Metropolia między betonem a zielenią
W 2022 roku przebiliśmy sufit – okazało się, że jest nas już 8 miliardów. Nie wszędzie jednak przyrost ludności wygląda tak samo, a sporo regionów boryka się z jej odpływem. Demografia, zmiany klimatu i rozwijające się technologie wymuszają nowe podejście w urbanistyce i projektowaniu miast.
Dr hab. Robert Krzysztofik, prof. UŚ z Wydziału Nauk Przyrodniczych Uniwersytetu Śląskiego analizuje zagospodarowanie przestrzenne obszarów silnie zurbanizowanych. W ramach konkursu „Swoboda badań” Inicjatywy Doskonałości Badawczej naukowiec ujął w swoich analizach tereny województwa śląskiego i wchodzące w skład Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii.
Miasto jakie jest, każdy widzi
Nie istnieje jedna definicja wyjaśniająca, czym są obszary silnie zurbanizowane, ale da się wskazać elementy, które zawsze się w ich obrębie pojawiają. – Zakładamy, że jest to taki obszar, na którym wpływ komponentów antropogenicznych zdecydowanie przeważa nad komponentami środowiska przyrodniczego. Tereny silnie zurbanizowane dostrzegamy tam, gdzie przestrzeni biotycznych jest niewiele. Jeśli już się pojawiają, mogą to być mniejsze lub większe parki, tereny zielone, skwery – tłumaczy prof. Robert Krzysztofik.
Samo pojęcie urbanizacji wiąże się z łacińskim słowem „urbanus”, czyli miejski i oznacza rozwój miast oraz rosnącą ich liczbę. Urbanizacja posiada wiele wymiarów, w tym przestrzenny, demograficzny, ekonomiczny czy kulturowy. Obecnie zresztą proces ten wykracza poza same miasta.
Każdy, kto znajdzie się w takim silnie zurbanizowanym obszarze, raczej nie będzie miał trudności z jego rozpoznaniem. Mniejsza ilość obiektów przyrodniczych oraz powszechne zabudowania, pośród których wypatrzyć można m.in. wysokościowce, będą najbardziej wyrazistymi cechami takiego miejsca. Nie są to jedyne typowe elementy. Naukowiec z UŚ przywołuje zjawisko miejskiej wyspy ciepła jako szczególnie charakterystycznego dla wszystkich większych miast: – W południowej części Katowic na terenach niezabudowanych potrafi być 2–3 stopnie Celsjusza chłodniej niż w śródmieściu dokładnie w tej samej chwili.
Miejska szachownica
Katowice bezdyskusyjnie pozostają obszarem silnie zurbanizowanym, choć niejednolicie. Prof. Robert Krzysztofik tłumaczy, że centrum stolicy województwa, przez swoją strukturę, gęstą zabudowę i cechy fizjonomiczne, spełnia niemal wszystkie kryteria obszaru silnie zurbanizowanego. Dochodzi do tego funkcjonalna i fizjonomiczna metropolitalność Katowic, będących siedzibą Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii.
Miejscowość cieszy się całkiem sporymi obszarami przyrodniczymi, z których może być dumna. – Dzielnica Murcki jest wręcz wyspą w morzu zieleni. Południe Katowic posiada wspaniałe kompleksy leśne, częściowo objęte ochroną prawną jako rezerwaty i użytki ekologiczne. Ten potencjał przyrodniczy mocno podnosi miasto w rankingach jakości życia mieszkańców – zapewnia badacz z UŚ.
Stolica województwa śląskiego nie jest pod tym względem unikatowa. W granicach wielu innych miast regionu również natrafimy na przestrzenie bardzo słabo zurbanizowane. Konurbacja katowicka jest układem policentrycznym, co czyni ją specyficzną i unikatową w Polsce, także pod kątem zagospodarowania przestrzeni. Wskaźnik silnego zurbanizowania przybiera bowiem formę wielopunktowej mozaiki bądź szachownicy, a to odróżnia region od tego, co zaobserwować można w aglomeracjach monocentrycznych.
– Mamy relatywnie blisko siebie obszary silnie zagospodarowane, przeplatające się z tymi słabiej użytkowanymi. Można to zobaczyć, np. jadąc z Tychów do Sosnowca. Z kolei w przypadku np. Krakowa czy Wrocławia nie uświadczymy miasta stutysięcznego w pobliżu metropolii, a pomiędzy nimi obszarów niezurbanizowanych lub słabo zurbanizowanych – tłumaczy geograf.
Całkiem nowe miasto
Na strukturę i charakter miasta wpływa wiele czynników, w tym te o skali globalnej. Zmiany klimatu, nowoczesne technologie czy tendencje demograficzne wymuszają na społecznościach dostosowywanie się do różnych wyzwań. Bywa, że z takiej potrzeby rodzą się spektakularne projekty. Rosnąca liczba kairczyków skłoniła Egipt do postawienia nowej stolicy. Podobne kroki podjęła Indonezja, choć do przeludnienia Dżakarty dochodzi zagrożenie ze strony wdzierającego się w ląd oceanu. Są też pomysły przywodzące na myśl scenariusze z science fiction, w rodzaju The Line – linearnego miasta, mającego powstać na pustyni Arabii Saudyjskiej.
Przedsięwzięcia o podobnym rozmachu nie są i raczej nie będą realizowane w Europie ani w Polsce, a przyczyna nie leży wyłącznie w braku środków finansowych. Prof. Robert Krzysztofik uważa, że planowanie przestrzenne powinno być przede wszystkim dostosowane do możliwości i potrzeb lokalnej społeczności oraz uwzględniać szereg czynników, które przy tego typu odważnych projektach bywają zaniedbywane.
– Koncepcje miast linearnych czy pasmowych nie są nowe, pojawiły się już w XIX i XX wieku. Planowano coś podobnego w Europie, miasto miało się ciągnąć od Madrytu do Moskwy, po drodze zahaczając o Warszawę. W Hiszpanii powstał z kolei nawet fragment zabudowy – Ciudad Lineal według koncepcji Sorii y Maty. Idee wielkoskalowych miast linearnych były utopijnymi i nie zostały zrealizowane. Zakładam, że saudyjskie The Line w takim kształcie, o jakim się obecnie mówi, będzie trudne do wcielenia w życie – komentuje naukowiec z UŚ. Zdaniem badacza koncepcje egipskie i indonezyjskie przedstawiają się dużo lepiej, bo zapewniają większą elastyczność w projektowaniu i są bardziej zróżnicowane.
W województwie śląskim trwa w tej chwili budowa eko-miasteczka Siewierz Jeziorna, które ma spełniać założenia miejscowości o charakterze zrównoważonym i przyjaznym społecznie. To jednak projekt o zupełnie innych założeniach niż translokacje azjatyckich metropolii. Plany nowego Siewierza zakładają miejsce dla 20 tysięcy mieszkańców, co przy dwumilionowej Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii jest założeniem realnie dopasowanym do potencjału demograficznego. – Siewierz Jeziorna jest intersującą realizacją, mającą duży potencjał społeczny, wizerunkowy i lokalizacyjny. Jest też pierwszym od wielu lat założeniem urbanistycznym w regionie kompleksowo ujmującym potrzeby mieszkańców z dobrodziejstwem mieszkania w sąsiedztwie rdzenia konurbacji, a nie w jego obrębie – mówi geograf.
Poprzemysłowe eldorado
Śląsk jest zresztą bardzo atrakcyjny dla inwestorów, którzy dostrzegają możliwości ponownego zagospodarowania licznych terenów pogórniczych i poprzemysłowych. Te inwestycje typu brownfield z powodzeniem mogą przeistoczyć się w atrakcyjne nowe osiedla mieszkaniowe albo obiekty służące działalności gospodarczej. Co ciekawe, tereny po dawnych kopalniach czy hutach, pomimo niejednokrotnie wiążącej się z nimi konieczności oczyszczenia zanieczyszczonej gleby, bywają równie, a czasem bardziej, pożądane od „czystych” inwestycji typu greenfield. Te ostatnie gwarantują być może lepsze pod względem środowiskowym powierzchnie podmiejskie czy grunty rolnicze, potencjalnie łatwiejsze w zagospodarowaniu, jednak na przeszkodzie szybkiego ich zagospodarowania często stoją problemy związane z własnością ziemi lub nadmiernym rozdrobnieniem gruntów. Uregulowanie tych spraw potrafi przedłużyć realizację projektu o wiele lat, a to może inwestorów zniechęcać.
Okazją dla firm są również słabiej zurbanizowane tereny międzymiejskie, tak charakterystyczne dla konurbacji katowickiej – na trasie pomiędzy Rudą Śląską a Zabrzem wciąż zobaczyć można łany zbóż. To tzw. obszary „pomiędzy” (in between), tak bardzo charakterystyczne dla (po)przemysłowej konurbacji. Stanowią ważny element równoważenia środowiska biotycznego z sąsiednimi silnie zagospodarowanymi osiedlami.
– Wokół naszego regionu, ale także w jego rdzeniu, obserwujemy rozwój dużych obiektów logistycznych i produkcyjnych na terenach zielonych w sąsiedztwie głównych dróg komunikacyjnych. To odróżnia nas od takich miast, jak Kraków czy Wrocław, gdzie obiekty takie zlokalizowane są wyłącznie w strefie zewnętrznej metropolii. To tzw. zjawisko logistics antisprawl, unikatowe w skali Polski i rzadkie na świecie, a mające genezę właśnie w szachownicowym rozkładzie renty gruntowej oraz dostępności terenów poprzemysłowych – wyjaśnia prof. Robert Krzysztofik.
Naukowiec podaje tutaj jako przykład największy w Europie kompleks logistyczny na terenie pogórniczym, który znajduje się na południu Sosnowca, przy drodze ekspresowej S1. To strefa koncentracji funkcji logistycznych między dzielnicami Bobrek i Bór, która wciąż się rozbudowuje, choć już teraz „pod dachem” mieści się przestrzeń o powierzchni niemal jednego kilometra kwadratowego. Skalę tego przedsięwzięcia dodatkowo zwiększa przestrzeń zajmowana przez przylegające parkingi, drogi dojazdowe i inną infrastrukturę.
Śląsk transindustrialnym wzorem
– W tej chwili nasz region, jeśli chodzi o kierunek zagospodarowania przestrzennego i silnej urbanizacji na terenach poprzemysłowych, jest jednym z modelowych w Europie. Do niedawna mieliśmy do czynienia z monokulturą górniczo-hutniczą, natomiast od 30–40 lat region zmienia funkcjonalne oblicze – zapewnia geograf z UŚ.
Naukowiec podkreśla, że wszelkie porównania konurbacji katowickiej z innymi miastami i regionami w Europie i w Polsce bywają trudne i niekoniecznie oddają prawdziwą skalę przemian. Zagłębie Ruhry, gdzie również rozwinął się przemysł ciężki, oparty m.in. na węglu kamiennym, obecnie znajduje się na innym etapie rozwoju niż miasta Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii. Tam nie pozostała już żadna kopalnia, tymczasem w Katowicach wciąż działają KWK Murcki-Staszic oraz KWK Mysłowice-Wesoła. Inne, wciąż aktywne zakłady, znajdują się w sąsiednich miastach od Jaworzna po Knurów.
Prof. Robert Krzysztofik mówi, że z tego powodu, wraz z innymi badaczami zagadnienia transformacji regionów poprzemysłowych, zaproponował termin transindustrializm. – Przedrostek „trans-” ma tutaj istotne znaczenie, bo odnosi się do atrybutu zarówno czasu, jak i przestrzeni. Chodzi o przejście funkcjonalne z jednego miejsca w drugie, a jednocześnie ukazanie zróżnicowania gospodarczego w obrębie samego regionu – dodaje badacz.
To zróżnicowanie da się zaobserwować w samych Katowicach, gdzie wystarczy czasem przenieść się o kilka kilometrów, by trafić do dzielnicy o całkowicie odmiennej strukturze zagospodarowania przestrzennego i funkcji ekonomicznych niż to najbardziej rozpoznawalne w dzielnicy śródmiejskiej. Widać to też w samym regionie, niestety bywa, że ze stratą dla niektórych jego obszarów. Geograf jako przykład podaje Świętochłowice, które wciąż nie wykształciły nowych, istotnych funkcji gospodarczych po transformacji, na czym cierpi także wizerunek miejscowości.
Katowiczanie przyszłości
Spoglądając na ostatnie dekady, należałoby jednak transformację regionu ocenić jak najbardziej pozytywnie. Znikają kopalnie, pojawiają się nowe inwestycje usługowe i logistyczne, rekreacyjne, powstają również nowe osiedla mieszkaniowe. Ostatnie działania, których celem jest przekształcenie przestrzeni wokół Rawy w śródmieściu Katowic, wpisują się w te zmiany.
– Pomimo dotychczasowych zabiegów Rawa nadal jest skanalizowanym ściekiem, typowym dla przemysłowych przedmieść. Powstała jednak bardzo dobra koncepcja przekształcenia bulwarów Rawy, odwołująca się do idei rozwoju błękitno-zielonej infrastruktury, a polegająca na wykreowaniu miejsca, które będzie przyjemniejsze dla środowiska akademickiego, ale również mieszkańców – mówi prof. Robert Krzysztofik. Kreowanie tej idei jest szczególnie ważne w tak silnie zurbanizowanych i społecznie istotnych miejscach, jak dzielnica akademicka wzdłuż Rawy.
Konurbacja katowicka posiada ogromny potencjał dla dalszego rozwoju oraz znaczący kapitał społeczny i zawodowy, pozwalający na realizację kolejnych dużych projektów. Ważna jest przy tym świadomość szans i zagrożeń, które przy kreowaniu przestrzeni miejskiej mogą się pojawić.
– Wyzwań jest jeszcze dużo i cały czas musimy pytać o to, dla kogo ten region jest. Nie wiemy przecież do końca, kim będą jego mieszkańcy za 20 lat oraz jakie będą ich potrzeby i oczekiwania względem otaczającej przestrzeni. Region Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego jest diametralnie inny pod względem funkcjonalno-przestrzennym od tego sprzed 30 lat i będzie się zmieniał w kolejnych dekadach. W biznesie inwestycyjnym jest takie pojęcie build to suit, które tłumaczymy jako „uszyte na miarę”, czyli nie za wąsko, ale też nie za szeroko. To samo dotyczy rozwijania miast i prognozowania potrzeb ich mieszkańców. Jeżeli czegoś nie doszacujemy albo się z czymś przeliczymy, to się szybko zemści – podsumowuje naukowiec z UŚ.
Źródło: https://us.edu.pl/idb/swoboda-badan-metropolia-miedzy-betonem-a-zielenia/