Narracja z dozą dreszczyku
Październikowe szarości to idealne tło do czytania prozy, która straszy. Dr hab. Jacek Mydla, prof. UŚ z Instytutu Literaturoznawstwa Uniwersytetu Śląskiego zbadał techniki narracyjne w utworach M.R. Jamesa – klasycznego angielskiego autora opowiadań o duchach. Efekty badań zaprezentował w książce "Narrating the Ghost: Readings in the Gothic and M.R. James", która ukazała się w tym roku nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Śląskiego.
– Zainteresowanie tego typu literaturą jest u mnie głównie zapośredniczone przez język angielski, którego zacząłem się uczyć w wieku bodajże 14 lat. Jedną z pierwszych książek, jakie przeczytałem po angielsku, była antologia opowieści grozy – mówi prof. J. Mydla. – Zjawiska nadprzyrodzone nigdy nie przestały mnie fascynować.
Nawiedzone zamki, demony czy duchy władają masową literaturą od ponad 250 lat, jeśli za umowną datę przyjmiemy publikację Zamczyska Otranto Horacego Walpole’a w roku 1764. Dlaczego tak się dzieje? Noël Carroll w książce Filozofia horroru pisze o paradoksach serca ludzkiego, czyli naszym upodobaniu do tego, co nienaturalne i straszne. Prof. J. Mydla przywołuje z kolei sformułowanie zaproponowane przez M.R. Jamesa: pleasing terror, czyli „groza budząca przyjemność”. Autor Narrating the Ghost zwraca uwagę na fakt, że choć literatura grozy cieszy się popularnością od dawna, przez długi czas była pomijana przez naukowców akademickich, którzy traktowali ją jako domenę rozrywki masowej, mniej wartej wysiłku badawczego:
– Istnieje pewna rozbieżność między naukowością a kulturą popularną, do której opowiadania o duchach czy w ogóle literaturę grozy można zaliczyć. Rozdźwięk ten stopniowo ulega zmniejszeniu, jednak nadal zapewne odstrasza wielu literaturoznawców od zajęcia się taką tematyką.
Prekursorem opowieści o duchach był William Szekspir. Postacie nadprzyrodzone występują w kilku jego sztukach. Jakie były źródła fascynacji autora Hamleta stworzeniami ponadnaturalnymi?
– Szekspira interesowała szeroka gama ludzkich doświadczeń – wyjaśnia prof. J. Mydla. – Przeżycie spotkania z duchem to dla niego jedno z nich. W pierwszym akcie Hamleta stworzył format literatury grozy w wersji dramatycznej. Jeżeli zagłębimy się w szczegóły sceny, w której pojawia się Duch ojca Hamleta, i prześledzimy ją linijka po linijce, znajdziemy tam zapowiedź, że takie zjawisko nadciąga: jego pojawienie się nie jest do końca nagłe. Szekspir traktuje Ducha w sposób literacki, a wiele osób takie przeżycia pociągają z estetycznego punktu widzenia.
Musiało upłynąć półtora stulecia od śmierci dramaturga ze Stratfordu, aby rozwój prozy z dreszczykiem zaczął nabierać tempa. Dlaczego pod koniec XVIII wieku w Anglii pojawił się wysyp utworów nasyconych niesamowitością? W swojej książce prof. J. Mydla dowodzi, że jedną z przyczyn tego zjawiska była reakcja na osobliwy oświeceniowy materializm, który występował przeciwko „starożytnym” (czytaj: przed-reformacyjnym) przesądom. Zasadnicza część jego książki zaczyna się od przybliżenia poglądów na ten temat słynnego filozofa Thomasa Hobbesa. Odrzucał on zdecydowanie, wręcz zajadle, doktrynę rzymskokatolicką, twierdząc, że jest odpowiedzialna za niezdrowy wpływ elementów „pogańskich” – w tym świata baśni i duchów – z których należy oczyścić chrześcijaństwo. Stonowane pogłosy takiego stanowiska przeniknęły do dominującego w osiemnastowiecznej Anglii „oświeconego protestantyzmu”.
– Być może właśnie radykalne próby zniwelowania istotnego wymiaru duchowości doprowadziły do wzmożonego masowego zainteresowania w Anglii tym, co nadprzyrodzone – zastanawia się badacz. – Wiązało się to z „przeskoczeniem” przez zaporę reformacji i powrotem do epoki średniowiecza. W niej znajdowano inspirację do tworzenia utworów przenikniętych atmosferą tajemniczości, które dziś określamy mianem literatury gotyckiej.
Eksplozja popularności utworów, takich jak Zamczysko w Otranto H.G. Walpole’a, Tajemnice zamku Udolpho Ann Radcliffe czy Mnich Matthew Gregory’ego Lewisa była niemałym wstrząsem dla ówczesnych kręgów opiniotwórczych. We wczesnych recenzjach wymienionych powieści nierzadko nawołuje się czytelników do zachowania rozsądku i niesięganie po tego rodzaju książki, a nawet do ich bojkotu.
– Wezwania te były, rzecz jasna, mało skuteczne – komentuje literaturoznawca. – Z dzisiejszej perspektywy można patrzeć na szybkie rozprzestrzenianie się literatury gotyckiej jako na początki kultury popularnej w Anglii. Zbiegło się to również w czasie z wyniesieniem Szekspira do statusu niekwestionowanego autorytetu i patrona całej kultury angielskiej. Skoro zaś Szekspirowi wolno było pokazywać duchy na scenie, oznaczało to, że jest w tym coś bardzo angielskiego, na co wobec tego inni rodzimi twórcy również mogą sobie pozwolić, w imię swobody i niezależności kulturowej.
Wiek XIX to epoka szczytowych osiągnięć literatury gotyckiej. To wówczas powstały najbardziej znane na świecie utwory kojarzone z tym gatunkiem lub zawierające jego cechy, jak Frankenstein Mary Shelley czy Wichrowe wzgórza Emily Brontë. Z tego okresu pochodzą również analizowane w Narrating the Ghosts opowiadania o duchach autorstwa Elizabeth Gaskell (The Old Nurse’s Story) oraz Wilkiego Collinsa (Mad Monkton). Głównym bohaterem badań prof. J. Mydli stał się natomiast twórca późniejszy, z pierwszej połowy XX wieku. Kim był M.R. James, autor opowiadań grozy i teoretyk tego gatunku, a także ceniony do dziś badacz średniowiecznych manuskryptów?
– M.R. James pełnił funkcje administracyjne w szkolnictwie (np. na Uniwersytecie w Cambridge) – mówi prof. J. Mydla. – Naukowo zajmował się porządkowaniem i katalogowaniem rzadkich publikacji i rękopisów. Nigdy się nie ożenił; w wolnym czasie jeździł na rowerze po Anglii i kontynencie i z upodobaniem zwiedzał stare kościoły. Sam siebie określał jako syna epoki wiktoriańskiej. Jako osoba zdecydowanie konserwatywna protestował przeciwko publikacji Ulissesa Jamesa Joyce’a, a także – co z dzisiejszej perspektywy może wydawać się szokujące – sprzeciwiał się dopuszczeniu kobiet do kariery uniwersyteckiej.
Dorobek M.R. Jamesa jako twórcy opowiadań „grozy” nie jest imponujący ilościowo. Składa się na niego około trzydziestu opowiadań. Według literaturoznawcy z UŚ naprawdę godnych uwagi jest kilkanaście z nich. To one sprawiły, że James jest dziś postrzegany jako pisarz, który na początku XX wieku odświeżył nieco zmurszałą formułę opowieści niesamowitych. Prof. J. Mydla zauważa, że utwory autora Opowieści starego antykwariusza nigdy dotąd nie były badane z perspektywy techniki narracyjnej.
– Długo wahałem się, czy twórczość M.R. Jamesa zasługuje na poważną analizę literaturoznawczą – przyznaje badacz. – Ostatecznie przekonał mnie fakt, że jest uznawany za klasyka gatunku, a nieliczne publikacje na jego temat pomijają aspekt narratologiczny.
W pierwszej części książki znajdziemy esencję wiedzy na temat literatury grozy, która omawiana jest z wykorzystaniem tzw. klasycznej narratologii. Kolejne jej rozdziały pokazują etapy rozwoju gatunku, ze szczególnym uwzględnieniem opowiadań o duchach. Część druga koncentruje się na mechanizmach, za pomocą których M.R. James konstruuje narrację w swoich opowiadaniach. Analizie podlegają takie elementy jak: sposób przedstawiania duchów, ich percepcja dokonywana przez innych bohaterów, tło czasoprzestrzenne, postęp narracji czy budowanie napięcia. Prof. J. Mydla zwraca również uwagę na stale obecne w opowiadaniach M.R. Jamesa echa jego fascynacji historią. Zdaniem badacza regularnie rozsiewane przez angielskiego pisarza aluzje do dawnych wydarzeń, cytaty biblijne czy wtręty łacińskie nie tylko pogłębiają klimat tajemniczości w utworach; stanowią również przestrogę, abyśmy pochopnie nie odcinali się od naszego dziedzictwa kulturowego.
Ponury jesienny klimat sprzyja lekturze opowieści o duchach. Które spośród utworów M.R. Jamesa literaturoznawca z Uniwersytetu Śląskiego mógłby zatem polecić miłośnikom prozy, aby straszyła ich w długie, październikowe wieczory?
– Na pewno świetnymi opowiadaniami są Rękopis kanonika Alberyka i Przyjdę na twoje wezwanie, mój chłopcze! – uważa prof. J. Mydla. – Moim ulubionym jest jednak Hrabia Magnus. Znajdziemy w nim sceny dosyć nieprzyjemne – na tyle, na ile to możliwe w przypadku pisarza, który cenił powściągliwość i doradzał ją innym literatom. Hrabia Magnus to zatem James w najlepszym wydaniu, z dużą dozą dreszczyku, a jednocześnie utwór, który zręcznie stymuluje wyobraźnię czytelnika, skłaniając ją do samodzielnego „zapuszczania się w rejony grozy”, by użyć określenia mistrzyni romansu gotyckiego – Ann Radcliffe, której sposobowi prowadzenia narracji M.R. James wiele zawdzięczał.
Tomek Grząślewicz
Artykuł został opublikowany w "Gazecie Uniwersyteckiej UŚ" [nr 1 (321) październik 2024]