Jesteś tutaj

W październiku 2016 roku ogólnoświatowe media obiegła informacja, że NASA ogłosiła, iż następuje zmiana znaków zodiaku - będzie ich 13, a nie jak do tej pory 12, zostanie wprowadzony znak Wężownika i "wszystko" się zmieni. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, możemy mówić o tzw. „kaczce dziennikarskiej” lub paranaukowej farsie. Niemniej jednak temat jest, spróbujmy zatem ten problem rozwikłać.

Znaki zodiaku (zodiak – zwierzyniec) kojarzone są z astrologią, czyli zespołem przekonań i przesądów określających wpływ ciał Układu Słonecznego na losy poszczególnych ludzi, społeczności czy nawet narodów. Według astrologii istnieje ścisły związek między osobowością człowieka a wzajemnymi położeniami Słońca, Księżyca i pięciu planet klasycznych tj. widocznych gołym okiem. Do czasów Kopernika astrologia przyczyniała się w pewnym sensie do rozwoju nauki, bowiem śledzenie ruchów ciał niebieskich stymulowała wykonywanie obserwacji. Nie ma ona jednak żadnego uzasadnienia we współczesnej nauce. Można powiedzieć żartobliwie, że związek astronomii z astrologią jest taki, jak gastronomii z gastrologią. Jednak idźmy po kolei. Dla ziemskiego obserwatora wszystkie obiekty na niebie sprawiają wrażenie, jakby znajdowały się w tej samej odległości, w rzeczywistości to, co widzimy jest tylko rzutem obiektów znajdujących się w bardzo różnych od nas i od siebie odległościach.

Od niepamiętnych czasów ludzie łącząc jasne gwiazdy w zarysy postaci bogów, herosów, zwierząt czy nawet przedmiotów codziennego użytku, tworzyli gwiazdozbiory (konstelacje). Na przestrzeni dziejów różne ludy i cywilizacje, częstokroć dzisiaj zapomniane, miały swoją astronomię, swój podział nieba na gwiazdozbiory. Część nazw gwiazdozbiorów, którymi my się dzisiaj posługujemy, pochodzi z bardzo odległych czasów. Część tych nazw pochodzi od Sumerów, potem przez Babilończyków, Greków i Rzymian dotrwały do naszych czasów. Nie wszystkie cywilizacje widziały to samo, bo np. mityczny myśliwy Orion w starożytnym Egipcie utożsamiany był z mumią boga Ozyrysa. W starożytnych Chinach sfera niebieska podzielona była na ponad 280 gwiazdozbiorów, zatem obszary te były znacznie mniejsze. Za oceanem Majowie, Inkowie i Aztekowie też mieli swoją astronomię oraz własne nazwy gwiazd i gwiazdozbiorów. Odrębną astronomię mieli również Celtowie, Wikingowie i Słowianie. My często używamy niektórych nazw, nie zdając sobie sprawy z ich „astronomicznej” genezy. Dla przykładu najjaśniejsze gwiazdy gwiazdozbioru Bliźniąt – Kastor i Polluks, czyli synowie Zeusa i Ledy – dla pradawnych Słowian miały swoje nazwy własne, których używamy do dzisiaj. Otóż jedna z tych gwiazd nazywała się Lel, jak zapisał kronikarz po łacinie (wtedy w lingua franca) Lelum, druga Polel – zapisana jako Polelum. Zatem powiedzenie ‘stoisz jak lelum polelum’ znaczy tak nieruchomo jak te dwie gwiazdy. Nowożytni astronomowie również wykazywali się fantazją i radosną twórczością w „tworzeniu” nowych gwiazdozbiorów. Dla przykładu: Pszczoła – Johan Bayer (1603), Mały Rak – Petrus Placinus (1612), Cerber – Jan Heweliusz (1687), Żniwiarz – Joseph Jerome le Francias de Laland (1775), Chwała Fryderyka – Johan Bode (1787) i wiele, wiele innych.

Ekliptyka – droga zaćmień – to koło wielkie na sferze niebieskiej zakreślane przez Słońce w ruchu rocznym, po prostu najstarszy kalendarz. I zawsze wzdłuż ekliptyki na niebie widzimy Księżyc i planety. Ten obszar w czasach starożytnych podzielono na 12 równych, części po 30 stopni każda, i nazwano znakami o nazwach pokrywających się z gwiazdozbiorami, na tle których się znajdowały. Równik niebieski (projekcja naszego ziemskiego równika) nachylony jest do płaszczyzny ekliptyki po katem 23°27', bo takie jest nachylenie osi ziemskiej. Jeden z punktów przecięcia równika niebieskiego z ekliptyką nazwano punktem Barana – bo był na tle gwiazdozbioru Barana, a drugi per analogiam punktem Wagi. W związku z tym, iż kiedy Słońce osiągało punkt Barana, pokrywało się to z nastaniem wiosny, przyjęto od tego momentu tak oznaczać początek kolejnej pory roku. Jako że Słońce jest wtedy również na równiku, czas jego przebywania nad horyzontem jest mniej więcej taki sam, jak czas przebywania pod horyzontem. Oznacza to, że dzień równy jest nocy i tak początek wiosny nazwano dniem równonocy wiosennej, w odróżnieniu od innego, jak się domyślamy, dnia równonocy jesiennej, kiedy to Słońce osiąga punkt Wagi. Dla pełnej jasności początek lata to punkt Raka (przesilenie letnie), a początek zimy punkt Koziorożca (przesilenie zimowe). Okazuje się jednak, że oś ziemska wykonuje ruch zwany precesją, podczas którego biegun świata zakreśla pewne koło w czasie ok. 25 700 lat – jest to tzw. rok platoński. Zauważył to już Hipparchos z Nikei (ok. 190–120 p.n.e.). Jest to skutkiem oddziaływania Księżyca i Słońca na niesferyczną Ziemię. Kiedy obserwacje astronomiczne były już prowadzone dość intensywnie punkt Barana był na tle gwiazdozbioru Barana, ale obecnie jest inaczej. Na przestrzeni dziejów punkty równonocy i przesileń znajdowały się na tle innych konstelacji, a wyglądało to tak:

Jak widać, współcześnie punkt Barana – czyli punkt równonocy wiosennej – znajduje się na tle Ryb, a za jakiś czas znajdzie się na tle Wodnika. Wróżbici od astrologii nazywają te okresy erami, zatem teraz mamy Erę Ryb, a niebawem nastąpi Era Wodnika.

Taki chaos i bałagan w astronomii panował do początków XX wieku. Dopiero w 1928 roku (choć prace prowadzone były już wcześniej) na walnym posiedzeniu Międzynarodowej Unii Astronomicznej, które odbyło się w holenderskiej Lejdzie, ustalono nazwy, granice i kształty gwiazdozbiorów, niebo zostało podzielone na 88 konstelacji, których granice nie przebiegają już wzdłuż fantazyjnych rysunków, ale wzdłuż „południków” i „równoleżników” niebieskich – deklinacji i rektascensji. Naturalnie zrobiono tak, aby mniej więcej pokrywały się z dawnymi wyobrażeniami, ale tym sposobem każda gwiazda przypisana jest do jakiegoś gwiazdozbioru, granice ściśle do siebie przylegają. Wszystko zostało uporządkowane, tak samo punkty równonocy i przesileń. Żadna agencja kosmiczna – NASA, ESA, ROSKOSMOS czy inna – nie jest tutaj stroną upoważnioną do jakichkolwiek zmian w granicach gwiazdozbiorów czy znaków zodiaku. Tylko Międzynarodowa Unia Astronomiczna (MUA, ang. International Astronomical Union – IAU, franc. Union Astronomique Internationale – UAI).

Co zatem z tym Wężownikiem? Otóż jest to gwiazdozbiór znany od czasów starożytnych. Wyobraża mitologicznego uzdrowiciela, boga sztuki lekarskiej Asklepiosa (Eskulapa), uśmierconego przez Zeusa w obawie, że swymi umiejętnościami może nawet wskrzesić zmarłych, za zasługi dla żywych umieszczonego jednak na niebie. Mimo, że nie zalicza się do konstelacji zodiakalnych, przez gwiazdozbiór Wężownika przebiega obecnie 18,6° ekliptyki – ponad 3/5 znaku Strzelca. Słońce wędruje na tle gwiazdozbioru Wężownika pomiędzy 29 listopada a 18 grudnia. Zapewniam, nie wpływa to w żaden sposób na zmianę cech osobowości, tak jak i nie wpływają na to żadne astrologiczne przepowiednie.

Jacek Szczepanik

Fot. pixabay.com
Fragment tablic astronimicznych. Rys. Jacek Szczepanik
Fragment Mapy Nieba z 1515 r. autorstwa Albrechta Durera. Fot. wikipedia.org.
Logo Międzynarodowej Unii Astronomicznej