Jesteś tutaj

Lądowanie na Księżycu misji Apollo 11, wciąż podważane przez zwolenników spiskowej teorii dziejów, pchnęło rywalizację amerykańsko-radziecką na zupełnie nowy tory. Z okazji rocznicy tego przełomowego wydarzenia garść ciekawostek związanych z wielkim projektem Apollo.

Upokorzenia, jakich doznali Amerykanie od Związku Radzieckiego w eksploracji kosmosu, można wypisać w postaci dość długiej listy. Przypomnijmy zatem:

  • 04.10.1957: Sputnik 1 – pierwszy aparat wyniesiony na orbitę;
  • 03.11.1957: Sputnik 2 – pies Łajka wyniesiony na orbitę, przeżył około 5 godzin, powrót nie był przewidywany;
  • 13.09.1959: Łuna 2 – pierwsze lądowanie, właściwie zderzenie sondy z powierzchnią Księżyca; 
  • 04.10.1959: Łuna 3 – pierwsze zdjęcia niewidocznej z Ziemi strony Księżyca;
  • 19.08.1960: Sputnik 5 – w kosmosie dwa psy Biełka i Striełka, ponadto myszy, muszki owocówki, bakterie i nasiona roślin. Lot trwający 24 godziny zakończony pełnym sukcesem, wszystkie organizmy żywe wróciły na Ziemię bez uszczerbku (jeden z psów zwymiotował podczas lotu). Striełka po powrocie urodziła sześć szczeniąt – jedno z nich, Puszynkę, Nikita Chruszczow podarował prezydentowi USA J.F. Kennedy'emu dla jego córki Caroline;
  • 12.04.1961: Wostok 1 – Jurij Gagarin, pierwszy człowiek w kosmosie, wykonał jedno pełne okrążenie Ziemi, po czym bezpiecznie wylądował;
  • 16.06.1963: Wostok 6 – Walentina Tierieszkowa, pierwsza kobieta w kosmosie, przebywała w przestrzeni kosmicznej 2 doby, 22 godziny, 50 minut i 8 sekund, co w tamtym momencie stanowiło najdłuższy lot człowieka. Chruszczow zauważył, że lot Tierieszkowej trwał dłużej niż wszystkie loty astronautów amerykańskich zsumowane razem, co było prawdą.
  • 18.03.1965: Waschod 2 – pierwszy człowiek w otwartej przestrzeni poza statkiem, Aleksiej Leonow, w skafandrze typu Bierkut na 12 minut i 9 sekund opuścił wnętrze statku; powrót do kabiny był utrudniony, gdyż w próżni skafander zwiększył swoją objętość, ale się udało.

 

Co w tym czasie robili Amerykanie? Oczywiście nie chcieli zostać w tyle, też organizowali loty, również były wystrzeliwane na orbitę zwierzęta (spośród czterech małp o imieniu Albert żadna nie przeżyła), wszystkie te eksperymenty były jednak w cieniu tego, co robili Rosjanie. Po locie Gagarina ówczesny prezydent USA John Fitzgerald Kennedy w swoim przemówieniu przed Kongresem 25 maja 1961 roku, wyrażając swoje zaniepokojenie istniejącą sytuacją, obiecał Księżyc. Założeniem projektowanej misji miał być lot człowieka na Srebrny Glob i jego bezpieczny powrót, jeszcze przed końcem dekady. Powtórzył to dosadniej rok później w swoim przemówieniu na Uniwersytecie Rice: „Oczy świata skierowane są teraz w kosmos – ku Księżycowi i dalszym planetom. Przyrzekliśmy sobie, że nie będzie nad nim panować wroga flaga podboju, lecz sztandar wolności i pokoju”.

NASA istniała od 29 lipca 1958 roku i miał to być jej trzeci program po programach Mercury i Gemini – nazwano go Apollo. Choć przygotowania toczyły się od 1961, tak naprawdę realizacja projektu trwała w latach 1966–1972, a wcześniej, przypomnijmy, radziecki kosmonauta Leonow był już w otwartej przestrzeni kosmicznej. J.F. Kennedy zginął w roku 1963 i nie miał wpływu na przebieg misji Apollo. Zastrzelony w Dallas prezydent naświetlił kierunek podboju przestrzeni kosmicznej dla Ameryki, ale nie zabezpieczył środków. Zrobili to inni, a prezydentem, który wysłał ludzi na Księżyc i który witał ich po powrocie był Richard Nixon. Imię Kennedy’ego nosił w latach 1963–1973 florydzki przylądek, z którego startowano i do dziś się startuje, znany od ponad 40 lat jako Przylądek Canaveral.

W tym samym czasie w Związku Radzieckim toczyły się prace nad budową rakiety N1, która miała przewieźć kosmonautów radzieckich na Księżyc. Konstruktor Siergiej Korolow zmarł nieoczekiwanie w szpitalu w Moskwie podczas prostej operacji. Jego następca Wasilij Miszyn nie miał charyzmy Korolowa. W NASA pracował wówczas Gene Kranz. Przez trzy dekady pełnił najważniejszą rolę w amerykańskim programie lotów kosmicznych. Pracował w nim od programu Mercury aż do ostatniego lotu Apollo 17. Konstruktorem rakiet był Werner von Braun, całą jednak machiną przebiegu lotów w NASA kierował Kranz. Pierwszym lotem misji był lot rakiety Saturn I B lot AS-201 w 1966 roku, Apollo 1 miał wystartować w 1967, ale podczas treningu standardowych czynności na miesiąc przed startem zginęła cała załoga. Komendą, którą znali wszyscy uczestniczący w przygotowaniach lotów, była komenda Go lub NoGo: Go jak mantra było powtarzane tysiące razy, każdy operator musiał do systemu monitoringu potwierdzić Go, jeżeli wszystko było gotowe. Świadkowie prac w centrum dowodzenia lotów twierdzą, że jak na giełdzie wszyscy siedzący za monitorami, odpowiedzialni za swoje odcinki pracy na pytanie o „status” operacji wykrzykiwali Go, gdy wszystko przebiegało należycie lub NoGo, gdy coś było niezgodne z procedurami. 

Tak samo było 27 stycznia 1967 roku. Na platformie startowej operator testu dał zezwolenie Go na wejście załogi do modułu dowodzenia. Gus Grissom, Ed White oraz Roger Cheffee znaleźli się w sterylnym Białym Pokoju, a później przeszli pomostem do kadłuba kapsuły. Zaraz po wejściu do wnętrza statku Grissom uruchomił dopływ tlenu do kombinezonów i natychmiast zauważył przykry zapach, podobny do woni zepsutego mleka. Operator testu pojazdu wstrzymał odliczanie, a technicy pobrali próbki powietrza krążącego w obiegu zasilającym kombinezony. Po analizie wznowiono odliczanie wsteczne. Test, jakich tysiące. W swoich wspomnieniach Gene Kranz pisze: „Ponieważ wszystko zdawało się układać jak należy, wyszedłem z biura wcześniej, aby uniknąć korków”. Po dwóch godzinach krótki raport głosowy wstrząsnął zespołami kontroli i nadzoru startu. To był moment, który zdeterminował wszystko. „Ogień. Mamy pożar w kokpicie! Mamy pożar... Wydostańcie nas! Palimy się!” 

Od pierwszego słowa komunikatu upłynęło 12 sekund. Od tamtej chwili nic nie miało być takie, jak przedtem. Do dziś nie wiadomo, kto wykrzykiwał te słowa. Płomienie ogarnęły kabinę w kilka sekund, służby ratownicze nie miały szans. Kranz wspomina dalej: „Próbujesz nie myśleć o tym horrorze, w końcu wmawiasz sobie: dzięki Bogu, stało się to szybko. Wszyscy to powtarzaliśmy, ale co to znaczy szybko? Ile czasu trzeba, aby się udusić? Spłonąć? Umrzeć?”. Niestety, Amerykanie w swoich statkach kosmicznych utrzymywali atmosferę czystego tlenu, zaś w radzieckich statkach była atmosfera zbliżona do powietrza. Jak dowiodły badania nad sztucznymi środowiskami bogatymi w tlen, w środowisku zawierającym 100% tlenu pod tak wysokim ciśnieniem, materiały normalnie uważane za niełatwopalne, potrafiły się spontanicznie zapalić. 

W sytuacji, w której Związek Radziecki utrzymywał wszystko w tajemnicy i informował jedynie o sukcesach, a w Stanach Zjednoczonych obywatele dowiadywali się o przebiegu zdarzeń na bieżąco, nie była to komfortowa sytuacja. Wszystko zaczynało się jakby od nowa, choć było widać, że Rosjanie przegrywają ten wyścig. 

Kolejne misje przebiegały już względnie dobrze. Chociaż o misji Apollo 8 znowu zrobiło się głośno, gdy 24 grudnia 1968 roku z orbity Księżyca Frank Borman czyta przez radio fragment Księgi Rodzaju. Ateistka Madalyn Murray O’Hair oskarżyła NASA o brak neutralności światopoglądowej, proces w tej sprawie toczył się jeszcze w czasie pierwszego lądowania na Księżycu. Jeżeli chodzi o techniczny przebieg całego programu, wszystko dalej szło zgodnie z przewidzianymi procedurami. Żona Gene’a Kranza przygotowywała mu zgodnie z „rodzinnymi procedurami” kamizelki na każdą misję. Wieczorem przy kolacji dzień przed startem zwykła mawiać: „Gene, myślę, że już czas na twoją służbową fryzurę” – miał krótko ścięte włosy jak jego ojciec, który był dla niego wzorem, i nie trzeba było ich czesać. Tak samo było we wtorek dzień przed startem Apollo 11, którego załoga miała wylądować na Srebrnym Globie. Na tę okoliczność komendy Go i NoGo zostały zmienione na Stay i NoStay dla modułu księżycowego – lądownika LM. Pierwsze modele nazywane były LEM (Lunar Excursion Module), ale tylko w fazie testów, żaden LEM nie poleciał bowiem na Księżyc, a wersje ostateczne nazywane byłe już tylko LM Eagle. 

16 lipca 1969 roku na stanowisku startowym po pomyślnym przejściu wszystkich procedur ze statusem Go, po tysiącach godzin nieustannych prób i ćwiczeń, po to, aby organizm ludzki wykonywał automatycznie przewidziane czynności, nawet przy zaburzonej świadomości załogi, stało trzech ludzi. Neil Armstrong –  pilot, żonaty, dwoje dzieci; Edwin „Buzz” Aldrin – pilot, żonaty, troje dzieci, Michael Collins – pilot, żonaty, troje dzieci. Wszyscy rocznik 1930. Nastąpił start, trzeba było czekać 4 dni, 6 godzin, 45 minut i 40 sekund, aby Buzz Aldrin przekazał pierwsze słowa z Księżyca brzmiące: „Contact light!”. W momencie, gdy czujniki przymocowane do podpór lądownika dotknęły gruntu, zapaliła się kontrolka sygnalizacyjna. Dopiero później Neil Armstrong zakomunikował: „Houston, Tranquality Base here. The Eagle has landed”, co oznaczało, że wylądowali na Morzu Spokoju (Mare Tranquillitatis), a w Houston astronauta Charlie Duke przekazał załodze komendę niebędącą wreszcie treningiem: Stay

Pierwotny plan lotu zakładał, że załoga modułu LM po lądowaniu ułoży się do snu, by odpocząć, nikt jednak nie wierzył w taką możliwość. Dopiero potem, kiedy Armstrong zszedł po drabince na powierzchnię Księżyca, padły wyćwiczone wielokrotnie słowa: „To mały krok człowieka, ale ogromny skok dla ludzkości” (ang. That's one small step for [a] man, one giant leap for mankind). Zasadniczo wszystko przebiegało zgodnie z harmonogramem, ale planujący specjaliści nie docenili złożoności zadań, jakie czekały na dwóch astronautów. Niska grawitacja i niewygodne kombinezony sprawiały, że wszystko trwało dłużej, niż przewidywano. Astronauci spieszyli się, przez co ich życiowe parametry (bezustannie monitorowane), takie jak ciśnienie czy puls niebezpiecznie wzrastały. Armstrong utajnionym hasłem otrzymał polecenie, aby się uspokoił i wolniej poruszał, zdecydowano o przyznaniu dodatkowego czasu na wykonywanie zadań. Kamera, która filmowała pierwsze kroki ludzi na Księżycu, umieszczona była na zewnątrz lądownika. Jednym z pierwszych zadań Armstronga było zdjęcie jej stamtąd i ustawienie około 20 metrów od lądownika, tak, aby mogła objąć całą okolicę. Pojawił się jednak pewien problem. Kamerę musiał łączyć z lądownikiem długi przewód. Podczas testów na Ziemi wszystko było w porządku, jednak na Księżycu okazało się, że grawitacja jest zbyt słaba, by powyginany kabel leżał równo. Co chwila więc jakaś jego część podnosiła się, grożąc astronautom wywrotką. W zapisie rozmów astronautów można znaleźć okrzyk Aldrina: „Uważaj, Neil, wchodzisz na kabel!". W skafandrach astronauci mieli ograniczoną widoczność i z trudem mogli dostrzec swoje stopy oraz grunt pod nimi. Amerykańska flaga, która miała być zatknięta na powierzchni, została dorzucona do lądownika w dniu startu – po politycznej dyskusji, czy na neutralnym Księżycu można postawić amerykańską flagę. Ostatecznie zamontowano ją w specjalnym pojemniku umocowanym do drabinki, po której astronauci schodzili. Niestety, z niewiadomych powodów stelaż, na którym miała wisieć flaga, nie dał się w pełni rozprostować. To właśnie dlatego na zdjęciach flaga wygląda, jakby falowała na wietrze. Ostatecznie umieszczona ledwie osiem metrów od lądownika flaga przewróciła się podczas startu i została zdmuchnięta przez silniki w drodze powrotnej. Inną ciekawostką jest to, że Buzz Aldrin, człowiek głęboko wierzący, podczas przygotowań do pierwszego wyjścia na powierzchnię Księżyca potajemnie przyjął komunię (składniki przygotował przed startem pastor z jego Kościoła). Było to niezgodne z przepisami NASA.

Politycy na Ziemi mieli świadomość, że nie wszystko może pójść poprawnie, dlatego do dziś w archiwum kancelarii prezydenta USA znajduje się przemówienie, które Richard Nixon miał wygłosić w razie niepowodzenia misji: „Zrządzeniem losu ludzie, którzy wyruszyli na Księżyc, by w pokoju go badać, pozostaną na nim, by spocząć w pokoju. Ci dzielni ludzie, Neil Armstrong i Edwin Aldrin, wiedzą, że nie ma już dla nich nadziei na ratunek. Ale wiedzą też, że z ich ofiary płynie nadzieja dla całej ludzkości. Ta dwójka składa swoje życie na drodze do osiągnięcia najszczytniejszego celu ludzkości: poszukiwania prawdy i wiedzy. Będą opłakiwani przez rodziny i przyjaciół; będą opłakiwani przez swój naród; będą opłakiwani przez wszystkich ludzi ich świata; będą opłakiwani przez Matkę Ziemię, która odważyła się wysłać dwóch swoich synów w podróż w nieznane. Ich misja sprawiła, że wszyscy ludzie tego świata poczuli się jednością; ich ofiara umocni braterstwo ludzkości. Starożytni spoglądali w gwiazdy i widzieli w ich konstelacjach swoich bohaterów. Dziś czynimy to samo, lecz nasi bohaterowie to dzielni ludzie z krwi i kości. Inni pójdą w ich ślady i odnajdą drogę do domu. Poszukiwania ludzkości nie zostaną przerwane. Ale ci ludzie byli pierwszymi, i pozostaną pierwszymi w naszych sercach. Bo każdy człowiek, który w przyszłości zwróci nocą wzrok na Księżyc, będzie wiedzieć, że jest zakątek innego świata, który na zawsze pozostanie świadectwem ludzkości”. Po tym orędziu łączność z astronautami na Księżycu miała zostać przerwana, zaś kapelan zgodnie ceremoniałem morskich pogrzebów miał powierzyć dusze umierających astronautów „najgłębszej z głębi”. 24 lipca 1969 roku Apollo 11 szczęśliwie wodowało w Oceanie Spokojnym.

Paradoksem historii jest to, że pierwszy człowiek na Księżycu ma tylko dwa zdjęcia ze swojej podróży: jedno z boku przy LM podczas standardowych czynności, a drugie najbardziej znane w odbiciu hełmu Buzza Aldrina, kiedy robił mu zdjęcie. To specjaliści od planowania misji przeoczyli. Zadanie wykonywania dokumentacji fotograficznej miało być podzielone na obydwu członków załogi.

Jacek Szczepanik

Logo misji Apollo 11. Fot. NASA
Neil Armstrong. Fot. NASA
Edwin Aldrin. W hełmie odbija się Armstrong. Fot. NASA