Jesteś tutaj

Tegoroczne upały i spowodowana nimi susza wyjątkowo mocno dały się nam wszystkim we znaki. Szczególnie niepokojące okazały się medialne doniesienia o braku wody w niektórych rejonach Polski. Z naukowego punktu widzenia minione lato nie było jednak niczym unikatowym

Jak mówi dr Damian Absalon z Katedry Geografii Fizycznej Wydziału Nauk o Ziemi UŚ zjawiska podobne do tegorocznej suszy występują średnio co kilkanaście, a nawet co kilka lat. Deficyt wody staje się jednak bardziej uciążliwy niż wcześniej, ponieważ ze względu na rozwój cywilizacyjny zupełnie inaczej z wody korzystamy. Niegdysiejszy pobór wody ze studni, z rzek czy ze źródeł został zastąpiony przez dostęp do bieżącej wody dostarczanej do gospodarstw domowych sieciami wodociągowymi. Dzięki udogodnieniom technologicznym człowiek zużywa dzisiaj znacznie więcej wody niż kiedyś, a jeśli przydarzy się – tak jak w tym roku – susza hydrologiczna, potęguje ona wrażenie kryzysu wodnego. 

Choć w powszechnym odczuciu najwięcej deszczu pada w Polsce jesienią, to właśnie lipiec i sierpień obfitują w opady. Standardowa ich ilość w tych miesiącach to 80 mm, a w górach – nawet ponad 100 mm. W tym roku było jednak inaczej, co w połączeniu z suchą wiosną spowodowało drastyczne obniżenie się poziomu wód w rzekach. Niepokojące jest również to, że skutki suszy hydrologicznej będą też odczuwane w roku następnym, a to ze względu na obniżenie się zwierciadła wód podziemnych. Problem może okazać jeszcze poważniejszy, jeśli zima „nie nadrobi” tych braków śniegiem.

Zdaniem dr Absalona obecna sytuacja poprawiłaby się, ale tylko w górach, gdyby deszcz padał w nich od tygodnia do 10 dni. Spływająca woda napełniłaby wtedy zbiorniki retencyjne. Niestety, stan w Wielkopolsce czy na Kujawach nie uległby jednak poprawie. Jak wynika z analizy wieloletnich danych, drugi z wymienionych regionów charakteryzuje się najmniejszą liczbą opadów, ponieważ znajduje się w tzw. cieniu opadowym wzgórz morenowych. Pas wzniesień morenowych skutecznie nie przepuszcza wilgotnego morskiego powietrza, powodując, że na wybrzeżu występuje dużo opadów, a na Kujawach są one rzadkie. W skali roku wynoszą one na tym obszarze ok. 500 mm (czasem nawet mniej), podczas gdy średnia dla Polski to 550–650 mm, a w górach sięgają one nawet poziomu 1000 mm rocznie.

Niektórzy klimatolodzy przewidują, że klimat będzie ulegał dalsze ekstremalizacji. Jeśli tak będzie, to możemy się spodziewać zarówno lat bardzo suchych, jak i bardzo mokrych. Zdaniem dr. Absalona warto monitorować rozwijające się na Pacyfiku zjawisko El Niño. Teoretycznie nie powinno mieć ono wpływu na klimat w Europie, a jednak spekuluje się, że ostatnie silne El Niño w 1997 roku przyczyniło się do ówczesnej „powodzi tysiąclecia”.

W związku z tym nie można pominąć tematu rozbudowy systemu zbiorników retencyjnych. Dr Absalon twierdzi jednak, że nie chodzi o budowanie wielkich tam, ale o realizację istniejących już programów małej retencji. Woda zgromadzona w zbiorniku retencyjnym może być albo wypuszczona w oczekiwaniu na falę powodziową, albo też dawkowana w przypadku suszy. Jak przekonuje pracownik Katedry Geografii Fizycznej Uniwersytetu Śląskiego, nikt w tej kwestii lepszego  skuteczniejszego systemu nie wymyślił.

 

 

Na podstawie artykułu „Hydrolog: susze takie jak tegoroczna występują co kilka – kilkanaście lat” (portal naukawpolsce.pap.pl)

Foto: pixabay.com
Słowa kluczowe (tagi):