Jesteś tutaj

Układ Słoneczny ma (być może) gościa z gwiazd. Właśnie odkryta kometa widoczna jest daleko od naszej planety. W oparci o jej nietypową trajektorię astronomowie przypuszczają, że może to być pierwsza zaobserwowana kometa pochodząca z przestrzeni międzygwiezdnej

 

Umieszczony na Hawajach teleskop obserwujący niebo zanotował szybko poruszający się obiekt 18. października, kiedy ten osiąnął punkt największego zbliżenia do Słońca. Po jego wyróżnieniu obiekt nazwano C/2017 U1. Od tego czasu, w ciągu tygodnia, astronomowie dokonali 34 niezależnych obserwacji obiektu. Okazało się, że obiekt ma bardzo dziwną trajektorię - porusza się pod kątem wobec orbit planet i nie cyrkuluje wokół Słońca.

Teraz astronomowie liczą na to, że poruszeni tą wiadomością obserwatorzy nieba tłumnie zaczną śledzić to zjawisko i dzięki większej ilości danych uda się ustalić, czy kometa przybyła do nas z jednego z sąsiednich układów, czy może jest gość z daleka.

Większość znanych nam komet podąża po eliptycznej orbicie wokół Słońca, naprzemiennie wlatując w nasz Układ Słoneczny i wyskakując z niego, wracając do Obłoku Oorta, czyli obłoku pyłu gwiezdnego stanowiącego pozostałość po formowaniu się Układu Słonecznego i będącego granicą jego oddziaływania. Każda kometa wraca więc i jest więc widoczna cyklicznie. Komety C/2017 U1 drugi raz już nie zobaczymy. Jej ścieżka orbitalna pokazuje, że "wpłynęła" do nas od strony Gwiazdozbioru Lutni, zrobi pętlę wokół Słońca i ruszy przed siebie, porzucając Układ Słoneczny już na zawsze.

– Gwizadozbiór Lutni jest na trasie zbliżonej do tej, którą Słońce przemieszcza się po Drodze Mlecznej – mówi Luke Dones z Southwest Research Institute in Boulder, Colorado, USA. – Należało się tego spodziewać. Właśnie z tego kierunku, w którym podąża Słońce, powinno pojawiać się więcej komet przebierzających międzygwiezdne trasy.

Tylko przelotem

– Kometa przybyła do nas z bardzo daleka, nie potrafimy jednak określić odległości ani miejsca, z którego rozpoczęła swoją wędrówkę. Jest bardzo możliwe, że rzeczywiście pochodzi spoza Układu Słonecznego, ale nic nie możemy jeszcze powiedzieć na pewno – uzupełnia Simon Porter z Southwest Research Institute. – Dopiero dalsze obserwacje pozwolą rozjaśnić nasze wątpliwości.

Jak dla czasopisma "New Scientist" wyjaśniała Maria Womack, kometa przemieszczająca się tak niezwykłą trasą wcale nie musi pochodzić z przestrzeni międzygiezdnej. Mogła na przykład, zanim ją zaobserwowano, wejść w interakcję z Jowiszem lub inną planetą, która w nietypowy sposób zmieniła jej trajektorię.

– Pochodzenie tej komety jest trudne do ustalenia – wyjaśnia dalej Womack – między innymi ze względu na ogólną naturę komet. Przypomnijmy sobie zdjęcia komet – wyglądają na nich jak niewyraźne okrągłe plamy. Przedsięwzięciem dla obserwatorów jest nawet określenie gdzie jest środek komety.

To zadanie jest możliwe do wypełnienie dopiero dzięki pracy wielu astronomów, którzy wykonają licze i różnorodne obserwacje. Dopiero cała sieć obserwacji odkrytego obiektu przyniesie rozwiązanie zagadki. Na szczęście, kometa będzie widoczna jeszcze co najmniej przez kilka tygodni (w listopadzie 2017), umożliwiając profesjonalne i amatorskie obserwacje, które być może odkryją przed nami historię i przyszłość komety C/2017 U1.

Opracowano na podstawie artykułu We may have just seen the first comet from another solar system umieszczonego na portalu Newscientist.com.

Fotografia "spadającej gwiazdy". Kometa C/2017 U1 nie jest widoczna gołym okiem. Źródło: domena publiczna