Jesteś tutaj

Nawet 50 procent gatunków żywych organizmów może wyginąć w ciągu życia trzech pokoleń ludzi, jeśli na świecie nie zostanie wprowadzona skuteczna polityka klimatyczna – przestrzega prof. Piotr Skubała, ekspert w zakresie ekologii i filozof środowiska z Uniwersytetu Śląskiego.

Nigdy w historii ludzkości nie byliśmy jako gatunek w takim momencie i miejscu. Nigdy jeszcze nie staliśmy wobec takiego wyzwania. Według najnowszego raportu Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (IPPC) punktem krytycznym dla cywilizacji ludzkiej będzie wzrost temperatury na Ziemi o 1,5°C, co możemy osiągnąć już w 2030 roku. Konsekwencji takiego stanu może być wiele, od podniesienia się poziomu mórz i oceanów, a w rezultacie zatopienia sporej części ludzkich osiedli, po niekontrolowane susze i inne zjawiska atmosferyczne niszczące nasze uprawy. Jednym z najczęściej powtarzanych zagrożeń jest zmniejszenie się bioróżnorodności przez wyginięcie dużego odsetka żyjących obecnie gatunków roślin i zwierząt.

Ostrzeżenie przed zmianami, do których prowadzi swobodne poczynanie sobie z naszą planetą, jest dziś na ustach wielu ludzi. Klimatowi ostrzegania przed zmianami klimatu służy odbywający się właśnie w Katowicach Szczyt Klimatyczny ONZ COP24. Obradujący są teraz w kluczowym etapie szczytu. Po tygodniu prezentacji, dyskusji i propozycji rozpoczynają właśnie intensywne prace nad osiągnięciem porozumienia, które ma być kolejnym krokiem po Porozumieniu paryskim (COP21, Paryż 2015), mającym na celu ratowanie nas przed klimatyczną katastrofą.

Tymczasem naukowcy debatują już nad tą kwestią od lat. W 2004 roku w tygodniku „Nature” ukazał się artykuł, w którym badacze z różnych ośrodków położonych na czterech kontynentach rozpatrywali możliwe scenariusze postępujących zmian. Najłagodniejszy mówi o tym, że do 2050 roku wyginie około 18 procent żyjących obecnie gatunków, najostrzejszy aż o 35 procentach.

Jednym z badaczy środowiska, którzy w naszym kraju najwyraźniej i najciekawiej mówią o nadchodzących zmianach jest prof. dr hab. Piotr Skubała z Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Śląskiego, który uczestniczy w tworzeniu międzynarodowych programów edukacyjnych, przeprowadza różne szkolenia i zajęcia, a w tygodniach poprzedzających COP24 na katowickim rynku prowadził otwarte spotkania tematyczne, które przyciągnęły całkiem sporą publiczność. Prof. Skubała był także sygnatariuszem listu naukowców z całego świata, ostrzegającego ludzkość przed zbliżającym się kryzysem ekologicznym. Pisaliśmy o tym tu: Naukowcy ponawiają ostrzeżenie sprzed 25 lat. Zapytany o ramowe informacje dotyczące omawianych zagrożeń, naukowiec podkreśla przede wszystkim kilka – omawiamy je poniżej.

Jesteśmy w trakcie szóstego wielkiego wymierania w historii Ziemi. Zmiany klimatyczne są jedną z jego głównych przyczyn. Tak zwane masowe wymieranie jest zjawiskiem cyklicznym. Najlepiej nam znane, poprzednie, zmiotło 65 milionów lat temu z powierzchni naszej planety panujące na niej wtedy dinozaury. Ich dominacja zaczęła się podobnie – kiedy 250 milionów lat temu zaczął się rozpadać superkontynent zwany Pangeą, intensywna aktywność wulkanów radykalnie zmieniła warunki życia na Ziemi i doprowadziła do wyginięcia około 90 procent żyjących wtedy gatunków. Wielkie jaszczury, wówczas jeszcze nie tak ogromne, przetrwały ten kataklizm i mogły zacząć się rozwijać.

Tropy prowadzące nas do tezy, że obecnie jesteśmy w trakcie kolejnego masowego wymierania historycznie sięgają ponad 500 lat. Tempo znikania gatunków zwierząt, obserwowane przede wszystkim na ssakach, stopniowo przyspiesza i jest obecnie na poziomie kilkaset razy szybszym, niż w ciągu ostatnich kilkudziesięciu milionów lat. Tym razem nie widzimi jednak zjawisk, które leżały u podstaw wcześniejszych katastrof i dlatego za główną przyczynę tych zmian uznajemy ludzką cywilizację.

Najgorsze jednak jeszcze przed nami. Wnioskując z publikacji w „Nature” i z innych źródeł, mówi się dziś, że do 2100 roku może wyginąć nawet połowa żyjących dziś gatunków roślin i zwierząt. Realizacja postanowień Porozumienia Paryskiego pozwoliłaby na ograniczenie ocieplenia do 2,7-3,5°C do końca stulecia. Tymczasem jako punkt krytyczny ocenia się dzisiaj wzrost temperatury powyżej 1,5°C. Żeby nie przekroczyć tego poziomu - podkreśla prof. Skubała - musielibyśmy do 2050 roku ograniczyć powodowaną przez cywilizację emisję CO2 praktycznie do zera (netto, czyli tyle samo emitowania i pochłaniania). Czy to możliwe? Tylko jeśli pracować na to będą zarówno władze odpowiedzialne za gospodarkę energetyczną, przedsiębiorstwa i zywkli ludzie, którzy mają wpływ na to, kto rządzi i na to, jak ogrzewają swoje mieszkania, jak dojeżdżają do pracy i jak gospodarują swoimi odpadami. Jest dużo do zrobienia.

 

Artykuł ukazał się w ramach kampanii Uniwersytet Śląski – dla klimatu.

 

Uniwersytet Śląski - dla klimatu