Jesteś tutaj

Co roku w wigilijny wieczór wypatrujemy pierwszej gwiazdki. W najbliższym czasie ponad wszelką wątpliwość ową gwiazdką będzie planeta, najjaśniejszy po Słońcu i Księżycu obiekt na naszym niebie, czyli Wenus.

Słońce nad Śląskiem schowa się pod horyzontem kilkanaście minut przed godziną 16.00, wtedy już nad południowym zachodem będziemy mogli dostrzec bardzo jasno świecący punkt. W związku z tym, że orbita tej planety jest mniejsza od orbity ziemskiej, można ją oglądać albo krótko po zachodzie Słońca (tak jak to ma miejsce obecnie), albo na krótko przed wschodem Słońca. Dlatego też w przeszłości była nazywana gwiazdą wieczorną lub gwiazdą poranną (zaranną), jutrzenką. Wenus przez niektórych jest nazywana młodszą siostrą Ziemi. Istotnie ma rozmiary porównywalne do naszej planety, ale na tym podobieństwa się kończą. To, co nadaje jej blasku i co możemy zobaczyć, to tylko zewnętrzne warstwy chmur, czyli atmosfera.

Atmosfera Wenus ma gęstość ponad 90 razy większą niż atmosfera ziemska, jest bogata w dwutlenek węgla, który wywołuje tzw. efekt cieplarniany, co skutkuje tym, że przy powierzchni temperatura dochodzi do +480°C – skały żarzą się. Na powierzchnię Wenus spadają mgły, rosy, deszcze składające się głównie z kwasów, zaś najsilniejsze wyładowania atmosferyczne znane nam z obserwacji ziemskich to nic nieznaczące iskierki w porównaniu z tym, co dzieje się w tamtej atmosferze. Jest to jednocześnie odpowiedź na pytanie, dlaczego wszystkie sondy kosmiczne, które dotarły do powierzchni, pracowały tam zaledwie kilkadziesiąt minut. Pierwszą, która osiągnęła powierzchnię planety, była radziecka sonda Wenera 7. Wystrzelono ją z Ziemi 17 sierpnia 1970 roku i weszła w atmosferę Wenus 15 grudnia 1970 roku. Po 35-minutowym locie przez atmosferę – prawdopodobnie silny wiatr uszkodził spadochron – lądownik dotarł do powierzchni i przez kolejne 23 minuty nadawał słabe sygnały telemetryczne. Wenera 7 stała się więc pierwszą sondą kosmiczną, która przesłała dane z powierzchni innej planety.

Wieczorem 24 grudnia będziemy mogli oglądać Wenus kilkanaście stopni nad horyzontem o jasności -4,3 magnitudo. Nieco wyżej, na lewo do Wenus, zobaczyć będziemy mogli Marsa. Świeci słabiej, jednak jasność 0,8 magnitudo pozwoli odnaleźć go na wieczornym niebie bez trudu. Jego różowe zabarwienie umożliwi odróżnienie go od innych obiektów wtedy widocznych. To czerwonawe zabarwienie bierze się stąd, iż w gruncie marsjańskim występuje spora ilość związków żelaza – po prostu rdzy. Dlatego, że orbita Marsa jest większa niż orbita Ziemi, warunki klimatyczne tam panujące są o wiele surowsze niż u nas. Średnie temperatury wahają się od -90°C do +40°C zaś ciśnienie atmosferyczne jest rzędu 900 Pa. Jest to również planeta, co do której ludzkość żywi wielkie nadzieje, że za kilkadziesiąt lat wylądują tam ludzie. Pamiętać jednak należy, że współczesne statki kosmiczne potrzebują około 7 miesięcy na przebycie drogi z Ziemi na Marsa i tyle samo na powrót.

To jednak, co widzimy przede wszystkim na niebie, to gwiazdy układające się w konstelacje. Wieczorem jeszcze te jesienne, czyli Andromeda, Pegaz, Perseusz, zaś później Orion, Byk i Bliźnięta, a także Mały Pies i Wielki Pies z jasnym Syriuszem.

 

Jacek Szczepanik

Niebo 24 grudnia 2016  roku (obraz programu Stellarium)
Mapa nieba zimowego. Rys. Jacek Szczepanik
Słowa kluczowe (tagi):