Niewierne żony i grzeszni kochankowie
Myśląc o średniowieczu, zwykliśmy przywoływać czarno-szare barwy odzwierciedlające ponure czasy naznaczone wojnami, przesądami, zarazami i głodem, które zyskały miano „wieków ciemnych”. Jak mylna i jednostronna jest ta charakterystyka, udowadnia w swoich badaniach dr hab. Bożena Czwojdrak, adiunkt w Instytucie Historii na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego
Historyczka głównym tematem swoich badań uczyniła genealogię szlachecką i możnowładczą, a także monarchię w Polsce w okresie późnego średniowiecza. W ostatnich latach obiektem jej badań stały się polskie dwory późnośredniowieczne i wczesnonowożytne. To kontynuacja fascynacji burzliwymi, ale i barwnymi dziejami dwóch braci żyjących w XV wieku – Dziersława i Jana Rytwiańskich. Badaczka zgłębiła także sensacyjne życie rodziny Jana Hińczy z Rogowa oraz niezwykła i porywająca biografia ostatniej, czwartej żony Władysława II Jagiełły, Zofii Holszańskiej.
Badania średniowiecznych dworów, jak się okazało, stały się kopalnią wiedzy. Pojawił się m.in. wątek dotyczący skomplikowanej sytuacji królewskich żon, polskich królowych, zakresu ich kompetencji, sposobu zarządzania dworami, a także zaskakujący i mało znany temat dworskich skandali.
Dogłębne badania, wsparte kompilacją wielu źródeł, pozwoliły na obalenie wielu funkcjonujących od wieków stereotypów. Jednym z nich było przekonanie o ponurych nastrojach panujących na dworze Władysława Jagiełły, wysnute na podstawie preferowanych przez króla czarnych i szarych barw. Tymczasem całkiem niedawno historycy podważyli tę tezę. Jak się okazuje, na zlecenie bogatych kupców mediolańskich farbiarzom około 1380 roku udało się uzyskać sukno o głębokim czarnym kolorze, w którym zakochała się niemal cała ówczesna Europa. Nie był więc król Władysław władcą posępnym, ale modnym. Podobnie upadł mit o szarości, która wbrew naszym obecnym wyobrażeniom, była kolorem radosnym. Świadczą o tym przekazy zawarte w ówczesnych pieśniach, w których trubadurzy, minnesingerzy czy rybałci zachęcali: jeżeli masz radość w sercu – ubieraj się na szaro.
Historia zapisana w… rachunkach
Jednym ze źródeł, z którego czerpią wiedzę mediewiści, są rachunki dworskie, a zachowało się ich, o dziwo, wcale niemało, znaczna ich część pochodzi z okresu panowania Władysława Jagiełły. Skarbnicą wiedzy okazują się rachunki dworskie, królewskie, podrzędcze, kwitancje i wiele innych. W zachowanych spisach wydatków znajdują się przeróżne informacje, łącznie z tym, co i ile król oraz królowa jedli na śniadanie, a także jakie kupowano materiały na monarsze szaty. Niestety nie mamy tak świetnego źródła jak nasi sąsiedzi Czesi dysponują oni znakomitymi kronikami z tego okresu, wzbogaconymi ilustracjami, dzięki którym są oni w stanie odtworzyć strój pary królewskiej z niemal każdej pory roku.
Najwartościowszym źródłem badań średniowiecznych dworów pozostaje kronika Jana Długosza. Roczniki, czyli kroniki słynnego Królestwa Polskiego w 12 tomach opisują historię Polski od najdawniejszych czasów do 1480 roku. Choć kanonik krakowski przygotowywał się do swojej pracy niezwykle uczciwie, widać jednak, że nie potrafił ukryć swoich sympatii czy niechęci. Oprócz bezcennych informacji o znaczących wydarzeniach historycznych kronika zawiera również wiele dworskich sensacyjek. Był bowiem Jan Długosz, jak każdy kronikarz, niezłym plotkarzem. Wiele więc wiadomości siłą rzeczy nie uchroniło się przed stronniczością autora. Stosunek do opisywanego władcy miał zasadnicze znaczenie, jeśli cieszył się on sympatią kronikarza, ten oczywiście przypisywał mu mnóstwo pozytywów, jeśli jednak z jakiegoś powodu nie zaskarbił sobie sympatii mistrza Jana, tak jak to było w przypadku rodu Jagiellonów, starał się ich przedstawić w mało interesującym świetle. I to zapewne stało się powodem „uwięzienia” kroniki przez potomka Jagiellonów Zygmunta III Wazę, który zabronił publikacji dzieła Długosza.
W Polsce prawie wszystkie kroniki pisane były przez duchownych, można więc słusznie podejrzewać, że autorzy stronili od pikantnych szczegółów życia dworskiego. Z tej poprawności wyłamał się jednak archidiakon gnieźnieński Jan z Czarnkowa. Zaangażował się on w działania ugrupowania legitymistów, którzy po śmierci Kazimierza Wielkiego chcieli osadzić na tronie polskim jego wnuka Kaźka Słupskiego, przeciwstawiając się wyborowi Ludwika Węgierskiego. Jan próbował włamać się do sarkofagu Kazimierza Wielkiego, aby wyciągnąć grobowe insygnia koronacyjne. Zadenuncjowali go wtedy i złapali biskup krakowski Zawisza z Kurozwęk i Mikołaj z Kórnika. Jan został pozbawiony swojego urzędu i skazany na banicję, sfrustrowany zaczął więc pisać kronikę. Jak łatwo się domyślić, nie oszczędził w niej swoich wrogów. I tak biskup krakowski Zawisza z Kurozwęk według opisu Jana zginął, wspinając się na stóg siana, gdzie ukryła się piękna młynarzówna, którą zamierzał posiąść. Kronikarz złośliwie dodał, że kiedy leżał na marach, wokół harcowały rozmaite diabły i zewsząd lipiec –wrzesień 2015 badania naukowe 15 Władysław Jagiełło i Zofia Holszańska słychać było nawoływanie: pójdziemy na hops, czyli na rozpustę.
Nie oszczędził również biskupa poznańskiego Mikołaja z Kórnika, pisząc, że z powodu chuci nadmiernej potworzyły mu się w miejscach intymnych ohydne ropnie. Sprawa udziału Jana w spisku ucichła dopiero po śmierci Ludwika Węgierskiego, Zawiszy z Kurozwęk i Mikołaja z Kórnika. Pozostała kronika, z której zapisów korzystały następne pokolenia. Dziś wielu faktów nikt nie jest już w stanie zweryfikować.
Gdzie zatem tkwi prawda: czy w bałwochwalstwach kronikarzy będących na łasce dworskiego garnuszka, czy w ziejących nienawiścią i chęcią zemsty zapisach banity? Dr hab. Bożena Czwojdrak z uśmiechem konkluduje: może to być przestrogą dla wszystkich, aby biografom czy dziennikarzom w niczym się nie narażać, mogą bowiem mściwym piórem na wieki obraz ohydny uwiecznić.
Zdaniem historyczki każdy kronikarz ma prawo do subiektywnej oceny, co znacznie utrudnia weryfikację faktów, żaden jednak z polskich dziejopisarzy nie dorównał w ubarwianiu i plotkarstwie czeskiemu duchownemu Kosmasowi, a mimo to jego kronika pozostaje głównym źródłem historii dawnych Czech. Liczba bulwersujących skandali zapisana przez duchownego zaskakuje do dziś.
Romanse, zdrady i skandale
Nie obyło się bez skandali na dworze walecznego Władysława Jagiełły. W blisko 50-letnim okresie panowania (1386–1434) towarzyszyły monarsze cztery żony: Jadwiga Andegaweńska, Anna Cylejska, Elżbieta Granowska i Zofia Holszańska (o jej życiu dr hab. Bożena Czwojdrak wydała w 2012 roku książkę pt. Zofia Holszańska. Studium o dworze i roli królowej w późnośredniowiecznej Polsce). Trzy z królewskich żon były oskarżone o zdradę. Nawet Jadwigi Andegaweńskiej nie ominęła aura skandalu, jego powodem był Wilhelm Habsburg, z którym była zaręczona. Na przeszkodzie ich związku stanęły jednak względy polityczne, które nakazywały młodziutkiej królewnie węgierskiej przyjąć koronę polską, a następnie poślubić wielkiego księcia litewskiego Jagiełłę.
Po śmierci Jadwigi (w 1399 roku) kolejną żoną Władysława była Anna Cylejska. Kiedy przybyła do Krakowa i okazało się, że – delikatnie mówiąc – nie grzeszyła urodą, Jagiełło obraził się na swoich posłów, którzy zawarli w jego imieniu wstępne małżeństwo z Anną. Aż na cztery lata odsunął ich od dworu królewskiego, pozwalając powrócić dopiero, kiedy na świat przyszła ich córka Jadwiga. Mimo braku urody przypisywano Annie romans z arcybiskupem gnieźnieńskim Mikołajem Kurowskim, co – jak tłumaczy badaczka – było zapewne wynikiem osamotnienia królowej.
Romantyczna, ale także niepozbawiona skandalizującego zabarwienia opowieść wiąże się z trzecią żoną – Elżbietą Granowską, kobietą już po czterdziestce, wdową po dwóch mężach, otoczoną gromadką dzieci. Wielce musiała zachwycić króla, skoro postawił na szali koronę. Stwierdził bowiem, że jeżeli panowie polscy nie pozwolą mu na to małżeństwo, wyjedzie, rezygnując z tronu. Można się tylko domyślać, jak piękną, powabną i niezwykłą kobietą musiała być królewska wybranka serca. Różnica wieku między nimi była prawdopodobnie niewielka, choć na temat roku urodzenia króla istnieją dwie wersje: według jednej był najstarszym synem Olgierda (z 1352 roku), według drugiej – najmłodszym (z 1362 roku). Królewskie szczęście nie trwało długo u boku pięknej Elżbiety, ponieważ trzy lata po ślubie królowa zmarła na gruźlicę.
Po dwóch latach żałoby pojawia się czwarta i ostatnia żona Jagiełły, Zofia Holszańska, bohaterka największego i najpikantniejszego skandalu. Zaledwie 18-letnia księżniczka litewska, wychowana w domu, w którym znacznie łagodniej niż w Polsce traktowano dworską etykietę, otaczała się młodymi szlachcicami, co, zważywszy na znaczną różnicę wieku małżonków, nikogo dziwić nie powinno. Wokół tętniła muzyka, tańce i zabawa. Być może to właśnie – jak sądzi historyczka – przyczyniło się do posądzenia królowej o cudzołóstwo. Sześciu rycerzy oskarżono o romans z Zofią, tak bowiem zeznały na torturach jej dwórki. Trzem rycerzom udało się uciec, resztę wtrącono do więzienia. Pikanterii opowieści dodaje fakt, że królowa nosiła w łonie trzecie dziecko Jagiełły, Kazimierza Jagiellończyka, przyszłego króla Polski. Królowa dwukrotnie złożyła przysięgę niewinności. Kiedy sprawa nieco ucichła, Zofia oskarżyła o zniesławienie Jana Strasza z Białaczewa, który miał rozpuszczać plotki o jej wiarołomstwie, postawiła go przed sądem, zmusiła do złożenia przeprosin i wtrąciła do więzienia.
Czy oskarżenia królowej były całkowicie bezzasadne? Dr hab. Bożena Czwojdrak przyznaje, że wątpliwości wzbudza Jan Hińcza z Rogowa, który był zafascynowany Zofią, spędzał u jej boku dużo czasu, zarządzał dobrami królowej, a po jej śmierci popadł w dewocję, fundował bardzo dużo kościołów, klasztorów, altarii. Zakonników w Krzepicach w notach komemoracyjnych prosił o modlitwę za duszę królowej i odpuszczenie grzechów Janowi Hińczy. Mimo odrzucania przez kapitułę katedry kolejnych jego suplik, walczył uporczywie o miejsce własnego pochowku w pobliżu kaplicy królowej Zofii, zadawalając się wreszcie małą wnęką pod schodami, w pobliżu swojej ukochanej. Niewielką przestrzeń ozdobił freskami ruskimi, na wzór kaplicy królowej Zofii Holszańskiej. Czy było to uczucie odwzajemnione? O tym jak na razie nic nie wiadomo.