Konieczność stopniowego odchodzenia od węgla czy niestabilna sytuacja polityczna w kraju i za granicą powodują, że w ostatnich latach często mówi się o bezpieczeństwie energetycznym i dywersyfikacji źródeł energii. Jednym ze sposobów na ich zagwarantowanie może być zwrócenie się w kierunku klastrów energii. 

Klastry energii nie mają w Polsce długiej tradycji i dopiero od paru lat zaczynają „pączkować”. Dotychczas niezbyt sprzyjał ich powstawaniu raczej niepewny status prawny, choć to – za sprawą przepisów mających wejść w życie z początkiem 2024 roku – może się wkrótce zmienić. Mgr Artur Tyński, doktorant na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, przygląda się w swoich pracach badawczych odnawialnym źródłom energii (OZE), energii jądrowej, a także klastrom energii. Te ostatnie postrzega jako istotny czynnik mający wzmocnić bezpieczeństwo energetyczne poprzez zapewnienie samowystarczalności lokalnym społecznościom czy też umożliwiający transformację w kierunku zielonej gospodarki.

Sieć

Co rozumiemy pod pojęciem klastrów energii? Są one pewną strukturą organizacyjną, rodzajem tzw. społeczności energetycznej, która w naszym kraju funkcjonuje na podstawie porozumienia cywilnoprawnego. Nie należy ich postrzegać jako dostawców energii, a raczej jako sieć, dzięki której energia jest dystrybuowana.

– Zadaniem klastrów jest skoordynowanie działań podmiotów wchodzących w ich struktury. Z reguły mówimy w tym przypadku o samorządzie terytorialnym, spółkach komunalnych, a także największych przedsiębiorcach energochłonnych, ale na poziomie średniego napięcia. Oznacza to, że raczej nie znajdzie się tu miejsce dla dużej huty, już jednak fabryka produkująca samochody, pudełka albo widelce jak najbardziej będzie się kwalifikowała – dodaje młody naukowiec.

Na Zachodzie, gdzie instytucje społeczności energetycznych istnieją od końcówki XX wieku, są one dużo bardziej ugruntowane, dzięki czemu mogą rzeczywiście koordynować dostawy dużego wolumenu energii elektrycznej dla samorządu, przemysłu, usług czy mieszkańców. Tak dzieje się między innymi w Stanach Zjednoczonych, w Niemczech, Holandii, Finlandii.

Zwiększenie efektywności

Samorządy terytorialne coraz częściej inwestują w fotowoltaikę, a ta najbardziej efektywna będzie w lipcu i sierpniu, gdy niektóre placówki, zwłaszcza szkoły, pozostają zamknięte lub działają w mocno ograniczonym zakresie. Oznacza to, że w tym czasie spora część energii nie jest najefektywniej wykorzystywana. Inaczej mogłoby to wyglądać, gdyby samorząd terytorialny wchodził w skład klastra energii.

– Energia produkowana przez szkołę jest przesyłana do dystrybutora. Po pewnym czasie część tej energii może powrócić do placówki lub otrzymuje ona ekwiwalent pieniężny. Przyjmijmy, że w tym samym okresie wakacyjnym działa jakaś spółka komunalna, np. wodociągi, która całą dobę potrzebuje prądu. Gdyby szkoła produkowała energię, lecz z niej nie korzystała, jej nadmiar mógłby przepłynąć bezpośrednio do spółki komunalnej. Klastry energii poprzez koordynatora pełniącego funkcję agregatora mogą zatem takie procesy umożliwić, prowadząc dzięki temu do efektywniejszego zarządzania energią na lokalnym poziomie – tłumaczy mgr Artur Tyński.

Skoro idea ta brzmi tak dobrze, dlaczego klastry energii wciąż nie są szeroko rozpowszechnione?

Podstawy prawne

Przepisy obowiązujące dotąd w Polsce obejmujące klastry energii były na tyle ogólne, że nie pomagały w ich organizacji – brakowało narzędzi, dzięki którym twórcy społeczności energetycznej mogliby skutecznie nią zarządzać.

Doktorant z UŚ wymienia obowiązujące w Polsce przepisy regulujące funkcjonowanie klastrów energii, włącznie z najnowszymi wytycznymi europejskimi. Jako pierwszą wskazuje ustawę z 1997 roku dotyczącą prawa energetycznego, a następnie ustawę o odnawialnych źródłach energii z 2016 roku, w której niejako w sposób specjalny potraktowano OZE. Od 2017 roku w Polsce zaczęły powstawać pierwsze społeczności energetyczne – klastry energii tworzono przede wszystkim w miastach, na bardziej zurbanizowanych obszarach. Dla terenów wiejskich zostały przeznaczone spółdzielnie energetyczne, których rozwój także był znacznie ograniczony. Zdaniem mgr. Artura Tyńskiego lata 2018 i 2019 spowodowały „małe trzęsienie ziemi”, ponieważ na poziomie europejskim wprowadzono wtedy dwie dyrektywy, choć wypracowane przez różne środowiska w ramach unijnej administracji. W związku z tym normy z nich wynikające poniekąd się wykluczają, niemniej zobowiązują one państwa członkowskie Unii Europejskiej do wdrożenia przepisów wprowadzających jeszcze więcej rodzajów społeczności energetycznych, a także systemu wsparcia ich rozwoju. Ostatecznie podmiot, który jest członkiem takiej społeczności, w tym klastra, ma mieć zagwarantowaną tańszą energię elektryczną. Kilka lat zajęło przystosowanie polskiego prawa do wytycznych europejskich, ale zmiany zostały już wprowadzone, a ogłoszone przepisy mają wejść w życie częściowo 1 stycznia 2024 roku, a w pełni 1 lipca 2025 roku.

– Obecnie klastry energii są wciąż na etapie organizacyjnym. Klastry znajdujące się w województwie śląskim gromadzą już członków samorządów terytorialnych, przedsiębiorstwa, spółki komunalne czy organizacje pozarządowe. Nadal jednak nie jest to raczej duża działalność. Najczęściej polega ona na pozyskiwaniu różnych dofinansowań na budowę źródeł energii elektrycznej – farm fotowoltaicznych, wiatraków czy magazynów energii. Cały sektor raczkuje, aczkolwiek rzeczywiście dzieje się w tym momencie dość dużo. Trwa nabór na klastry pilotażowe w ramach krajowego planu odbudowy, powstają też różne projekty techniczne i budowlane na kolejne inwestycje – mówi doktorant.

Ku zielonej energii

Tworzenie nowych społeczności energetycznych może też być rozwiązaniem, choćby tymczasowym, dla tak potrzebnej Polsce transformacji energetycznej i konieczności odejścia od elektrowni węglowych. Jest też istotnym krokiem do zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego kraju.

Jak już wspomniano, wszelkiego rodzaju społeczności energetyczne uwzględnione są w prawodawstwie europejskim i jako takie wpisują się w politykę klimatyczną. Klastry z założenia mogą korzystać z różnych źródeł energii, również emisyjnych – opartych na węglu czy gazie, jednak tzw. zielona energia jest bardziej pożądana. Przejawem sympatyzowania z OZE jest ogłoszona niedawno nowelizacja UC99 do ustawy o odnawialnych źródłach energii. Zgodnie z nią przewidziano wsparcie dla klastrów, którego wysokość zależy zarówno od poziomu samowystarczalności, jak i od tego, czy produkowaną energię można nazwać zieloną.

– Mimo bardzo intensywnej od ok. 6–7 lat transformacji energetycznej wciąż większość energetyki polskiej opiera się na węglu, a przez to jest ona jedną z najbardziej emisyjnych gospodarek w UE. W ramach Green Dealu jesteśmy zobowiązani do tego, by emisję ograniczyć. Poza kwestiami politycznymi będzie nam się to po prostu gospodarczo opłacało, ponieważ obecnie nasze spółki energetyczne odczuwają problemy związane z pozyskaniem wsparcia finansowego czy kredytowego, by realizować różne inwestycje – wyjaśnia mgr Artur Tyński.

Zwiększenie bezpieczeństwa energetycznego

O tym, że bezpieczeństwa energetycznego nie należy bagatelizować, dobitnie przypomniała tocząca się wciąż wojna w Ukrainie, nieustannie nękanej przez Rosjan m.in. atakami na infrastrukturę energetyczną. Wzmocnieniem dla tej gałęzi gospodarki w naszym kraju będzie rozproszenie źródeł energii gwarantowane przez klastry.

Należy przy tym pamiętać, że równie istotne jest dywersyfikowanie źródeł energii, na co klastry również pozwalają. Wstydliwym problemem Polski jest brak jakiejkolwiek elektrowni jądrowej, która, choć przez lata obiecywana przez rządzących, nadal nie powstała. Młody naukowiec z UŚ zauważa, że postawienie na energetykę jądrową jest koniecznością, a ponadto dużo lepiej spełnia ona wytyczne dotyczące bezpieczeństwa energetycznego niż OZE.

– Energetyka jądrowa jest stabilna, mierzalna i jesteśmy w stanie nad nią zapanować. Wiemy, ile dany reaktor jej wyprodukuje oraz w jakim przedziale czasu. Możemy tym wszystkim zarządzać. Źródła odnawialne są natomiast nieprzewidywalne i czasem generują więcej energii niż potrzeba, a innym razem nie generują jej w ogóle – wyjaśnia mgr Artur Tyński i dodaje, że w tej chwili istnieje kilka projektów jądrowych uwzględnionych w aktualizowanym planie energetyki polskiej do 2040 roku. Jak twierdzi, postawienie na atom, poza zwiększeniem bezpieczeństwa, wpłynie również na zmniejszenie emisyjności polskiej gospodarki.

Weronika Cygan

Artykuł został publikowany w "Gazecie Uniwersyteckiej UŚ" [nr 2 (312) listopad 2023]

Elektrownia wiatrowa na tle nieba o zachodzie słońca, na pierwszym planie panele fotowoltaiczne | fot. Vecstock - Freekpik.com
Mgr Artur Tyński | fot. archiwum prywatne