Jesteś tutaj

Kilka metrów od tras, które przemierzają niezmierzone tłumy turystów, obsadzające ulice, kanały i place Wenecji, panuje kłująca w uszy cisza. W bazylice Santa Maria Gloriosa dei Frari nie rezydują już franciszkanie, dla których w XIII wieku zbudowano tę świątynię. Ich miejsce zajęli ludzie, którzy zdają się pozostawać w równie nabożnym skupieniu.

Weneccy archiwiści, o których mowa, w krużgankach bazyliki zgromadzili dokumentację zajmującą w sumie 80 kilometrów półek. Teraz archiwiści ustępują miejsca naukowcom, którzy wyposażeni w najwyższej klasy sprzęt do digitalizacji danych realizują projekt Weneckiej Maszyny Czasu.

Frédéric Kaplan z Laboratorium Humanistyki Cyfrowej (DHLAB, Digital Humanities Laboratory) Politechniki Federalnej w Lozannie w Szwajcarii jest pomysłodawcą i szefem zespołu, który jako cel postawił sobie digitalizację tysiąca lat wspaniałej historii włoskiego miasta na wodzie. Projekt, który nazwano Wenecką Maszyną Czasu, przenosi do cyfrowego świata takie dokumenty jak mapy, monografie, manuskrypty i zapisy nutowe. Są tam obszerne dane demograficzne, kroniki, księgi finansowe, dokumenty urzędnicze, obrazy, grafiki i cała gama mniej lub bardziej formalnych zapisków, takich jak na przykład dzienniki podróżnicze. Większość z nich, zapisana po łacinie lub lokalnym weneckim dialekcie, nigdy nie była czytana przez nowoczesnych historyków.

Już przed rozpoczęciem projektu włoskie Ministerstwo Kultury rozpoczęło skanowanie dokumentów archiwalnych, ale dopiero Wenecka Maszyna Czasu wprowadziła technologię i koncepcje, dzięki którym całość będzie czymś znacznie poważniejszym, niż tylko digitalizacją zasobów. Bardzo szybkie skanery, same przewracające strony zabytkowych tekstów, mogą skanować nawet kilkumetrowe plansze, a w ciągu godziny przetwarzają nawet kilka tysięcy stron obrazu w wysokiej rozdzielczości.

Celem prac nie jest wyłącznie stworzenie cyfrowych kopii i ich publiczne udostępnienie, jak często postępuje się z archiwami. Dokumenty, także te odręcznie zapisane, dzięki zaawansowanej technologii i algorytmom, które opracowano w DHLAB, przetwarzane są na cyfrowe teksty, które umożliwiają wyszukiwanie i porządkowanie informacji. Maszyny działające na algorytmach opartych na sztucznej inteligencji wraz z kolejnymi poznawanymi tekstami będą się uczyć rozpoznawać charakter pisma, kojarzyć nazwy, struktury i gatunki tekstów.

W następnej dekadzie do projektu mają być włączone urządzenia, które mają potrafić czytać książki, nawet bez ich otwierania. Ta technologia, obecnie opracowywana na na lozańskiej uczelni, oparta jest na stosowanej w medycynie tomografii komputerowej. Wymaga jednak najpierw rozpoznania „ciała”, w które wejrzeć mają promienie rentgenowskie. Szwajcarscy naukowcy badają więc skład starych atramentów, wykorzystywanych do tworzenia ksiąg. Może to zająć nawet ponad 5 lat – twierdzi Kaplan – ale gra jest warta świeczki. Nie tylko umożliwi to szybsze skanowanie, ale uchroni także najwrażliwsze dokumenty, które zniszczyć by się mogły od samego otwierania.

Korzyści, jakie przynieść ma ten projekt, znacznie wykraczają tylko poza pracę historyków. Nie mniej zainteresowani wydają się chociażby ekonomiści i... epidemiolodzy, którym projekt da dostęp do zapisków i świadectw dziesiątek tysięcy obywateli, a tym samym pozwoli prześledzić takie zjawiska jak rozwój rynków finansowych albo to, jak rozprzestrzeniały się choroby i plagi. Możliwości otwierają się również przed przedstawicielami innych dyscyplin – badaczami kultury, socjologami, architektami, czy nawet biologami i geologami.

Naukowcy nie wahają się więc określać tego przedsięwzięcia w największych superlatywach.

– Jesteśmy w stanie ciągłego podekscytowania, kiedy myślimy o możliwościach, jakie przyniesie nam ten projekt – mówi Lorraine Daston, dyrektor Instytutu Historii Nauki Maxa Plancka w Berlinie. Wenecja zdaje się doskonałym miastem dla takiego przedsięwzięcia. Założona przez Rzymian w V wieku, swój średniowieczny i późniejszy rozkwit zawdzięcza rozwojowi silnego społeczeństwa (dziś nazwalibyśmy je obywatelskim) i dzielnicy kupieckiej, w której właściwie narodziła się nowożytna bankowość. A wszystko to było skrzętnie zapisywane i przechowywanie. Weneckie archiwa zawierają więc każde przedsięwzięcie polityczne, niemal każdą transakcję, szczegóły każdego statku, który wpłynął lub opuścił wenecki port.

Na tym jednak nie koniec. Jeżeli przedsięwzięcie się powiedzie, badacze chcą rozszerzać je stopniowo na kolejne europejskie historyczne ośrodki kultury, władzy i finansów, a następnie łączyć te bazy, tworząc coś na kształt potężnej historycznej sieci społecznej pokazującej jak handel, wiedza i kultura rozwijały się przez wieki na całym kontynencie. Odtworzenie tego to próba zmierzenia się z wielkim (kto wie, czy nie bardzo niebezpiecznym) marzeniem ludzkości.

 

Opracowano na podstawie artykułu The ‘time machine’ reconstructing ancient Venice’s social networks umieszczonego w serwisie www.nature.com.

Plac Św. Marka w Wenecji - obraz Canaletto „Walka byków”, obraz Cimarolli, zdjęcie współczesne
Słowa kluczowe (tagi):