Jesteś tutaj

Krótka historia tego, jak nauka zajmowała się baśniami.

Bajki, a właściwie baśnie, mogą być fascynującym przedmiotem badań. W oczywisty sposób zajmują się nimi folkloryści i etnografowie, ponieważ źródłem dla większości bajek, które dziś znamy, opowiadamy i oglądamy, są bajki ludowe, które przez całe wieki były w ustnej formie powtarzane w małych wioskach i wielkich miastach całego świata. Równie interesujące baśnie okazują się przedstawicieli takich dyscyplin jak literaturoznawstwo, kulturoznawstwo, socjologia, czy psychologia.

W XIX wieku po raz pierwszy stały się przedmiotem zainteresowania badaczy. Bracia Grimm – Wilhelm i Jacob – nie byli bajkopisarzami, ale uczonymi językoznawcami, członkami Akademii Nauk w Berlinie. Ich największym dziełem nie jest zbiór bajek, ale Słownik niemiecki z 1852 roku. Dziś znamy ich jednak dlatego, że przez wiele lat zbierali i opracowywali baśnie, mity i opowiadania ludowe z całego niemieckojęzycznego świata. Warto zauważyć, że taka praktyka w XIX wieku stawała się popularna. Niczym innym, poza opracowaniem artystycznym, nie różni się od tego zbiór Ballad i romansów Adama Mickiewicza.

Dbano w ten sposób o zachowanie śladów dawnych kultur i tradycji – i było to jedno z najskuteczniejszych działań, jakie nauki humanistyczne kiedykolwiek wykonały. Nie ma już nic, albo prawnie nic w naszym życiu z tych starych kultur, przedpiśmiennych tradycji ludowych. Zostały tylko bajki, które bez kompleksów weszły na narracyjne salony, zajmowane wcześniej przez kulturę dworską, awanturnicze historie, żywoty świętych i tradycję śródziemnomorskiego antyku. Kto wie, jak wyglądałby nasz świat bez Czerwonego Kapturka i Królewny Śnieżki?

Skoro już jednak zebrano potężny materiał baśni i podań ludowych – przyszedł czas na naukowy, teoretyczny namysł nad nimi. Czas panowania w naukach społecznych i humanistycznych formalizmu i strukturalizmu w pierwszej połowie XX wieku bardzo temu sprzyjał. Z pewnością najlepiej rozpoznawalną pracą naukową tego typu jest Morfologia bajki rosyjskiego literaturoznawcy Włodzimierza Proppa.

Za bajki wzięli się też psychologowie i psychoanalitycy. Bruno Bettelheim w pracy Cudowne i pożyteczne w niezwykle przekonujący sposób pokazuje, że baśnie są historiami, które mają duże znaczenie w procesie dojrzewania. Pokazują bowiem świat, w którym możliwe jest szczęśliwe, spełnione życie, ale jasno tłumaczą, że jego osiągnięcie wymaga przejścia przez trudną ścieżkę wyzwań i niesprawiedliwości. Do tego zaś niezbędna jest odwaga, determinacja i dobre serce, bez których nigdy nie zdobędziemy naszej królewny, czyli szczęśliwego życia.

Baśnie – choć tak różne i tak barwne – są jakoś do siebie podobne. Zawsze jest bohater i antagonista, zawsze jest jakaś droga do przejścia i jakiś niezwykły cel – skarb, księżniczka (lub babcia) do uwolnienia albo mądrość do zdobycia. Na drodze bohatera zwykle pojawiają się tajemnicze postaci, które w cudowny sposób wyciągają go z opresji. Tymi podobieństwami, na materialne rosyjskich ludowych bajek magicznych, zajął się właśnie Propp, który odkrył że właściwie wszystkie badane przez niego bajki, to jedna i ta sama opowieść, w której tylko zmieniają się bohaterowie, zadania i miejsca. Udało mu się opracować schemat, składający się z 31 funkcji, które stanowią wyczerpujący zbiór elementów fabularnych każdej bajki magicznej. Nie we wszystkich bajkach są wykorzystane wszystkie funkcje, ale w żadnej nie ma nic ponad te ustalone przez Proppa.

Bajki są bardzo trwałe – czasami jedna historia jest opowiadana przez wieki – ale jako utwory pozbawione oryginalnej, jedynej poprawnej formy (i praw autorskich) są równocześnie niezwykle podatne na to, co dzieje się w świecie dookoła. Są więc wspaniałym obrazem świata, w którym powstają. Ta sama baśń, opowiadana w różnych miejscach i różnych czasach może nam wiele powiedzieć o opowiadających. I nie chodzi tylko o stroje, imiona i nowsze aranżacje wnętrz.

Najciekawsze jest to, co bajki mówią nam o zwyczajach i relacjach między ludźmi.

Dla przykładu: w Disneyowskiej Królewnie Śnieżce z 1937 roku bohaterka trafia do domu krasnoludków, który jest brudny i zaniedbany. Nie tyle proponuje, co narzuca im swoją kobiecą rękę – rękę księżniczki – do sprzątania, gotowania i do czułości (w granicach odpowiednich dla tego typu filmu). Tymczasem w wersji tej bajki relacjonowanej przez braci Grimm bohaterka trafia do domu krasnoludków, w którym „wszystko było małe, ale tak delikatne i czyste, że aż ciężko powiedzieć” (w tych okolicznościach „kto jadł z mojego talerzyka?” nabiera dopiero sensu). Krasnoludki nie poddają się urokowi księżniczki, ale proponują jej prosty układ – jeżeli będziesz prać, sprzątać i dbać o dom, możemy cię przechować i niczego ci nie zabraknie. Jak wiele zmieniło się w obrazie człowieka pracującego i relacji między mężczyzną a kobietą! A jak dużo jeszcze można by powiedzieć o najnowszych, fabularnych wersjach Śnieżki, która tym razem sama bierze sprawy w swoje ręce.

Dzisiaj bajki – których bezgatunkowość wyparła klasyczne baśnie – są doskonałym odbiciem naszego świata, ponieważ jest w nich... wszystko. Są bajki mądre i bardzo proste, są przesadzone i chaotyczne. Są bajki pogłębiające krzywdzące stereotypy, są takie które angażują się w walkę o nowoczesny świat ekologii i równości społecznej, a są takie, które opierają się na zwykłych, ale uniwersalnych wartościach. Rynek bajek – filmów, seriali, książek, nagrań, przedstawień i domowych opowieści – zawiera w sobie to wszystko, czym bardzo chce i czym bardzo nie chce być współczesny człowiek.

Gargamel w swoim laboratorium. Kadr z serialu aniomowanego "Smufry"