Jesteś tutaj

6 lutego 2015 roku prezydent Bronisław Komorowski podpisał nowelizację ustawy o GMO, która zakłada zaostrzenie obowiązujących dotychczas procedur

Nowela reguluje hodowlę w laboratoriach organizmów modyfikowanych genetycznie oraz wprowadza termin GMM – mikroorganizmy genetycznie zmodyfikowane. Obowiązujący jeszcze system polega na wydawaniu zgód na zamknięte użycie GMO. W nowym minister środowiska będzie wydawał „zezwolenia na prowadzenie zakładu inżynierii genetycznej oraz zgody na zamknięte użycie mikroorganizmów i organizmów genetycznie zmodyfikowanych”.

GMO to gatunki, do których, dzięki metodom inżynierii genetycznej, wprowadzono geny z innych gatunków – warunkujące pożądane przez człowieka cechy. – Najbardziej pożądanymi w produkcji rolnej cechami, którymi zajmuje się inżynieria genetyczna, są tolerancja na herbicydy i odporność na szkodniki – tłumaczył kilka lat temu na łamach „Gazety Uniwersyteckiej UŚ” (grudzień 2011) prof. zw. dr hab. Mirosław Małuszyński,  współtwórca Katedry Genetyki na Wydziale Biologii i Ochrony Środowiska UŚ, której kierownikiem był przez prawie 30 lat. – Herbicydy to związki chemiczne, które niszczą chwasty. (…) Do genomu wprowadza się zatem gen tolerancji na herbicydy. Odmiana z takim genem jest najczęstszym produktem inżynierii genetycznej roślin uprawnych. Druga cecha, którą można wprowadzić, to odporność na szkodniki. (…) Szkodnik, który skonsumuje część tkanek rośliny z transgenem, zginie, zaś sama roślina przetrwa bez konieczności opryskiwania.

Inżynierię genetyczna trzeba wyraźnie oddzielić od mutacji polegającej na zamianie lub wyrzuceniu określonej liczby nukleotydów z genomu. Niektóre czynniki mogą sprzyjać mutacjom (jak np. promieniowanie X wywołujące gwałtowne zmiany), ale mutacje są zjawiskami w swej istocie spontanicznymi.

Nowe przepisy, które wejdą w życie 30 dni po ich ogłoszeniu, wprowadzają cztery kategorie, do których trzeba przyporządkować każdy przypadek zamkniętego użycia GMO. Przynależność do kategorii wynika z potencjalnego niebezpieczeństwa, jakie niesie modyfikowany organizm dla zdrowia ludzi, zwierząt albo roślin. I tak kategoria I to „działania niepowodujące zagrożeń lub powodujące znikome zagrożenia”, a kolejne kategorie oznaczają działania powodujące zagrożenia niewielkie (II), umiarkowane (III) i duże (IV).

Działania mieszczące się w kategorii I wymagają wcześniejszego zgłoszenia do ministra środowiska, pozostałe natomiast wymagają jego formalnej zgody. Warunkami jej uzyskania będzie spełnienie wymogów bezpieczeństwa (dotyczących m.in. kwalifikacji osób pracujących z GMO czy sposobu postępowania z odpadami). Ponadto warunkiem dla kategorii III i IV jest m.in. przygotowanie planu na wypadek awarii, np. niekontrolowanego przedostania się GMO do środowiska, czyli tzw. ucieczki (poziomego transferu) genów. – Mamy wtedy do czynienia z outcrossingiem, czyli przekrzyżowywaniem się transgenów – wyjaśniał prof. Małuszyński. – Niepożądane rozprzestrzenienie się ich (…) w naturalnym środowisku może doprowadzić do nieprzewidywalnych zmian w ekosystemach. Konieczne jest zatem monitorowanie takich „ucieczek” oraz efektów, jakie mogą wywołać.

Foto: pixabay.com
Prof. Mirosław Małuszyński pracował także przez 21 lat w Wiedniu, gdzie kierował Sekcją Genetyki i Hodowli Roślin w Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (IAEA)
Powierzchnia upraw GM: na świecie, w krajach uprzemysłowionych i rozwijających się (Rys. Mirosław Małuszyński)
Słowa kluczowe (tagi):