Jesteś tutaj

Podczas konferencji historyków i patologów na Uniwersytecie w Maryland badacze rozważają: na jaką chorobę cierpiał Francisco Goya? Jedna z badaczek, po wyeliminowaniu wszystkich dotychczasowych podejrzeń, postawiła diagnozę o rzadkiej chorobie autoimmunologicznej. Czy to jednak mogło mieć decydujący wpływ na twóczość artysty?

Francisco Goya, malarz nazywany czasem ojcem nowoczesnej sztuki, przez drugą połowę swojego życia był pozbawiony słuchu. Jesienią 1792 roku artysta cierpiał z powodu długotrwałego, ciężkiego, fizycznego bólu, którego opis przypomina objawy kolki. Tej samej zimy został przykuty do łóżka tajemniczą chorobą. Minęły niemal dwa lata, zanim udało mu się wydobrzeć, ale głuchy pozostał już do końca życia. Od tego czasu jego twórczość malarska stała się też o wiele bardziej niepokojąca i straszna.

Badacze – historycy i lekarze – nie mogą jak dotąd dojść do tego, jakie było źródło pogorszenia stanu zdrowia artysty. Podejrzewali między innymi następstwa choroby wenerycznej, zakrzepicę żył, zatrucie ołowiem z farb, polio, zapalenie opon mózgowych lub wodniaka. Czyżby jednak właściwą przyczyną była rzadka choroba autoimmunologiczna? Tak podejrzewa Ronna Hertzano, otorynolaryngolog i badaczka z Uniwersytetu w Maryland.
Każdego roku na Uniwersytecie w Maryland organizowana jest konferencja historyczno-patologiczna (Historical Clinicopathological Conference), czyli rodzaj ćwiczenia badawczo-dydaktycznego, na którym dwóch uczestników ma za zadanie zdiagnozować objawy tajemniczego pacjenta, ważnej historycznej postaci, której tożsamość nie zostaje wcześniej ujawniona. Konferencja w 2017 odbyła się 28 kwietnia, a „tajemniczym pacjentem” był właśnie Francisco Goya, a jedną z uczestniczek była Ronna Hertzano, associate professor na Uniwersytecie w Maryland, która nie potraktowała tego jednak jak zwykłego ćwiczenia, ale przygotowała rozległą analizę.
Listy od przyjaciół artysty ujawniają, że Goya – wówczas uznany portrecista, pozostający pod królewskim patronatem – narzekał na szumy w uszach zanim stał się głuchy. Miał także problemy z równowagą. Pisał, że nie mógł wejść lub zejść ze schodów bez wrażenia, że spadnie. Wspominał też o kłopotach z widzeniem i rozległych bólach głowy, a kiedy leżał obłożnie chory, miał halucynacje i epizody paralityczne. W 1795 roku pisał do Królewskiej Akademii w San Fernando, że nie będzie mógł dalej prowadzić tam zajęć, ponieważ nie usłyszy, co się będzie do niego mówiło.
Ponieważ Goya stracił słuch w obu uszach, Hertzano podejrzewa, że choroba przeniosła się na uszy z mózgu. Zarówno zapalenie opon mózgowych, jak i kiła mogą powodować takie objawy, ale zdaniem badaczki, nie pasują one wystarczająco dokładnie do tego przypadku.
„Należy podejrzewać – zauważa Hertzano – że kiła będzie objawiać się postępującymi przez lata objawami neurologicznymi i demencją. Nie zostało to w ogóle odnotowane w życiu artysty.” Natomiast przetrwanie zapalenia opon mózgowych było w tamtym czasie – z powodu braku antybiotyków – w ogóle mało prawdopodobne. Zatrucie ołowiem, znów, możliwe u malarza tamtego czasu, może powodować bóle brzucha i utratę słuchu, ale po oczyszczeniu organizmu objawy powinny zniknąć, tak jak stało się to z innymi dolegliwościami.
Po wyeliminowaniu wielu możliwości, badaczka z Uniwersytetu w Maryland uznała, że Goya mógł cierpieć na rzadką chorobę autoimmunologiczną, nazywaną zespołem Susaca, która charakteryzuje się halucynacjami, paraliżem i utratą słuchu.
Zespół Susaca polega na tym, że układ immunologiczny atakuje naczynia włoskowate. Spowodowany tym stan zapalny w mózgu może być przyczyną bóli głowy i halucynacji, a uszczerbki w dopływie krwi do oczu i uszu mogą prowadzić do zmian w obrębie wzroku i do utraty słuchu. Taki stan zwykle trwa od jednego do trzech lat.
Goya przetrwał swoją chorobę i w 1799 roku opublikował zbiór 80 akwafort przedstawiających duchy, wiedźmy i upiorne wizje. Jednak Janis Tomlinson, historyczka sztuki z Uniwersytetu w Delaware, twierdzi, że najmroczniejsze prace Goi nie były spowodowane jego dolegliwościami. „Jego współcześni nie przyjęliby tych dzieł jako tak mrocznych i jako przejawu głębokiego załamania, ale po prostu uznaliby je za satyrę na przesądy ludzi współczesnych.” 
Goya nadal malował portrety madryckiej śmietanki towarzyskiej i stał się pierwszym nadwornym malarzem. Zdaniem historyczki sztuki to inwazja Napoleona na Hiszpanię w 1808 roku mogło być ważniejszym punktem zwrotnym w twórczości artysty.
Gdyby żył dzisiaj – twierdzi Ronna Hertzano – za pewne otrzymałby immunoterapię. Gdyby jednak leczenie nie podziałało, nadal mógłby stać się trwale głuchy, chyba że zdecydowałby się na wszczepienie implantu ślimakowego. „To bardzo prostu zabieg i przy odpowiednim przygotowaniu, mógłby doprowadzić do zupełnego odzyskania słuchu”.

Źródła: 
Chelesea Whyte: Did Goya get an autoimmune disease before his art went scary? na stronie http://newscientist.com
Strona internetowa konferencji

Francisco Goya (1746-1828): Scena nocna z inkwizycji. [Public domain], via Wikimedia Commons