Mówimy dziś o równouprawnieniu, o dopuszczeniu kobiet do zawodów typowo męskich, o zwalczaniu dyskryminacji płacowej. Warto pamiętać, że od średniowiecza kobiety w Polsce zasiadały na tronie: jako władczynie lub żony królów i książąt. Czy potrafiły odnaleźć się w świecie mężczyzn?

Tyle ich przecież było...

Polskie władczynie u boku swoich mężów – książąt i królów polskich, zasiadały na naszym tronie od X do XVIII wieku. Z jakimi problemami musiały borykać się wydawałoby się najbardziej uprzywilejowane osoby w kraju? Czy potrafiły odnaleźć się w świecie mężczyzn? Czy mogły pozwolić sobie na chwilę słabości, prawdziwe uczucie, przeforsować własne zdanie? Jakie zadania stawiało przed nimi życie i otoczenie i w jaki sposób sobie z nimi radziły? Czy udawało im się odegrać jakąś rolę, pomimo że na dworach były szkolone do posłuszeństwa mężowi i godnego reprezentowania dynastii? Czy biernie przyjmowały swój los, spokój znajdując w codziennych modlitwach? Czy też próbowały walczyć o swoją pozycję na dworze, a może odpowiadał im świat, w którym mogły interesować się barwnymi szatami, muzyką i klejnotami? Kim były kobiety, które współtworzyły dynastie na polskim tronie? Na te i inne pytanie stara się odpowiedzieć nowa pozycja na rynku wydawniczym – Poczet władczyń Polski (pod red. dr hab. Bożeny Czwojdrak z Zakładu Historii Średniowiecznej w Instytucie Historii Uniwersytetu Śląskiego), bogato ilustrowany album, który przedstawia mało znane fakty z życia 50 władczyń polskich od Dobrawy Mieszka I do Marii Józefy Habsburżanki.

Wielu z nas słyszało o pięknej Barbarze Radziwiłłównie, pewnej siebie i dominującej Bonie Sforzy, kapryśnej Marysieńce Sobieskiej, dumnej Jadwidze Andegaweńskiej, może jeszcze o mądrej Dobrawie. A inne? Tyle ich przecież było...

Małżeństwo z miłości czy mariaż polityczny?

Praktycznie wszystkie małżeństwa władców polskich – poza kilkoma wyjątkami – były mariażami politycznymi. W najdawniejszych dziejach państwa polskiego zawierano je najczęściej z Czeszkami, Rusinkami i Niemkami; bliskość sąsiadów dawała spore korzyści w nawiązaniu współpracy. Od inteligencji i zdolności danej władczyni zależało, jak będzie wyglądała jej rola i życie w nowym miejscu. Umiejętnie wykorzystała to Dobrawa, księżniczka czeska wydana za mąż za Mieszka I, która dzięki swojej mądrości ukazała naszemu władcy korzyści płynące z przyjęcia religii chrześcijańskiej i najpewniej doprowadziła do podjęcia przez niego decyzji o przyjęciu chrztu. Sama zresztą zyskała na tym najwięcej, bowiem niewątpliwie fakt wydania jej za poganina nie był dla niej miły.

Problemem, z którym od początku pobytu w nowym kraju stykały się władczynie, był nie tylko nowy dwór, ale także często bariera językowa. O ile żony naszych książąt i królów pochodzące z krajów słowiańskich bez większego problemu porozumiewały się ze swoimi mężami, o tyle już Niemki mogły mieć z tym problem, najczęściej bowiem polski władca nie władał innym językiem niż własny.

Problem ten oczywiście zanikł w czasach nowożytnych, kiedy władcy i władczynie władali już obcymi językami, a szczególnie łaciną, będącą najczęściej pierwszym językiem umożliwiającym porozumiewanie się małżonków. Jeszcze jednak w XV wieku mamy przypadki, gdy królowa była odsyłana na naukę języka polskiego – jak w przypadku Anny Cylejskiej, drugiej żony Władysława Jagiełły czy Elżbiety Rakuszanki, żony Kazimierza Jagiellończyka. W przypadku tej ostatniej pomocą służyła jej teściowa, Zofia Holszańska, która na potrzeby Elżbiety kazała przetłumaczyć na język polski Stary Testament. Rezultat był taki, że Rakuszanka świetnie mówiła po polsku, ale zaniedbała naukę języka niemieckiego własnych córek i gdy jedną z nich, Jadwigę, wydawała za mąż za księcia bawarskiego Jerzego, musiała jej dać tłumacza dla porozumienia się z mężem.

Małżeństwo

Bardzo różny był wiek naszych władczyń, kiedy wstępowały w związki małżeńskie. We wczesnym średniowieczu uznawano, że 13 lat to wiek, w którym chłopiec może samodzielnie rządzić państwem, a dziewczynka wyjść za mąż. Tak brutalna cezura wiekowa w przypadku kobiet stanowiła dla nich niejednokrotnie koszmarną rzeczywistość. Dziewczynki przymuszone prawem do rozpoczęcia w tym wieku współżycia niejednokrotnie – jak chociażby Jadwiga śląska, żona Henryka Brodatego – przeżywały traumę, rodząc w tym wieku dzieci i niestety często oglądając ich zgon. W późniejszych czasach przesunięto wiek mariażu na lat 15, a w czasach nowożytnych nierzadko pojmowano za żony dojrzałe kobiety. Wiek 13 lat nie był jednak obligatoryjny, bo na przykład Dobrawa, poślubiając Mieszka, była – wedle słów czeskiego kronikarza Kosmasa – kobietą w podeszłym wieku, co wprawdzie zapewne oznaczało, że przekroczyła trzydziesty rok życia, ale jednak nie była już dzieckiem.

Małżeństwa władców stanowiły pewnego rodzaju kontrakt i zaangażowani w to byli rodzice przyszłych małżonków, urzędnicy, a najmniej same zainteresowane tym mariażem osoby. Nierzadko ślub w imieniu władcy zawierali wcześniej wyznaczeni do tego posłowie. Tylko nieliczne spośród władczyń potrafiły osiągnąć swój cel i poślubić ukochanego mężczyznę, czasem płacąc za to wielką cenę. Tak było w przypadku uczucia, które połączyło szlachciankę Elżbietę Granowską z rodu Leliwitów i polskiego króla Władysława Jagiełłę. Ich ślub i koronacja Elżbiety wywołały wśród szlachty wiele protestów oraz niewybrednych docinków i paszkwili, w których celowali – co należy z przykrością stwierdzić – najbliżsi urzędnicy tego władcy. Król jednak dopiął swego i Elżbieta została królową i jego żoną. Nie na długo, bowiem wkrótce zmarła, ale był to – poza Kazimierzem Wielkim i Krystyną Rokiczaną – pierwszy przykład małżeństwa morganatycznego, czyli zawartego pomiędzy ludźmi z różnych stanów. Podobnie postąpił i podobnie wywołał skandal Zygmunt August, poślubiając Barbarę Radziwiłłównę. I tu także podobna reakcja społeczeństwa obróciła się przeciwko szlachciance, gdyż przyczynę wszelkiego zła widziano w przewrotnej kobiecie. Zarówno Elżbietę, jak i Barbarę posądzano bowiem o uwiedzenie władców przy pomocy ukrytych skarbów, a czasem nawet magii. Nikt się nie zastanawiał, co przeżywają te kobiety, które uczucia przełożyły nad swoją reputację. Inaczej nieco, ale również ocierając się o skandal, wyglądała sprawa Marii Kazimiery. Fakt wcześniejszego romansu z Janem Sobieskim, kiedy Marysieńka była jeszcze mężatką, nie dodawał temu mariażowi splendoru. Jeszcze inaczej poradziła sobie z własnym uczuciem Eleonora Maria, będąc zakochana w księciu Lotaryngii, Karolu. Musiała wprawdzie wypełnić wolę rodziców i poślubić Michała Korybuta Wiśniowieckiego, jednak po śmierci męża wróciła do kraju i wyszła za mąż za swojego ukochanego.

Po ślubie

Każda z nowych władczyń wnosiła na dwór polski jakieś nowinki z własnego kraju: krój szat, modny kolor czy nieznane dotąd u nas potrawy lub obyczaje. Niektóre z nich, kształtowane i adaptowane od lat, dotrwały do chwili obecnej i nie pamiętamy nawet, komu je zawdzięczamy. Największy wpływ na zmianę diety na dworze polskim miała Bona Sforza, chociaż nie przyszło jej to łatwo. Królowa nie mogła się przyzwyczaić do tłustej i obfitej w dania mięsne kuchni polskiej i starała się wprowadzić jak najwięcej warzyw do posiłków podawanych na jej i Zygmunta Starego stole. Dwaj włoscy kucharze dopasowywali włoskie dania do polskich realiów. O wiele łatwiej dietę z większą ilością warzyw i sałatami zaakceptowały kobiety idące za przykładem monarchini niż mężczyźni. Z czasem oswojono się i z sałatą, ale dopiero w książce kucharskiej z końca XVII wieku znajduje się zalecenie, aby uprawiać kalarepę, karczochy, brokuły, szpinak, szparagi czy różne gatunki sałat.

Najważniejszą sprawą po zakończeniu uroczystości ślubnych była kwestia spłodzenia następcy tronu. Każda informacja o tym, iż żona jest w stanie błogosławionym, wywoływała należytą radość. Niektóre władczynie, np. Kinga, żona Bolesława Wstydliwego, odmówiły współżycia z mężem, przedkładając ponad nie religię. Pomimo próśb wielu osób, w tym spowiednika księżnej, do końca życia nie odeszła od swoich postanowień. Czasami, jak w przypadku Kazimierza Wielkiego i Zygmunta Augusta, ostatnich władców z dynastii Piastów i Jagiellonów, widać dramatyczną wręcz walkę o spłodzenie męskiego potomka, który mógłby kontynuować dynastię. W większości przypadków władczynie jednak rodziły dzieci. Podczas ciąży nie zmieniały dotychczasowego trybu życia, często podróżowały – nawet do ostatnich chwil przed połogiem. Były jednakże z pewnością wówczas otaczane szczególniejszą opieką i troskliwością najbliższego otoczenia. Porody były ciężkie – o czym wiemy z różnych źródeł pisanych, często dochodziło do komplikacji, z którymi ówczesna medycyna nie mogła dać sobie rady. Najpewniej w wyniku powikłań poporodowych zmarła matka Bolesława Krzywoustego, Judyta czeska, a jej syn po ciężkim porodzie miał charakterystyczne skrzywienie żuchwy, co zostało uchwycone w przydomku, którym go obdarzono. Ciężki poród stał się także przyczyną śmierci Jadwigi Andegaweńskiej i jej córeczki Elżbiety Bonifacji. Badanie szczątków tej władczyni w XIX i XX wieku wykazało, że przyczyną tej tragedii była wręcz męska budowa ciała królowej. W wyniku powikłań poporodowych zmarły także Barbara Zapolya i Cecylia Renata.

Po śmierci męża

Wiele władczyń przeżywało swoich mężów. Ich dalsze losy były bardzo różne – jedne wyjechały z kraju, jak Rycheza, żona Mieszka II, inne ułożyły sobie życie na nowo, jak Eleonora Maria, która poślubiła swojego ukochanego z dzieciństwa. Niektóre monarchinie nie wstąpiły ponownie w związki małżeńskie i pozostały w kraju do końca życia. Nie zawsze były jednak otaczane szacunkiem, chociaż czasem udawało im się wówczas mieć wpływ na wydarzenia polityczne, jak w przypadku Zofii Holszańskiej. Ta ostatnia żona Władysława Jagiełły została wdową w dosyć młodym wieku (około 30 lat) i miała spore szanse na ponowne zamążpójście. Pozostała jednak w kraju, umiejętnie zarządzając swoimi dobrami oprawnymi, a po śmierci starszego syna Władysława pod Warną i nieobecności młodszego, który z ramienia brata zarządzał wówczas Wielkim Księstwem Litewskim, była jedyną koronowaną osobą w kraju. Dzięki dosyć dobrze prowadzonej polityce udało się jej, przy współudziale zaufanych panów polskich, doprowadzić do osadzenia Kazimierza na tronie krakowskim. Po ślubie syna z Elżbietą Rakuszanką wycofała się jednak ponownie do swoich dóbr oprawnych, utrzymując jednak do końca życia bardzo dobre kontakty z synem i synową.

Silna osobowość Bony Sforzy wpłynęła negatywnie nie tylko na jej kontakty z ukochanym synem, ale także na jej córki, które nie odważyły się sprzeciwić ani matce, ani bratu, ani podjąć jakichkolwiek samodzielnych decyzji. Chociaż akurat Anna Jagiellonka, będąc samodzielną władczynią w Polsce, taką szansę miała.

Niektóre władczynie po śmierci męża ciekawie pokierowały swoim losem, podczas gdy część z nich wróciła do domu lub wycofała się do swoich dóbr oprawnych.

Opracowano na podstawie:

Poczet władczyń Polski, red. Bożena Czwojdrak, Kraków 2017.

"Poczet władczyń Polski" pod red. dr hab. Bożeny Czwojdrak (okładka)
Słowa kluczowe (tagi):