Czy będziemy jeść wężowe burgery?
Spożywanie mięsa węży nie jest niczym dziwnym w południowowschodniej Azji. Australijscy badacze sprawdzili, jaką wartość może mieć hodowanie węży na potrzeby spożywcze i wykazali, że jest to bardzo wydajna hodowla, a same węże (pytony) są cennym źródłem zdrowego białka. Czy to jednak wystarczy, żeby wprowadzić je na światowe rynki?
Badania prowadzone na dwóch komercyjnych farmach pytonów pokazały, że węże te niezwykle efektywnie – w porównaniu z kurczakami czy bydłem – przekształcają paszę w masę ciała. Dr Daniel Natusch z Macquarie University, pierwszy autor badań, twierdzi nawet, że żaden klasyczny gatunek hodowlany nie daje tak dobrych wyników w stosunku do ilości zużytej paszy i czasu hodowli. Białe mięso pytonów – podkreśla dr Natusch – jest też bardzo bogate w białko.
Międzynarodowy zespół, w którego skład weszli badacze z australijskiego Macquarie University, brytyjskiego Uniwersytetu Oksfordzkiego, a także uczelni z Republiki Południowej Afryki i z Wietnamu, opublikował podsumowanie swoich badań w czasopiśmie „Scientific Reports”
Naukowcy przyglądali się dwóm gatunkom pytona, hodowanym w Tajlandii i Wietnamie w różnych reżimach żywieniowych – pytonom siatkowym (Malayopython reticulatus) i pytonom birmańskim (Python bivittatus).
Odpowiedź na trudną sytuację żywnościową
Kryzys konwencjonalnego systemu produkcji żywności jest coraz poważniejszym wyzwaniem. Zmiany klimatyczne, choroby gatunków hodowlanych, ich coraz niższa jakość motywowana zwiększeniem produkcji i kurczenie się niezbędnych zasobów naturalnych – to wszystko ma już całkiem dobrze widoczny wpływ na sytuację żywieniową ludzi o niskich dochodach, szczególnie w krajach najmocniej dotkniętych zmianami klimatycznymi. Niedobór białka w diecie staje się dla nich poważnym wyzwaniem.
– Chociaż hodowla węży w celach spożywczych jest już dobrze ugruntowana w niektórych krajach Azjatyckich (węże bywają traktowane jak lokalne przysmaki) to dotąd nie brano jej poważnie pod uwagę w międzynarodowym systemie rolniczym – zauważa dr Natusch.
Autorzy publikacji zwracają uwagę, że węże wymagają bardzo niewielkiej ilości wody – są w stanie utrzymać się nawet tylko dzięki porannej rosie. Jedzą stosunkowo niewiele, a ich głównym pokarmem są szkodniki pól uprawnych – małe gryzonie. Tak wydajna hodowla może zdaniem badaczy stać się elastycznym uzupełnieniem dla głównego nurtu rolniczego i skuteczną odpowiedzią na zagrożenia i kryzysy żywieniowe.
Korzyści i koszty
Dlaczego właściwie hodowla węży miałaby być tak opłacalna? Ssaki i ptaki, stanowiące znakomitą część naszego pożywienia, nawet 90 procent pozyskanej energii zużywają na utrzymanie się przy życiu, a przede wszystkim ogrzanie organizmu. Tymczasem zwierzęta zimnokrwiste, takie jak gady, po prostu znajdują miejsce w słońcu i tak się ogrzewają, przez długi czas pozostając nieruchome. Dlatego większość pozyskanej z żywności energii zużywają na rozrost masy ciała.
Chociaż na wolności pytony są typowymi drapieżnikami, to w hodowli chętnie zadowalają się mieszanką resztek z mięsa i ryb, uzupełnionych o białko roślinne. Okazuje się więc, że węże nie tylko skutecznie przetwarzają żywność w masę ciała, ale mogą też być karmione tym, co uważa się za odpady roślinne. Jednocześnie same wytwarzają stosunkowo niewiele odpadów.
Z dorosłego pytona około 82 procent masy jest przetwarzana na pożyteczne produkty – mięso bogate w białko, skóra na skurzane produkty, a także wolej wężowy i wężowa żółć, które mają konkretne wartości lecznicze.
Gady generalnie mają bardzo wydajny system trawienny – potrafią strawić nawet kości – i przez to wydalają o wiele mniej odpadów i gazów cieplarnianych.
Co ciekawe, w przypadku węży nie jest istotne regularne karmienie – potrafią przetrwać wegetatywnie bez pożywienia nawet kilka miesięcy, a kiedy znów pojawi się pokarm, szybko wracają do przyrostów.
Oczywiście jednak wszystko to musi iść w parze ze zwyczajami żywieniowymi. W częściach świata, gdzie jedzenie węży już jest przyjmowane i stosowane, zwiększenie udziału tej hodowli w wachlarzu żywieniowym nie powinno napotykać przeszkód. Jest to jednak – jak podkreślają badacze – nie tylko sprawa ekonomii i ekologii, ale istotna kwestia kulturowa. Dlatego trudno przypuszczać, żeby farmy pytonów zostały zaadaptowane w Australii czy Europie, przynajmniej w niedługiej perspektywie czasowej.
Badania: D. Natusch et al, Python farming as a flexible and efficient form of agricultural food security, Scientific Reports (2024). DOI: 10.1038/s41598-024-54874-4
Opracowano na podstawie materiału prasowego Snakes: The new, high-protein superfood opublikowanego na portalu the Lighthose - Macquaire University.