Artysta prawie nigdy nie funkcjonuje sam. Wokół twórców powstaje szereg instytucji: akademie, szkoły, galerie, muzea, domy aukcyjne, towarzyszą im także kolekcjonerzy, nabywcy, marszandzi. Rodzi się środowisko krytyków, recenzentów, historyków sztuki itp. Te podmioty tworzą świat sztuki – mówi dr Barbara Lewicka, adiunkt w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Śląskiego.

Kiedy pada pytanie o czołowe postaci amerykańskiej kultury, zwykle pojawiają się nazwiska przedstawicieli ekspresjonizmu abstrakcyjnego: Marka Rothko, Paula Jacksona Pollocka czy reprezentanta pop-artu Andy’ego Warhola. Popularne skojarzenia zwykle nie sięgają głębiej niż do połowy XX wieku, a wiedzę o twórcach XIX-wiecznych ma tylko wąskie grono specjalistów. Można by więc wysnuć wniosek, że na przełomie XIX i XX wieku, a więc w okresie, kiedy Europa tętni życiem, a belle époque staje się synonimem niebywałego rozkwitu kultury i sztuki, w analogicznym okresie w Stanach Zjednoczonych niewiele się dzieje. Zdaniem dr Barbary Lewickiej, adiunkt w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Śląskiego, opinia ta jest nie tylko nieprawdziwa, ale i krzywdząca.

Po publikacji w 2017 roku monografii Nekropolie. Socjologiczne studium cmentarzy Katowic (Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego) socjolożka skupiła swoje zainteresowania badawcze na kulturze amerykańskiej w perspektywie socjologii sztuki. W 2020 roku w Wydawnictwie Naukowym PWN ukazała się książka pt. Obraz i społeczeństwo. Społeczne ramy kultury artystycznej, której autorami są dr Barbara Lewicka i prof. dr hab. Marek S. Szczepański. Publikacja jest zbiorem refleksji z zakresu socjologii kultury artystycznej. Autorzy koncentrują się na malarstwie i filmie, wychodząc z założenia, że te sztuki wizualne stanową znakomity punkt otwarcia dla rozważań socjologicznych.

– Książka przedstawia nasze pasje. Jeden z esejów poświęciliśmy malarstwu Edwarda Hoppera, którego twórczość zaczęła rozkwitać po 1920 roku. Hopper był uczniem Roberta Henriego. Inspirował go Nowy Jork i życie jego mieszkańców. Ukazywał ich codzienność w modernistycznych realiach – samotność, wyobcowanie, niepewność. Nie byłoby jednak Hoppera, gdyby nie wcześniejsi artyści, jego malarstwo jest konsekwencją realizmu miejskiego, który powstawał na przełomie wieków. Zdaniem kulturoznawców (w mniejszym stopniu podzielają tę opinię historycy sztuki) nikt tak świetnie nie oddawał ducha amerykańskości jak Hopper.

Na kolejnym etapie urzeczywistniania pasji pomogło dr B. Lewickiej stypendium Fulbrighta. W październiku 2019 roku w Columbia University w Nowym Jorku badaczka rozpoczęła realizację projektu American Symbolic Revolution. Art and Society, którego podstawowym celem była rekonstrukcja charakteru nowojorskiego środowiska artystycznego przełomu XIX i XX wieku oraz porównanie natury przemian amerykańskiego i europejskiego świata sztuki.

– Artysta prawie nigdy nie funkcjonuje sam – wyjaśnia socjolożka. – Wokół twórców powstaje szereg instytucji, są to m.in. akademie, szkoły, galerie, muzea, domy aukcyjne, towarzyszą im także kolekcjonerzy, nabywcy, marszandzi. Rodzi się środowisko krytyków, recenzentów, historyków sztuki itp. Te podmioty tworzą świat sztuki, w socjologii nazywamy go polem artystycznym. Moim zamiarem jest zrekonstruowanie tego świata, odtworzenie relacji między poszczególnymi elementami, zilustrowanie ich wzajemnych oddziaływań i powiązań. Ważne jest dla mnie nie tylko środowisko artystyczne, ale i jego kontakty z otoczeniem, na przykład ze światem polityki.

Zakończenie wojny secesyjnej, czyli rok 1865, stanowi punkt wyjścia prac badawczych. Konsekwencją bolesnych doświadczeń wojennych były zmiany społeczne, które miały znaczący wpływ na sztukę amerykańską. Następuje wyjątkowa wręcz kumulacja działań, powstają nowe instytucje, szkoły, muzea, galerie – jednostki, które w Europie funkcjonowały już znacznie wcześniej. Ameryka nadrabia zaległości. W tym samym roku urodził się także Robert Henri, malarz realista, buntownik przeciwko akademizmowi, przywódca The Ashcan School, nowego ruchu artystycznego w malarstwie amerykańskim. Datę kończącą eksploracje badawcze wyznacza początek wielkiego kryzysu gospodarczego, czyli rok 1929. Systematycznie budowany od drugiej połowy XIX wieku świat sztuki ulega wówczas destabilizacji, artyści tracą dochody, podupada wiele instytucji, zapada się rynek kolekcjonerski. W 1929 roku umiera również charyzmatyczny Robert Henri.

Kiedy Europa początku XX wita nowe style: ekspresjonizm, futuryzm, fowizm, kubizm, zmierzając w kierunku sztuki niefiguratywnej, w Stanach Zjednoczonych nadal króluje tradycyjny styl historyczny, którego wytrwale strzeże założona w 1802 roku Nowojorska Akademia Sztuk Pięknych. Równocześnie w Ameryce dobrze przyjęty zostaje impresjonizm.

– Na przełomie wieków w Stanach Zjednoczonych wciąż obowiązywała zasada przedstawiania świata pięknego, a nawet piękniejszego niż rzeczywistość. Tematy artyści czerpią głównie z przyrody, miasto pokazywane jest rzadko. Jeśli już, zajmują się nim nieliczni impresjoniści. Malarze ci upodobali sobie nowojorską dzielnicę Upper East Side zamieszkałą przez elitę finansową. Jej beztroski świat ukazują dzieła z końca wieku XIX, co podoba się zarówno publiczności, jak i profesorom akademickim, którzy skutecznie tłumią próby przełamania dominującej, idyllicznej estetyki, eliminują sprzeciwiających się jej twórców, nie dopuszczają ich do wystaw i konkursów. Akademia jest wyrocznią i cenzorem. Artyści nie mogą malować tego, co jest uznane za niemoralne, przede wszystkim nagości. Ekspozycje aktów zgodnie z prawem federalnym są wychwytywane i „aresztowane” – tłumaczy socjolożka.

Pierwsza dekada XX wieku przynosi usamodzielnienie twórców, coraz częściej decydują sami, co jest, a co nie jest sztuką. Pojawiają się nowe nurty, w tym entuzjastycznie przyjęty realizm miejski skupiający się na życiu ubogich mieszkańców Nowego Jorku.

– To był początek zmian – stwierdza badaczka. – Idyllę wypierają obrazy przedstawiające brzydotę, ubóstwo, zaniedbane obszary miasta. Artyści zgromadzeni wokół Roberta Henriego pozostają do pewnego stopnia wierni tradycyjnej technice, tematów szukają jednak w Lower East Side, czyli najbiedniejszej, emigranckiej dzielnicy. Akademia odrzuca ich twórczość, Henri opuszcza mury uczelni i tworzy niezależną wystawę niechcianych prac. Ta okazuje się sukcesem, a malarze zyskują miano rewolucjonistów. Powstaje ruch The Ashcan.

W 1913 roku za sprawą Armory Show – Międzynarodowej Wystawy Sztuki Nowoczesnej – Ameryka poznaje jednak awangardową twórczość spod znaku Pabla Picassa czy Marcela Duchampa. W Stanach Zjednoczonych rozpoczyna się modernizm. Zachowawczy realiści z The Ashcan School schodzą na drugi plan.

Głównym miejscem kwerendy dr B. Lewickiej był Uniwersytet Columbia, który dysponuje największą w USA biblioteką poświęconą historii sztuki. Badaczka korzystała z katalogów z wystaw, materiałów prasowych, korespondencji między artystami, instytucjami, zapisków handlarzy sztuką, notatek z wystaw. Bogaty zbiór osobistych dokumentów znajduje się także w New York Public Library. Kolejną skarbnicą wiedzy dla naukowców z całego świata jest Frick Collection – muzeum i jednocześnie wiodący ośrodek badań sztuki. Socjolożka korzystała też z zasobów Museum of Modern Art i Whitney Museum of American Art poświęconego sztuce amerykańskiej. Eksplorację bibliotek, muzeów i galerii uzupełniały spacery śladami malarzy nowojorskich, co pozwoliło badaczce skonfrontować przestrzenie utrwalone przez artystów z ich dzisiejszym kształtem.

Badania wielokulturowości w Nowym Jorku ujawniły zaskakujące powiązania pomiędzy poszczególnymi aktorami społecznymi: artystami a kolekcjonerami, politykami, działaczami społecznymi. Twórcy utrzymywali kontakty zarówno z przedstawicielami establishmentu, jak i z amerykańskimi dysydentami, i uwieczniali ich na swoich płótnach. Znakomicie oddaje tę różnorodność Robert Henri, który portretował Emmę Goldman, znaną anarchistkę, ale także Gertrudę Whitney, arystokratkę pochodzącą z jednej z najzamożniejszych amerykańskich rodzin – Vanderbiltów, rzeźbiarkę i kolekcjonerkę sztuki.

Okazuje się, że amerykańscy malarze wiele zawdzięczają kobietom. W XIX wieku sztukę kolekcjonowali mężczyźni, którzy kierując się merkantylnymi powodami, lokowali kapitały w dziełach najznakomitszych twórców europejskich (stąd Stany Zjednoczone posiadają tak imponujące zbiory). Wyemancypowane żony bogaczy na początku XX wieku także zaczęły kolekcjonować sztukę, dysponując jednak znacznie skromniejszymi środkami, inwestowały w rodzimych twórców. Gertrude Whitney została mecenaską sztuki, organizowała także wystawy obiecujących artystów. Była też wybitną rzeźbiarką, znaną m.in. z monumentalnej rzeźby Titanic Memorial. W 1931 roku założyła Whitney Museum of American Art. Pierwsze nowojorskie muzeum sztuki współczesnej – Museum of Modern Art (MoMA) także jest dziełem trzech kobiet, którym przewodziła Abigail Rockefeller.

Badania socjolożka będzie kontynuowała dzięki uruchomionej na UŚ Inicjatywie Doskonałości Badawczej i dofinansowaniu z programu „Swoboda badań”. Tym razem odbędzie kwerendę w Terra Foundation for American Art w Paryżu, gdzie znajduje się największa w Europie biblioteka poświęcona sztuce amerykańskiej. O ile historycy sztuki, kulturoznawcy, literaturoznawcy i amerykaniści okres przełomu wieków w Stanach Zjednoczonych poddali szczegółowej analizie badawczej, o tyle opracowań z perspektywy socjologicznej dotychczas nie było. Tę lukę wypełni zapewne monografia przygotowywana przez dr B. Lewicką.

Maria Sztuka

Artykuł ukazał się drukiem w "Gazecie Uniwersyteckiej UŚ" [nr 9 (289) czerwiec 2021]

Robert Henri, Gertrude Vanderbilt Whitney, 1916 | fot. domena publiczna / Google Art. Project
Dr Barbara Lewicka w Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku | fot. archiwum prywatne
Słowa kluczowe (tagi):