Jesteś tutaj

W wyścigu po nominację Partii Demokratycznej w tegorocznych wyborach prezydenckich Hillary Clinton spróbowała zdobyć poparcie wśród entuzjastów istnienia inteligentnych cywilizacji pozaziemskich. Najpierw w wywiadzie radiowym, a potem w programie telewizyjnym „Jimmy Kimmel Live” była pierwsza dama wyraziła zainteresowanie ewentualnym upublicznieniem ściśle tajnych jak dotychczas akt dotyczących UFO oraz położonej w stanie Nevada legendarnej Strefy 51

– Chciałabym upublicznić te dane w takim stopniu, na ile to możliwe. Jeśli niczego tam nie ma, niech ludzie się o tym dowiedzą – powiedziała w rozmowie z Kimmelem sekretarz stanu USA za pierwszej kadencji Baracka Obamy. Opinia publiczna nie powinna się spodziewać żadnych rewelacji – uważają eksperci.

– Jeśli ktoś czeka na latające talerze, martwych kosmitów czy coś w tym rodzaju, moim zdaniem będzie bardzo zawiedziony – uważa Jefrrey T. Richelson, pracownik National Security Archive przy stołecznym Uniwersytecie Jerzego Waszyngtona. National Security Archive to powstała w 1985 roku organizacji non-profit, której celem jest odkrywanie, archiwizowanie i upublicznianie dokumentów rządowych. To drugi najobszerniejszy zbiór odtajnionych akt w USA – większy posiada jedynie rząd federalny.

W ramach działalności National Security Archive w 2013 roku Richelson redagował wydanie ponad 60 odtajnionych dokumentów znajdujących się w archiwum Strefy 51. Dane te rzuciły nieco światła na rolę, jaką Strefa odegrała podczas lotów testowych przejętych od Sowietów odrzutowców MiG oraz w pracach nad technikami stealth (mającymi na celu zmniejszenie możliwości wykrycia obiektu znanymi metodami obserwacji: począwszy od ludzkiego wzroku, a na metodach stricte technicznych skończywszy). Strefa 51 jest położona ok. 130 kilometrów na północny zachód od Las Vegas. Posiada status bazy wojskowej, gdzie – jak łatwo się domyśleć – cywilom wstęp wzbroniony. Oficjalna nazwa obiektu to Nevada Test and Training Range (NTTR).

Ludzie pracujący w Strefie 51 (lub twierdzący, że tam pracowali) przez lata podsycali domysły na temat rzekomej obecności tam obcych, współpracy z nimi czy dostępu do ich technologii. – Ważne, aby wyraźnie oddzielić to, co naprawdę działo się w Strefie od tego, co na ten temat wyobrażają sobie ludzie, a więc rzekomego przechwycenia kosmitów, którzy rozbili się na pustyni i zostali przetransportowani do supertajnej bazy – mówi Roger D. Launius, zastępca dyrektora National Air and Space Museum, który tego typu domysły nazywa „folklorem”. 

Chodzi oczywiście o incydent w Roswell, który stał się – także poprzez popkulturę – najsłynniejszym rzekomym kontaktem ziemian z obcymi, a także jedną z najpopularniejszych teorii spiskowych. 8 lipca 1947 roku dowódca bazy lotniczej w Roswell, miasteczka położonego w południowo-wschodniej części stanu Nowy Meksyk, raportował o znalezieniu szczątków latającego talerza, który rozbił się na farmie w tym samym hrabstwie. Skoro jednak w samych tylko czerwcu i lipcu AD 1947 odnotowano ponad 100 przypadków pojawienia się na niebie dziwnych obiektów  latających o nieznanym pochodzeniu, a do 1969 roku kolejne projekty – „Sign”, „Grunge” oraz „Blue Book” – nie potrafiły wyjaśnić zagadki aż 701 zaobserwowanych obiektów, to dlaczego taką sławę zyskały wypadki z Roswell?

Wrak UFO znaleziono tak naprawdę nie w Roswell, a w pobliżu oddalonego o 120 km w linii prostej na północny zachód miasteczka Corona. Dziwne szczątki (części mechaniczne z bardzo lekkich i bardzo wytrzymałych materiałów, niektóre pokryte inskrypcjami podobnymi do hieroglifów, ale bez motywów zwierzęcych) rozproszone na terenie 60 ha odkrył podczas inspekcji rancha rodziny Fosterów ich rolnik – William „Mac” Brazel i postanowił poinformować o wszystkim – za pośrednictwem miejscowego szeryfa – wojskowych z bazy sił powietrznych w Roswell. Armia zabezpieczyła znalezisko, a po wstępnych oględzinach w bazie przekazała je naczelnemu dowództwu w Dayton w stanie Ohio. Pułkownik William Blanchard przekazał zaś prasie stosowne oświadczenie potwierdzające niezwykłe odkrycie. Tyle że już po kilku dniach wszystko zdementował generał Roger Ramey, twierdząc, że w okolicach Roswell rozbiło się nie UFO, a tylko balon meteorologiczny typu Rawin. Ludzie zamieszani w sprawę albo dziwnym trafem zniknęli, albo potwierdzali nową wersję („Mac” Brezel spędził ponoć kilka dni w areszcie).

Do sprawy po 31 latach wrócił dziennikarz Stanton Friedman, który rozmawiał ze świadkami wydarzeń. Według niektórych relacji w Nowym Meksyku znaleziono nie tylko pojazd obcych, ale także ich ciała, a wielu wojskowych wprost przyznawało, że wersja Rameya była jedną wielką mistyfikacją. Od lat 90. ubiegłego wieku, w odpowiedzi na petycje o ujawnienie prawdy, rząd USA publikował raporty o różnych programach prowadzonych oczywiście w ramach zimnowojennej rywalizacji z ZSRR: „Mogul”, „Pułap”, „Excelsior”, które miały status ściśle tajnych. Ufolodzy na przestrzeni lat docierali do mnóstwa dokumentów poświadczających katastrofę statku kosmitów oraz działania rządu na rzecz zatuszowania całej sprawy, ale żaden z nich nie zyskał pełnej wiarygodności. Hipotezę o przebywaniu ciał obcych w Strefie 51 wysnuł pułkownik Philip Corso, oficer wywiadu podczas wojny w Korei, a potem członek administracji prezydenta Dwighta Eisenhowera. W książce Katastrofa w Coronie Stanton Friedman pyta, dlaczego tak wielu prominentnych ludzi – m.in. żołnierze elitarnego 509. Dywizjonu Bombowego z Roswell – miałoby kłamać, że widzieli UFO i obcych?

Umacnianiu teorii spiskowych na pewno przysłużyły się wszystkie przeprowadzane w Strefie eksperymenty lotnicze i właśnie w tej materii ciekawscy, zdaniem Jeffreya Richelsona, mogą ewentualnie otrzymać więcej szczegółów po interwencji Hillary Clinton. Czego konkretnie być może się dowiemy? Richelson teoretyzuje, że na pierwszy ogień poszłaby dokumentacja dalszych losów programów ujawnionych w 2013 roku, czyli U-2, jego następcy OXCART, F-117 oraz SR-71 Blackbird. Poza tym opinia publiczna mogłaby się wzbogacić o informacje na temat stealth-dronów (programów RQ-170 oraz RQ-180) oraz innych nietypowym przedsięwzięć, których prototypowe wytwory nigdy nie były produkowane na masową skalę. Przykładem może być samolot Northrop Tacit Blue, który przez zakończeniem badań w 1985 roku, odbył 135 lotów próbnych. 

Roger Launius z kolei zwraca uwagę, że niezależnie od poziomu zaaferowania wielu ludzi rewelacjami na temat „bliskich spotkań trzeciego stopnia” deklaracja Hillary Clinton może odegrać ważną rolę w podejściu rządzących do tego, co powinni wiedzieć obywatele. – Życzyłbym sobie, żebyśmy mieli dostęp do wszystkich tajnych do tej pory informacji przechowywanych w archiwach federalnych, jeśli tylko dane te nie są niezbędne do zapewnienia nam bezpieczeństwa. Nie ma znaczenia, kto rezyduje lub rezydować będzie w Białym Domu – prezydent Obama, pani Clinton, pan Trump czy ktokolwiek inny – mówi pracownik National Air and Space Museum, zastrzegając jednocześnie, że takie upublicznienie będzie wymagało kilku lat wytężonej pracy i niczego nie zmieni tutaj nacisk ze strony prezydenta.

 

Tytułowa fraza to wolne tłumaczenie hasła, które kończyło sekwencję początkową najsłynniejszego amerykańskiego serialu o zjawiskach paranormalnych – „Z archiwum X”.

Opracowano na podstawie artykułu „The Truth Is Out There: Do Area 51 Files Hold Secrets of UFOs?” opublikowanego na portalu LiveScience oraz artykułu Marty Grzywacz „Incydent w Roswell” („Gazeta Wyborcza: Ale Historia”, nr 27 z 7 lipca 2014 roku)

 

Fot. pixabay.com