Ocalić od wyginięcia
Wymierają szybciej niż zwierzęta, a jest ich nieporównywalnie mniej. 40 proc. z siedmiu tysięcy języków używanych wciąż na świecie jest zagrożona wymarciem
Głównym powodem takiego stanu rzeczy jest fakt, że posługuje się nimi tylko 0,2 proc. całej populacji ludzkiej. Bardzo wiele spośród zagrożonych języków zna kilkaset lub kilkadziesiąt, a nieraz nawet tylko kilka osób. Bywa, że danego języka używa jeden człowiek – w 2010 roku zmarła ostatnia kobieta znająca język Bo z Wysp Andamańskich.
By pokazać oryginalność wielu z tych, które mogą wymrzeć w najbliższym czasie, dobrze byłoby przytoczyć przykłady, które z perspektywy naszej kultury mogą wydać się co najmniej dziwne. W wymierającym języku Monchak z Mongolii słowo ‘iść‘ jest nierozerwalnie związane z poruszaniem wzdłuż rzeki, nad którą żyje lud, który tą mową się posługuje (‘iść‘ można tam jedynie z nurtem rzeki bądź wbrew niemu). W Tofa, jednym z zagrożonych narzeczy syberyjskich, którym posługują się tamtejsi rybacy, ‘wąż‘ oznacza ‘rybę lądową‘, a Inuici (Eskimosi) na słowo ‘śnieg‘ i jego rodzaje maja ponad 100 określeń!
Badania, które wykonuje się w celu dokumentacji języków opierają się na liczeniu narzeczy w rejonach świata, w których występują. Najbardziej zróżnicowanym pod tym względem regionem jest Papua-Nowa Gwinea, gdzie istnieje około 800 zupełnie różnych od siebie języków. By móc swobodnie się porozumiewać, wymyślono tam język neomelanezyjski, który pełni rolę języka wehikularnego (czyli języka używanego w trakcie podróży i w kontaktach handlowych na obszarach o dużej różnorodności językowej). Jest to mieszanka angielskiego i najpopularniejszych narzeczy lokalnych. Między innymi właśnie z powodu powstania tzw. pidżinów – językowych hybryd do poruzmiewania się między róznymi grupami (nazwa „pidżin“ wzięła się z chińskiej wymowy angielskiego słowa ‘business‘) – część oryginalnych języków przestaje być potrzebnych i wymiera.
Podobnie jak w przypadku zwierząt, tak i w odniesieniu do języków funkcjonuje kilkustopniowa skala zagrożenia wymarciem. Według danych UNESCO z 2010 roku bezpiecznych jest 57 proc. języków. Co dziesiąty jest „narażony na wymarcie“ (ang. vulnerable). Oznacza to, że większość najmłodszego pokolenia ich użytkowników posługuje się nimi, ale uzus ten może być ograniczony np. tylko do środowiska domowego. 11 proc. ma status „zdecydowanie zagrożony“ (ang. definitely endangered), który wiąże się z tym, że dzieci nie uczą się juz danego języka jako ojczystego. „Poważnie zagrożonych“ (ang. severly endangered) jest 9 proc. Takimi językiami posługują się co prawda starsze pokolenia, ale rodzice ani nie rozmawiają w nich ze swoimi dziećmi, ani nie potrafią porozumiewiać się w nich między sobą. Jeden na dziesięć języków jest „zagrożony krytycznie“ (ang. critically endangered) – ich najmłodszymi użytkownikami jest pokolenie dziadków, którzy i tak posługują się nimi częściowo i rzadko. 4 proc. języków wymarło (ang. extinct) w okresie od 1950 roku – nie żyją już żadni ich użytkownicy.
Obecnie tworzy się coraz więcej projektów mających na celu zachowanie wymierających języków. Nacisk kładzie się na naukę młodego pokolenia w danych grupach etnicznych, jak również tworzy się dokumentację, czyli nagrywanie i spisywanie ginących narzeczy. W taki sposób przywrócono do życia irlandzki język gaelicki, który będąc kiedyś na skraju wymarcia, jest używany teraz przez ponad milion osób. Skrajnie zagrożony jest natomiast celtycki język bretoński, którym posługują się mieszkańcy północno-zachodniego wybrzeża Francji. Jeżeli proces wymierania lokalnych narzeczy nie zostanie zatrzymany, do końca tego stulecia zaniknie połowa używanych obecnie języków.