Naukowiec wyklęty – 139. rocznica urodzin Jana Czochralskiego
23 października 1885 roku urodził się prof. Jan Czochralski, jeden z najwybitniejszych polskich naukowców. Z okazji 60. rocznicy jego śmierci Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ustanowił rok 2013 Rokiem Jana Czochralskiego. Prof. dr hab. Ewa Talik, emerytowana fizyczka z Instytutu Fizyki na Uniwersytecie Śląskim i była prezes Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Wzrostu Kryształów opowiada o jego życiu, osiągnięciach i znaczeniu dla polskiej i światowej nauki.
Agnieszka Sikora: W 2013 roku obchodziliśmy 60. rocznicę śmierci prof. Jana Czochralskiego, jednego z najwybitniejszych polskich naukowców. Z tej okazji Sejm Rzeczypospolitej Polskiej postanowił oddać mu hołd i ustanowił rok 2013 Rokiem Jana Czochralskiego. Kto był inicjatorem tej idei?
Prof. Ewa Talik: Głównym inicjatorem było Polskie Towarzystwo Wzrostu Kryształów (PTWK), którego prof. Jan Czochralski jest patronem, oczywiście przy ścisłej współpracy z Politechniką Warszawską. PTWK od początku swojego istnienia dążyło do przywrócenia dobrego imienia naukowcowi. Rehabilitacja profesora nastąpiła jednak dopiero w 2011 roku, gdy Senat Politechniki Warszawskiej podjął uchwałę w sprawie przywrócenia dobrego imienia prof. Jana Czochralskiego. Senat równocześnie zwrócił się do rektora i całej społeczności akademickiej uczelni o podjęcie działań przypominających postać i dokonania prof. Jana Czochralskiego w celu zapewnienia mu należnego miejsca w historii Politechniki Warszawskiej i nauki w Polsce. I to był początek. Zbliżała się 60. rocznica śmierci naukowca, która oczywiście stała się pretekstem naszych zabiegów. Wystąpiliśmy o ustanowienie roku 2013 Rokiem Jana Czochralskiego w oficjalnym piśmie skierowanym do pani poseł Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej, przewodniczącej Sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu. Od tego momentu rozpoczęliśmy intensywne działania. Od początku utworzenia Polskiego Towarzystwa Wzrostu Kryształów osobą, której powierzono badanie i popularyzację postaci prof. Jana Czochralskiego była prof. Anna Pajączkowska. Po decyzji Senatu PW uznaliśmy, że trzeba jak najszybciej przywrócić społeczeństwu pamięć o profesorze i jego dziele tj. metodzie otrzymywania monokryształów. Ta metoda i inne jego osiągnięcia zapewniły mu przecież miejsce wśród najwybitniejszych uczonych w skali świata. Pierwszą okazją do spopularyzowana postaci Czochralskiego była Letnia Międzynarodowa Szkoła Wzrostu Kryształów w Gdańsku (6–10 sierpnia 2013 roku), a następnie Światowa Konferencja Wzrostu Kryształów w Warszawie (11–16 sierpnia 2013 roku). Chcieliśmy nie tylko przywrócić dobre imię profesora w Polsce, ale również uświadomić ludziom za granicą, że Czochralski był Polakiem. Od dawna bowiem denerwowały nas liczne przekłamania. Wielu ludzi w USA uważa, że Czochralski był Rosjaninem, Rosjanie w jednej ze swoich encyklopedii napisali, że był Czechem, a Polacy nie znali go w ogóle.
Agnieszka Sikora: Prof. Jan Czochralski jest na świecie wymieniany obok Marii Skłodowskiej- Curie i Mikołaja Kopernika, a ponadto jest najczęściej cytowanym polskim uczonym. Dziwi zatem, że w Polsce jego nazwisko nie jest powszechnie znane. Dlaczego?
Prof. Ewa Talik: Przyczyn takiego stanu upatrywałabym w sytuacji polityczno-historycznej, jaka wytworzyła się w Polsce po wojnie. Czochralski pod koniec 1904 roku wyjechał do Niemiec, gdzie przez kolejne lata zdobywał wiedzę, a następnie doświadczenie chemika, aptekarza, materiałoznawcy i uczonego. Był jednym z założycieli Niemieckiego Towarzystwa Metaloznawczego, a nawet stanął na jego czele. Henry Ford zaproponował Czochralskiemu objęcie kierownictwa laboratorium w swoim koncernie, ten jednak odrzucił propozycję. W 1929 roku powrócił do Polski już jako człowiek sukcesu, bogaty, mający ścisłe związki towarzyskie z prezydentem Ignacym Mościckim. Na swoim koncie miał duże osiągnięcia naukowe i objął posadę profesora na Wydziale Chemii Politechniki Warszawskiej. Myślę, że te wszystkie sukcesy były przyczyną zazdrości i niechęci, z którą spotkał się w środowisku akademickim. Ta niechęć przełożyła się również na okres powojenny. Pamiętano, że podczas wojny musiał współpracować z Niemcami, a nie brano pod uwagę, że równocześnie pracował dla armii podziemnej, chronił ludzi przed wywózką do obozów koncentracyjnych, wyciągał z obozów, a jego rodzina była mocno zaangażowana w ratowanie zarówno Polaków, jak i Żydów.
Agnieszka Sikora: Czochralski był podejrzany o kolaborację z Niemcami i w zasadzie do śmierci nie mógł wyplątać się z oskarżeń, nawet procesował się, aby oczyścić swoje imię. Szczególnie bolesny był ostracyzm, jakiemu został poddany przez środowisko naukowe.
Prof. Ewa Talik: Oskarżenia o kolaborację wobec Czochralskiego wzięły się z tego, że faktycznie prowadził podwójną grę, ale prawda jest taka, że musiał współpracować z Niemcami, żeby móc utrzymać aparaturę, utrzymać zespół, a z drugiej strony cały czas pracował dla armii podziemnej, co dzisiaj jest udowodnione dzięki kwerendzie prowadzonej przez Politechnikę Warszawską, w tym szczególnie przez profesora Mirosława Nadera. Dla AK wykonywał elementy broni, a odbywało się to wszystko w tym samym zakładzie, który również pracował na rzecz Wermachtu. Rzucano wiele bezpodstawnych oskarżeń, rozpuszczano plotki, np. że po Powstaniu Warszawskim wywoził kosztowności. Nie ma na to żadnych dowodów, żadni świadkowie też tego nie potwierdzili, a prawda jest taka, że uratował platynę i inne cenne metale ze swojego zakładu, ale nie przywłaszczył ich sobie. Mimo oczyszczenia z oskarżenia o kolaborację z Niemcami, prof. Czochralski został poddany ostracyzmowi środowiska akademickiego. Wyjechał z Warszawy do rodzinnej Kcyni, gdzie prowadził małą firmę BION. Wytwarzał produkty chemii gospodarczej do użytku domowego, wyroby kosmetyczne i drogeryjne, w tym na przykład płyn do trwałej ondulacji, którego receptura była stosowana jeszcze do niedawna, oraz proszek od kataru „z gołąbkiem”. Podczas przeszukania jego domu w Kcyni w związku z podejrzeniami o ukrywanie dolarów, doznał ataku serca i zmarł. Niechęć wobec Czochralskiego była tak ogromna, że gdy w latach 90. zaczęły się pierwsze ruchy w kierunku jego rehabilitacji, to zakończyły się niepowodzeniem. Nadal był opór, bo żyli ludzie, którzy pamiętali tamte czasy.
Agnieszka Sikora: Czy taka postawa środowiska naukowego nie doprowadziła do zaprzepaszczenia ogromnej szansy, by w Polsce powstała Dolina Krzemowa? Czy była to zmarnowana szansa polskiej nauki i przemysłu?
Prof. Ewa Talik: Trudno powiedzieć, co by było, gdyby… Pamiętajmy, że była wojna, wyginęła większość naszej inteligencji, wymordowano setki wybitnych profesorów. Jak wyglądałaby Polska, gdyby nie wojna, to trudno sobie dziś wyobrazić. Czochralski to jest postać jedna z wielu – takich postaci tragicznych, zmarnowanych szans, jest znacznie więcej. Wystarczy wspomnieć młodych ludzi, uczniów, studentów, którzy zginęli w Powstaniu Warszawskim. Można śmiało powiedzieć, że ogólnie wojna była hamulcem rozwoju polskiej nauki. Ponadto odkrycia naukowe zależą nie tylko od utalentowanych i pełnych entuzjazmu naukowców. Dobrze wiemy, że wszystko rozbija się o pieniądze. To odpowiednie finansowanie nauki mogłoby powołać do życia Dolinę Krzemową. A jakie jest finansowanie nauki w Polsce, wszyscy dobrze wiemy.
Agnieszka Sikora: Czochralski określany jest mianem prekursora elektroniki i autorem „przepisu na monokryształ”. Na czym polega ta metoda?
Prof. Ewa Talik: Metodę tę odkrył, poszukując sposobów pomiaru szybkości krystalizacji metali. Mówi się, że odkrył ją przypadkowo, zanurzając przez pomyłkę stalówkę pióra w tyglu z roztopioną cyną zamiast w kałamarzu. W ten sposób wyciągnął srebrzysty drucik. Przeciętny człowiek by go wyrzucił, ale Czochralskiego, który był metalurgiem, zainteresował ten dziwny drucik. On oczywiście nie do końca był monokrystaliczny, ale profesor przeprowadził badania i zauważył, że są w nim duże ziarna monokrystaliczne. Później metoda wyciągania z tygla została wykorzystana przez Amerykanów do produkcji materiałów półprzewodnikowych, np. z germanu czy krzemu, które stanowią podstawę współczesnej elektroniki. Do dziś metoda Czochralskiego jest jedną z najbardziej efektywnych metod otrzymywania monokryształów. Na cieniutkim zarodku można wyhodować wielokilogramowe monokryształy (ważące nawet 800 kg!), o dużych średnicach, a do tego na skalę przemysłową. Oczywiście w tej metodzie musi być spełnionych wiele warunków. Materiał należy topić kongruentnie, to znaczy, że wsad musi stopić się bez rozłożenia na obce fazy, mówiąc jeszcze inaczej: to, co wyciągamy, powinno mieć podobny skład chemiczny do tego, co jest stopione w tyglu.
Agnieszka Sikora: Czy Czochralski był świadomy swojego odkrycia? Jego znaczenia dla nauki?
Prof. Ewa Talik: Nie. On oczywiście opisał metodę wyciągania drutów metalicznych, ale na tym się skończyło. Dopiero kilkadziesiąt lat później Amerykanie zaczęli hodować kryształy germanu i krzemu, które posłużyły do produkcji tranzystorów, również układy scalone obecnie produkuje się, wykorzystując monokryształy. Oczywiście jest wiele innych metod otrzymywania monokryształów, ale ta jest bardzo efektywna. Metoda Czochralskiego stała się fundamentem współczesnego przemysłu elektronicznego – telefony komórkowe, tablety, cyfrowe aparaty fotograficzne, optoelektronika działają w oparciu o monokryształy produkowane tą metodą. Ponadto uważa się, że Czochralski był prekursorem skaningowego mikroskopu sił atomowych. Naukowiec w 1925 roku zbudował radiomikroskop, którego idea kilkadziesiąt lat później została zaadaptowana do skonstruowania mikroskopu sił atomowych, a nawet jego wynalazców nagrodzono w 1986 roku Nagrodą Nobla. Dorobek naukowy profesora Czochralskiego wciąż czeka na wnikliwe zbadanie przez naukowców, do dziś udało się opracować tylko część.
Agnieszka Sikora: Mało kto wie, że Czochralski był mecenasem sztuki i miłośnikiem literatury, pisał wiersze, a nawet organizował „czwartki literackie”, w których uczestniczyły wybitne postaci świata kultury, m.in.: Wacław Berent, Kornel Makuszyński, Feliks Nowowiejski, Juliusz Kaden-Bandrowski, Leopold Staff, Ludwik Solski i wielu innych.
Prof. Ewa Talik: Tak, to była postać wszechstronnie uzdolniona, niezwykła osobowość. Można powiedzieć: człowiek odrodzenia. Do tych osiągnieć mogę dodać, że dotował badania archeologiczne w Biskupinie i odbudowę dworku Chopina w Żelazowej Woli. Skąd wzięły się tak szerokie zainteresowania? Wiele wskazuje na to, że duży wpływ na Czochralskiego miała jego matka. Córka naukowca wspominała, że była to osoba o wielkiej energii, umysłowości, głęboko religijna, konserwatywna, ale przy tym otwarta na postęp. To, co w postępie było mądre i wartościowe, akceptowała chętnie. Miała szczególne zamiłowanie do literatury i polityki. Według córki Czochralskiego jej ojciec większość cech charakteru odziedziczył właśnie po swojej matce, która cokolwiek robiła w swoim życiu, zawsze robiła to dla kogoś lub w imię czegoś. Opowiadała swoim dzieciom o losach Polski, o jej prześladowcach, uczyła, że być Polakiem, to znaczy cierpieć i że z cierpienia zrodził się polski patriotyzm. Wpajała im, że ojczyznę trzeba miłować ponad wszystko. I to była myśl przewodnia Czochralskiego. O Polsce myślał, dla niej pracował, dla niej zdobył sławę i dla niej tyle cierpiał.
Pełna wersja wywiadu została opublikowana w "Gazecie Uniwersyteckiej UŚ" [nr 3 (213) grudzień 2013]