Czy Polska potrzebuje elektrowni jądrowej?
W październiku 2020 roku został zaktualizowany „Program polskiej energetyki jądrowej”, zgodnie z którym w najbliższym czasie ma zostać wybrana technologia, a w kolejnym roku – optymalna lokalizacja dla planowanej od lat elektrowni jądrowej. Zgodnie z założeniami ukończenia budowy wszystkich sześciu reaktorów możemy spodziewać się w 2043 roku. Złośliwi nazywają tę elektrownię „papierową”, ponieważ nie jest to pierwsza próba realizacji strategicznej inwestycji. Dlaczego budowa elektrowni jądrowej budzi tak wiele emocji? Czy rzeczywiście jest potrzebna w naszym kraju i co może być dla niej alternatywą? Na te i inne pytania odpowiada prof. dr hab. Janusz Janeczek, geolog z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, przewodniczący Rady Bezpieczeństwa Jądrowego i Ochrony Radiologicznej, organu doradczego prezesa Państwowej Agencji Atomistyki.
Małgorzata Kłoskowicz: Panie Profesorze, wokół tematu energii jądrowej narosło wiele mitów. Gdybyśmy chcieli przyjrzeć się każdemu z nich, pewnie brakłoby miejsca na łamach całej „Gazety Uniwersyteckiej UŚ”. Spróbujmy zmierzyć się przynajmniej z kilkoma. Pod koniec ubiegłego roku przyjęta została aktualizacja „Programu polskiej energetyki jądrowej” wraz z nowym harmonogramem budowy elektrowni jądrowej w Polsce. Choć z podanych na stronie ministerstwa badań wynika, że ponad 60% Polaków popiera budowę elektrowni, z pewnością możemy spodziewać się sprzeciwu społecznego – zarówno wobec samej idei, jak również lokalizacji, która, przypomnijmy, ma zostać wskazana w 2022 roku.
Janusz Janeczek: Budowa elektrowni jądrowej w Polsce to ogromne wyzwanie. Zgodnie z harmonogramem w tym roku ma być wybrana technologia, w przyszłym – dokładna lokalizacja obiektu. Rozpoczęcie budowy pierwszego reaktora zaplanowano na 2026 rok, natomiast uruchomienie ostatniego, szóstego – na 2043 rok. Co z tego wynika? Po pierwsze widzimy, jak szeroki jest przyjęty horyzont czasowy. Po drugie, tego typu planowanie musi obejmować cały cykl życiowy elektrowni jądrowej, począwszy od wyboru technologii, poprzez jej budowę, eksploatację i składowanie odpadów promieniotwórczych, aż po wygaszenie ostatniego reaktora.
M.K. Nad bezpieczeństwem przebiegu całej inwestycji czuwać będzie Państwowa Agencja Atomistyki (PAA). Ustawodawczym organem doradczym prezesa PAA jest z kolei Rada ds. Bezpieczeństwa Jądrowego i Ochrony Radiologicznej, której Pan Profesor przewodniczy. Czy jest szansa na uchylenie rąbka tajemnicy w kilku kwestiach?
J.J. Przy okazji planowania budowy takich kontrowersyjnych obiektów, jak elektrownia jądrowa, część społeczeństwa myśli, że zawsze ktoś coś przed nią ukrywa. Mnożą się teorie spiskowe, w mediach pojawiają się fałszywe wiadomości skutecznie podsycające negatywne emocje. To z kolei utrwala i tak już liczne mity, które rosną czasem jak grzyby po deszczu.
M.K. À propos grzybów… Są pewne tajemnicze miejsca w Polsce, na przykład trudna do zlokalizowania na mapie Brzeźnica-Kolonia, z niezwykłymi, wręcz fascynującymi obiektami, w których przechowywano kiedyś głowice jądrowe. Znak ostrzegający przed promieniowaniem jonizującym i tabliczki z napisem: ZAKAZ WSTĘPU, GROZI ŚMIERCIĄ uruchamiają wyobraźnię. Do tego wystarczy przywołać największe katastrofy nuklearne (Czarnobyl, Fukushima, Three Mile Island) i obejrzeć kilka filmów, w których silnie napromieniowane rośliny czy zwierzęta świecą lub mutują, i mamy pełen ogląd sytuacji. Z jednej strony nie można lekceważyć skutków choroby popromiennej, z drugiej – brakuje nam wciąż rzetelnej, często niestety podstawowej wiedzy.
J.J. Zacznijmy więc od końca, czyli od rzetelnej wiedzy. Jednym z kilku najważniejszych zadań zaplanowanych w ramach programu polskiej energetyki jądrowej jest komunikacja i szerokie informowanie o wszystkich aspektach związanych z budową elektrowni. Zainteresowani już teraz mogą zaczerpnąć podstawowej wiedzy o systemach bezpieczeństwa elektrowni jądrowej na stronie internetowej Państwowej Agencji Atomistyki. Obawy związane z promieniowaniem jonizującym trapią nie tylko nasze społeczeństwo. Podam przykład Szwecji, kraju z dobrze rozwiniętą energetyką jądrową. Gdy przed czterdziestu laty podjęto decyzję o rozpoczęciu działań zmierzających do budowy podziemnego składowiska odpadów promieniotwórczych ze szwedzkich elektrowni jądrowych, wskazano kilka obiecujących miejsc do badań geologicznych, środowiskowych i wielu innych niezbędnych dla podjęcia ostatecznej decyzji lokalizacyjnej. Oczywiście, zapomniano o takim drobiazgu, jak powiadomienie zainteresowanych społeczności o celu badań. A kiedy rzecz się wydała, miejscowa ludność natychmiast zaprotestowała i skutecznie zatrzymała prace badawcze. Program został zablokowany już na wstępnym etapie realizacji. Zastosowano więc złotą zasadę: nic o nas bez nas. Zaproszono przedstawicieli społeczności wstępnie wytypowanych gmin do udziału w pracach zespołów odpowiedzialnych za realizację zadania – od samego początku, bez pomijania żadnego z aspektów budowy składowiska. Mieszkańcy pełnili rolę społecznych inspektorów, którzy mieli wgląd do wszystkich dokumentów i monitorowali przebieg prac. Rzetelne przedstawienie zalet i wad przyszłego składowiska ostatecznie zaowocowało tym, że mieszkańcy dwóch gmin uznanych w wyniku wieloletnich badań za najlepsze lokalizacje zaczęli ze sobą konkurować w staraniach o umiejscowienie składowiska na ich obszarze. Ostatecznie wybrano jedną z nich, a jej rada w październiku ubiegłego roku przegłosowała zgodę na budowę podziemnego składowiska zużytego paliwa jądrowego. Warto wziąć przykład z tej szwedzkiej lekcji. Nawiasem mówiąc, w Polsce też mamy przykłady dobrych praktyk. W monitoring bezpieczeństwa Krajowego Składowiska Odpadów Promieniotwórczych w miejscowości Różan zaangażowani są przedstawiciele społeczności lokalnej. Skłamałbym, gdybym powiedział, że energetyka jądrowa niesie ze sobą wyłącznie korzyści. Są też problemy, z którymi musimy się zmierzyć. Należą do nich wyzwania technologiczne, ekonomiczne czy wspomniane już odpady promieniotwórcze, ale nie zrobimy kroku naprzód bez rzetelnego poinformowania społeczeństwa o wszystkich argumentach za i przeciw.
M.K. Szwecja wycofuje się jednak powoli z energetyki jądrowej. Podobnie jest w Niemczech czy w Belgii. My dopiero przymierzamy się do korzystania z jej zalet. Czy warto inwestować ogromne pieniądze i czas w rozwiązania, które mogą się okazać ślepą uliczką energetyki? Co jest alternatywą?
J.J. Zadała Pani jedno z najtrudniejszych pytań. Musielibyśmy zaprosić zapewne wielu znakomitych ekspertów, aby wspólnie przedyskutować owe „za i przeciw”. Z jednej strony szereg krajów rezygnuje z energetyki jądrowej, to prawda. Wiemy jednak, że te decyzje mają często podłoże polityczne, niekoniecznie ekonomiczne czy środowiskowe. Z drugiej – na świecie funkcjonuje obecnie 441 reaktorów jądrowych, z czego 107 znajduje się na terenie Unii Europejskiej. W budowie są kolejne 54 reaktory energetyczne. Energetyka jądrowa wytwarza 30% światowej energii elektrycznej, a w Unii Europejskiej aż 50%. Sporo państw rozwija ten sposób produkowania energii. Należą do nich na przykład sąsiadująca z nami Słowacja czy odległa Japonia, co wydaje się o tyle zaskakujące, że, jak pewnie wszyscy wiemy, ma za sobą trudne doświadczenie katastrofy w Fukushimie. W naszym najbliższym sąsiedztwie powstają elektrownie jądrowe na Białorusi i w rosyjskim obwodzie kaliningradzkim. Obecnie w kilkunastu krajach budowane są nowe elektrownie jądrowe, a w kolejnych kilkunastu istnieją zaawansowane plany rozwoju tej gałęzi energetyki. Trudno zatem mówić o odwrocie od energetyki jądrowej na świecie.
Elektrownie jądrowe są atrakcyjne, ponieważ pozwalają wytwarzać stosunkowo tanią energię, niezależnie od fluktuacji cenowych na rynku paliw. Można zgromadzić paliwo jądrowe nawet na kilka lat, bezpiecznie je przechowywać, a potem użytkować. Przyczynia się to ponadto do zmniejszenia globalnej emisji CO2 do atmosfery. Paradoksalnie jest to obecnie jedno z najmniej emisyjnych źródeł energii, jakie znamy. Praktycznie zeroemisyjne. Z elektrowni wydobywa się jedynie para wodna. Problemem są oczywiście odpady promieniotwórcze, które stanowią zresztą szczególny przedmiot moich zainteresowań naukowych.
Jest ich jednak znacznie mniej w porównaniu do ilości produktów ubocznych wytwarzania energii w elektrowniach konwencjonalnych. Nie demonizujmy problemu składowania odpadów z energetyki jądrowej. Można sobie z nimi bezpiecznie poradzić w perspektywie czasowej mierzonej tysiącami lat. Zresztą sama przyroda podpowiada nam sposoby radzenia sobie z odpadami, ale to już temat na inną rozmowę.
Energetyka jądrowa jest także rodzajem „zabezpieczenia” w energię elektryczną obszarów borykających się z jej niedoborem. W naszym kraju dotyczy to przede wszystkim wybrzeża, dlatego pod uwagę brane są dwie lokalizacje w województwie pomorskim – okolice Lubiatowa-Kopalina lub Żarnowca. Wszelako w Polsce jest około 20 potencjalnych lokalizacji elektrowni jądrowej. Decyzja lokalizacyjna powinna zapaść w przyszłym roku, a rada, którą kieruję, zapewne będzie opiniowała proponowaną lokalizację. Nic nie jest przesądzone.
M.K. Są jeszcze odnawialne źródła energii…
J.J. Tak, to ciekawa alternatywa dla energetyki jądrowej. Proszę jednak pamiętać, że produkowana w ten sposób energia jest o wiele droższa i może stanowić wyzwanie dla naszego portfela, gdy skończą się dotacje rządowe. Myślę, że najlepszą drogą rozwoju polskiej energetyki byłoby łączenie zalet obu rozwiązań i tworzenie w ten sposób optymalnego mikstu energetycznego. Uważam, że powinniśmy wybudować elektrownię jądrową zgodnie z założonym planem, ale też nie rezygnować z rozwijania technologii opartych na odnawialnych źródłach energii. W założeniu technologia zastosowana w polskiej elektrowni jądrowej ma wytwarzać energię elektryczną po korzystnych kosztach w porównaniu z odnawialnymi źródłami energii.
Żałuję, że w latach 80. ubiegłego wieku nie dokończono budowy elektrowni w Żarnowcu. Bylibyśmy dziś w zupełnie innym miejscu, jeśli chodzi o energetykę jądrową. Pewnie niewiele osób wie, że dedykowany tam reaktor wyprodukowany w Czechach do dziś funkcjonuje z powodzeniem w jednej z fińskich elektrowni atomowych. Z pewnością nie mielibyśmy problemu z niedoborami energii w północnych rejonach Polski, upadłoby też wiele szkodliwych mitów na temat energetyki jądrowej. Jeśli w Polsce rozpocznie się budowa elektrowni atomowej, mogę zapewnić, że Państwowa Agencja Atomistyki, w tym Rada ds. Bezpieczeństwa Jądrowego i Ochrony Radiologicznej, będzie rzetelnie nadzorować każdy etap tej inwestycji, począwszy od oceny środowiskowej i wyboru lokalizacji, poprzez fazę projektową, budowę, eksploatację, aż po likwidację elektrowni. Kluczowe znaczenie na pewno ma wybór technologii przesądzającej o sprawnym i bezpiecznym funkcjonowaniu całego obiektu. Musimy się dobrze przygotować w zakresie dozoru jądrowego i bezpieczeństwa radiologicznego – nie tylko ze względu na bezpieczeństwo ludzi mieszkających w pobliżu przyszłej elektrowni, lecz również całego kraju, a nawet państw ościennych. Energetyka jądrowa ma zasięg transgraniczny.
M.K. To jedno z wielu zadań stojących przed radą…
J.J. Rada jest ustawowym organem doradczym prezesa Państwowej Agencji Atomistyki, która podejmuje działania regulacyjne i nadzorcze nad materiałami i obiektami jądrowymi zlokalizowanymi w naszym kraju oraz dba o bezpieczeństwo radiologiczne. Innymi słowy zajmuje się każdą działalnością człowieka związaną z potencjalnym i rzeczywistym narażeniem naszego zdrowia na promieniowanie jonizujące.
M.K. Jakiego typu są to działania?
J.J. Obecnie mamy w Polsce trzy obiekty jądrowe. Jeden z nich to badawczy reaktor jądrowy „Maria” w Świerku pod Warszawą, którego operatorem jest Narodowe Centrum Badań Jądrowych. Są dwa przechowalniki paliwa jądrowego z tego reaktora i wreszcie, wspomniane już krajowe składowisko odpadów promieniotwórczych w miejscowości Różan koło Ostrołęki. Dwa ostatnie obiekty są zarządzane przez Zakład Unieszkodliwiania Odpadów Promieniotwórczych z siedzibą w Świerku. Istnieją jeszcze pozostałości po „Ewie” – pierwszym, już zlikwidowanym polskim reaktorze jądrowym, które w przyszłości mogą być wykorzystywane na przykład jako miejsce przechowywania paliwa jądrowego. W tej chwili nie ma tam jednak żadnego potencjalnego zagrożenia radiologicznego. Rada opiniuje raporty okresowe dotyczące bezpieczeństwa funkcjonowania reaktora „Maria” oraz decyzje prezesa Państwowej Agencji Atomistyki w sprawie zezwoleń na wszelkie zmiany w reaktorze i pozostałych obiektach jądrowych. Opiniujemy też szereg innych dokumentów istotnych dla bezpieczeństwa jądrowego i ochrony radiologicznej w naszym kraju.
Oprócz tego interesuje nas wykorzystywanie izotopów, w tym tak zwanych zamkniętych źródeł promieniotwórczych, w zastosowaniach medycznych, przemysłowych i naukowych. W tym ostatnim przypadku także w naszym uniwersytecie. Gospodarka izotopami, ich unieszkodliwianie i składowanie to także przedmiot zainteresowań Państwowej Agencji Atomistyki i naszej rady. Chodzi przede wszystkim o zabezpieczenie źródeł promieniotwórczych w Polsce, jak i minimalizowanie ryzyka związanego z narażeniem na promieniowanie jonizujące – także ze źródeł naturalnych. W tym roku będziemy zajmowali się m.in. przeciwdziałaniem przenikaniu radonu, naturalnego gazu promieniotwórczego, do obiektów mieszkalnych. Warto wspomnieć również o innych inicjatywach, takich jak dbanie o bezpieczeństwo naszych granic w kontekście nielegalnego i niekontrolowanego przewozu materiałów promieniotwórczych.
M.K. Bardzo dziękuję za rozmowę.
Małgorzata Kłoskowicz
Wywiad został opublikowany w "Gazecie Uniwersyteckiej UŚ" [nr 6 (286) marzec 2021]