20 lat po historycznym finale
24 czerwca minęło 20 lat od pamiętnego finału Pucharu Świata w rugby, w którym reprezentacja Republiki Południowej Afryki – przez dziesięciolecia znajdująca się na marginesie światowego sportu ze względu na haniebną politykę apartheidu – pokonała po dogrywce 15:12 Nową Zelandię. Trofeum białemu kapitanowi Afrykanerów wręczył Nelson Mandela – pierwszy czarnoskóry prezydent RPA
I właśnie dlatego spośród wszystkich ceremonii wieńczących dotychczasowe turnieje o Puchar Świata, właśnie ta z 24 czerwca 1995 roku była dla świata czymś więcej niż tylko sztampową dekoracją z udziałem głowy państwa organizującego ważną sportową imprezę.
Blisko czternaście miesięcy wcześniej Afrykański Kongres Narodowy (ANC), któremu przewodził Mandela, z ogromną przewagą wygrał pierwsze powszechne wolne wybory do krajowego parlamentu. Jego izba niższa, Zgromadzenie Narodowe, wybrała w maju 1994 lidera ANC na prezydenta. Wespół z napisaniem w tym samym roku nowej konstytucji, wydarzenia te uznaje się za koniec demontażu apartheidu w RPA.
Madiba, jak nazywano w Południowej Afryce Mandelę, od początku swojej kadencji zdawał sobie sprawę, jak ważną rolę w integracji społeczeństwa może odegrać sport. Tyle że w RPA sytuacja była mocno skomplikowana. Antagonizmy rasowe były bowiem ugruntowane także w tej płaszczyźnie życia. Dyscypliną dla białych, i tylko dla nich, było rugby. Czarnoskórzy mieszkańcy grali z kolei w piłkę nożną, a podział ten odzwierciedlał też w pewnym sensie różny status ekonomiczny ludności pochodzenia europejskiego i Murzynów. Ekipa Springboks była jawnie znienawidzona przez nie-białych obywateli RPA jako symbol rasowej dyskryminacji, w której garstka ciemięży masy. W 1994 roku ludność Południowej Afryki szacowano na blisko 44 miliony, z czego aż 76,4% stanowili czarni (ponad 33,5 miliona), natomiast tylko 12,6% obywateli było białymi (ponad 5,5 miliona).
W oparciu o Rezolucję Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych nr 1761 z roku 1962 Międzynarodowy Komitet Olimpijski anulował zaproszenie RPA do udziału w tokijskich Igrzyskach 1964 roku po tym, jak Jan de Klerk, ówczesny minister spraw wewnętrznych Afryki Południowej, zapowiedział, że jedynie biali sportowcy będą reprezentować kraj na arenie międzynarodowej. Wykluczenie z rodziny olimpijskiej trwało aż do roku 1988, do igrzysk w Seulu włącznie. Międzynarodowa Federacja Piłkarska (FIFA) na politykę rasistowską zareagowała szybciej, już w 1963 wykluczając reprezentację piłkarską, a w późniejszych latach odrzucając dwie propozycje, w myśl których w eliminacjach MŚ 1966 wystartować miała drużyna wyłącznie „biała”, a w kwalifikacjach do następnego turnieju – drużyna wyłącznie „czarna”.
Nawet w rugby union Afrykanerzy spotykali się z ostracyzmem. Ostracyzmem jak najbardziej zasłużonym, ponieważ już w 1960 roku wymuszono na Nowej Zelandii przyjazd na tournee do Afryki bez zawodników maoryskiego pochodzenia. Przeciwnicy wyjazdu posługiwali się hasłem „No Maoris, No Tour” („Bez Maorysów nie gramy”), ale seria meczów nie została odwołana. Uczyniono tak dopiero w roku 1967. Dwa lata później inicjatywa kilku nowozelandzkich polityków (m.in. Toma Newnhama, Johna Minto i Trevora Richardsa) pod nazwą Halt All Racist Tours przyczyniła się do wizyty pełnoprawnej ekipy All Blacks w Południowej Afryce w roku 1970. Ogromne kontrowersje i daleko idące reperkusje wywołał tour Nowej Zelandii w roku 1976. Robert Muldoon, dopiero co wybrany premier tego kraju, wręcz pobłogosławił wyjazdowi All Blacks. W odpowiedzi 21 państw afrykańskich zbojkotowało igrzyska olimpijskie w Montrealu w tym samym roku. W następnym kraje Wspólnoty Brytyjskiej podpisały układ w szkockiej miejscowości Gleneagles. W myśl porozumienia członkowie Commonwealth w celu skuteczniejszej walki z apartheidem mieli m.in. zaniechać jakichkolwiek kontaktów sportowych z przedstawicielami RPA.
Punkt kulminacyjny kontrowersji przypadł na rok 1981. Mimo porozumienia z Gleneagles wspomniany Muldoon postanowił nie stawać na drodze przyjazdu drużyny Springboks na Antypody. I faktycznie, rugbiści z RPA odbyli ponad półtoramiesięczne tournee w Nowej Zelandii, ale seria ta figuruje w historiografii afrykanerskiej jako „Rebel Tour”, z powodu wielkich protestów ulicznych przeciwko rozgrywaniu meczów, z których nawet dwa – w Hamilton z drużyną prowincji Waikato oraz w Timaru z ekipą obszaru południowego Canterbury – zostały odwołane (w pierwszym przypadku 350 protestujących wtargnęło na murawę stadionu Rugby Park). Była to ostatnia zagraniczna wyprawa Antylop w okresie segregacji rasowej. Co ciekawe, niepokoje społeczne nie przełożyły się na popularność polityczną Muldoona. Prowadzona przez niego Partia Narodowa wygrała w listopadowych wyborach do nowozelandzkiej Izby Reprezentantów i pomimo utraty czterech mandatów zachowała większość parlamentarną.
Rok wcześniej w podobnej atmosferze organizowano tour British & Irish Lions (wspólnej reprezentacji Anglii, Szkocji, Walii i Irlandii), który doszedł do skutku za zgodą czterech federacji tzw. Home Nations, a mimo sprzeciwu rządów Zjednoczonego Królestwa i Republiki Irlandii. Szeroko komentowano także wizyty Francuzów (1980), Irlandczyków (1981) i Anglików (1984).
Nie zmienia to faktu, że RPA odegrała jedną z kluczowych ról w powołaniu do życia rozgrywek o Puchar Świata, których pierwsza edycja odbyła się w 1987 roku. O tytuł najlepszej drużyny globu w piętnastoosobowej odmianie rugby – i to na własnym terenie – przyszło rywalizować Springboks dopiero w roku 1995. Historia ich triumfu jest fanom tej dyscypliny sportu dobrze znana dzięki nakręconemu przez Clinta Eastwooda filmowi Invictus (2009), przypominanego wiele razy po śmierci Nelsona Mandeli na początku grudnia 2013 roku. Równie często przywoływano wówczas słynne zdjęcie z ceremonii wręczenia pucharu. Świadomy szansy, jaką Rugby World Cup dawał RPA na zmianę ogólnoświatowego wizerunku, Mandela pracował wytrwale, aby za reprezentacją rugbistów, tak historycznie obciążoną, kciuki trzymali nie tylko jej jeszcze do niedawna docelowi fani, czyli ludność biała. Madiba, ubrany w ciemnozieloną koszulkę reprezentacji i przekazujący Francois Pienaarowi Puchar Webba Ellisa to coś więcej niż zwykła mistrzowska dekoracja. To akt zjednoczenia, rozgłaszany światu ze względu na sławę Mandeli zdecydowanie głośniej niż nawet cztery przyłożenia jedynego (ale nie pierwszego w dziejach) czarnoskórego członka ekipy Springboks, Chestera Williamsa, który właściwie w pojedynkę ograł w ćwierćfinale turnieju Samoa Zachodnie (RPA wygrało 42:14).
To symboliczne połączenie musiał rozumieć także Francois Pienaar. Jak sam przyznawał, podczas pierwszego spotkania z Mandelą oceniał go przez pryzmat wpajanego mu od dziecka stereotypu murzyńskiego terrorysty. Długą ewolucję musiało zatem przejść to wyobrażenie, skoro pytany zaraz po finale kapitan Antylop wygłosił znamienne zdanie: „Dzisiaj nie mieliśmy za sobą 65 tysięcy obywateli Południowej Afryki [mniej więcej tyle mieścił stadion Ellis Park w Johannesburg]; dzisiaj kibicowały nam 43 miliony naszych obywateli”.