19 października 2017 roku teleskop Pan-STARRS Uniwersytetu Hawajskiego, pracujący w ramach programu NASA polegającego na obserwacji obiektów bliskich Ziemi, zlokalizował dziwny obiekt. Początkowo został sklasyfikowany jako kometa. Obserwacje nie ujawniły jednak żadnych śladów aktywności po tym, jak 9 września 2017 roku przeleciał koło Słońca. Później naukowcy wysnuli przypuszczenie, że jest to obiekt, który przybył z innego układu gwiazdowego. 

Avi Loeb, "Pozaziemskie. Pierwsze ślady życia rozumnego poza Ziemią", tł. Marek Krośniak, Tomasz Tesznar, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2021.
Autor:
Avi Loeb, tł. Marek Krośniak, Tomasz Tesznar
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Miejsce i rok wydania:
Poznań 2021

Badacze stwierdzili, że ʼOumuamua jest prawdopodobnie skalistą asteroidą o nieco czerwonawym odcieniu. Ma długość ok. 90 metrów, a szerokość 9 metrów, co oznacza, że jest bardzo wydłużona, można powiedzieć, że przypomina cygaro. Ten współczynnik proporcji jest większy niż u jakiejkolwiek innej asteroidy lub komety zaobserwowanej do tej pory w Układzie Słonecznym. Ten zaskakujący długi kształt zaczął wzbudzać u naukowców wątpliwości. Czy rzeczywiście nasz układ odwiedziła asteroida?

Jeden z naukowców, Abraham (Avi) Loeb, astrofizyk z Uniwersytetu Harvarda, twierdzi, że najprostszym wyjaśnieniem osobliwości związanych z ʼOumuamua jest uznanie, iż obiekt ten został stworzony przez rozumną cywilizację spoza Ziemi. Oczywiście to hipoteza, która otwiera pole do najgłębszych pytań, które mogą dotykać sfery nie tylko nauki, ale również religii czy filozofii. 

W swojej najnowszej książce Avi Loeb przypomina krótką historię tego dosłownie przelotnego kontaktu. Dowiadujemy się m.in., że obiekt przyleciał od strony Wegi, najjaśniejszej gwiazdy w gwiazdozbiorze Lutni, odległej od Ziemi zaledwie 25 lat świetlnych. 6 września 2017 roku znalazł się w płaszczyźnie orbitalnej, w obrębie której wokół Słońca krążą planety naszego układu. Obiekt poruszał się z prędkością 94,80 tys. km/s względem Słońca, co gwarantowało mu wydostanie się z pola grawitacyjnego Słońca. 29 września 2017 roku minął orbitę Wenus, a 7 października orbitę Ziemi, po czym poleciał w kierunku gwiazdozbioru Pegaza. Astronomowie początkowo specjalnie się nim nie zainteresowali, właściwie dojrzeli go dopiero, gdy nas minął. 19 października astronom Robert Weryk dostrzegł, że ta niewielka plamka świetlna widziana przez teleskop porusza się ze zbyt dużą prędkością, aby można było uznać, że jest to obiekt uwięziony w polu grawitacyjnym naszej gwiazdy. Niestety zanim naukowcy zorientowali się, że obiekt, który nas minął nie jest „zwykłą” asteroidą, ʼOumuamua (nawet jeszcze wtedy nie miał tej nazwy) był już 32 mln km od Ziemi. Wkrótce Międzynarodowa Unia Astronomiczna nadała obiektowi imię pochodzące z języka hawajskiego, oznaczające „posłaniec przybywający jako pierwszy z dalekich stron”.

Astronomowie szacują, że międzygwiezdne asteroidy podobne do ʼOumuamua przechodzą przez wewnętrzny Układ Słoneczny mniej więcej raz w roku, ale są one małe i trudne do wykrycia, dlatego nie zostały do tej pory zauważone. Dlaczego zatem ten obiekt wzbudza tyle sensacji i rozbudza wyobraźnię nie tylko naukowców?

Aby odpowiedzieć na to pytanie, autor przybliża ciekawe historie ze swojego życia – od pierwszych lat młodości spędzonych na farmie Beit Hanan w Izraelu, przez zamiłowanie do filozofii, które odziedziczył po matce, oraz zdolności do fizyki, które doprowadziły go do służby w Talpiocie (izraelskim programie związanym z obronnością kraju) aż po splot wydarzeń, które spowodowały, że rozpoczął pracę astrofizyka w USA. Życiowe perypetie mają być analogią do badania Wszechświata, który pełny jest osobliwości i anomalii. „Cokolwiek byśmy powiedzieli na temat ʼOumuamua, większość astrofizyków zgadza się co do tego, że był on i nadal pozostaje anomalią samą w sobie” – pisze autor w swojej książce.

Jego anomalie dotyczą nie tylko cygaropodobnego kształtu, ale również ʼOumuamua nietypowo świecił. Gdy przelatywał w pobliżu Słońca, okazał się stosunkowo jasny, odbijając światło o wiele silniej niż inne planetoidy czy komety. Naukowiec wysnuwa teorię, że „współczynnik odbicia światła musiał mieć bezprecedensowe wartości – zbliżone do poziomu charakterystycznego dla błyszczącego metalu”. 

W czasie, gdy autor pisał książkę, w środowisku badaczy dominował pogląd, że ʼOumuamua był kometą. Naukowiec jednak nie zgadza się z tą tezą i przedstawia liczne argumenty przeciwko niej. Skoro zatem według autora obiekt nie był kometą, to czym mógłby być? Jeśli nie kometą, jeśli nie asteroidą, to może statkiem kosmicznym Obcych? Fizyk jest świadom, że w kręgach astronomicznych SETI (Search for Extraterrestrial Intelligence, projekt zajmujący się poszukiwaniem pozaziemskich cywilizacji) spotyka się z wrogością, ale nie rozumie tego. W obrębie Drogi Mlecznej istnieją dziesiątki miliardów planet podobnych do Ziemi. „Wokół mniej więcej jednej czwartej z 200 miliardów gwiazd naszej Galaktyki krążą planety z warunkami powierzchniowymi, które dopuszczają istnienie płynnej wody i chemii, jaką znamy. Biorąc pod uwagę tak wiele światów – 50 miliardów w naszej Galaktyce! – z podobnymi warunkami sprzyjającymi życiu, jest bardzo prawdopodobne, że istoty rozumne wyewoluowały nie tylko na Ziemi”. Autor przypomina, że biorąc pod uwagę galaktyki w obserwowanym Wszechświecie, liczba zamieszkałych planet może zwiększyć się do zetta, czyli 1021 – jest to więcej niż ziaren piasku na wszystkich plażach Ziemi. A jednak wśród naukowców panuje konserwatyzm. Avi Loeb żali się na opór środowiska akademickiego wobec SETI i tego, że niektórzy naukowcy nie zamierzają spekulować, ani zajmować się spekulacjami.  

Autor zdaje sobie sprawę, że potwierdzenie istnienia życia na innej planecie wywarłoby kolosalny wpływ nie tylko na astronomię. „Takie odkrycie zmieniłoby nas w sensie fundamentalnym” – pisze Avi Loeb. Aby nasza cywilizacja mogła dorosnąć, powinna zapuścić się w przestrzeń kosmiczną z zamiarem poznania innych zamieszkujących ją istot.

Jako podsumowanie niech posłużą słowa fizyka: „Można pomyśleć o tym jako o zakładzie o ʼOumuamua – podobnym do zakładu, jaki zaproponował niegdyś siedemnastowieczny francuski matematyk, filozofii teolog Blaise Pascal. Ujął on swą słynna myśl mniej więcej tak: ludzie ryzykują własne życie, obstawiając, czy Bóg istnieje czy nie. Lepiej jednak – przekonywał – żyć tak, jakby Bóg istniał”.

Na zakończenie trzeba dodać, że książka, mimo iż została napisana przez astrofizyka, jest przystępna. Czyta się ją lekko i nie wymaga zaawansowanej znajomości fizyki czy astronomii. Wystarczy zamiłowanie do gwiazd i potrzeba poszukiwania odpowiedzi na pytanie: Czy jesteśmy sami w kosmosie? Jeśli jednak ktoś zwiedziony tytułem książki liczy na to, iż uzyska taką odpowiedź, to się myli. Książka zachęca do eksperymentów myślowych i zgłębiania tematu, przybliża historię poszukiwań Obcych, zachęca do stawiania pytań, pomijając na szczęście bajki w stylu Dänikena.