Pozaziemskie oceany
Największe nadzieje na odkrycie śladów pozaziemskich organizmów naukowcy wiążą z niektórymi księżycami gazowych olbrzymów. Saturn czy Jowisz same w sobie nie są przyjaznym miejscem dla funkcjonowania życia, ale już okrążające je Europa lub Enceladus ze swymi lodowymi pokrywami mogą być zamieszkiwalne. O tym, czy poza Ziemią może istnieć życie pisze w swej książce „Pozaziemskie oceany” astrobiolog z NASA Jet Propulsion Laboratory Kevin Peter Hand.
Jakie związki chemiczne są potrzebne do podtrzymania życia? Czy na księżycach gazowych olbrzymów mogłaby się znaleźć ich odpowiednia ilość? Co sprawia, że wybrane obiekty w ogóle bierzemy pod uwagę, jako potencjalny dom dla żywych organizmów? No i jak miałyby one wyglądać – czy choć trochę przypominałyby to, co znamy z Ziemi? Podobne pytania K.P. Hand roztrząsa na kartach swej książki, a odpowiedzi na nie bywają naprawdę wyczerpujące.
Astrobiolog wielokrotnie uczula jednak na samo pojęcie „zamieszkiwalny”. Nawet jeżeli uznamy bowiem za takowy któryś z kosmicznych światów, nie jest to jednoznaczne z tym, że będzie on przez kogoś faktycznie zamieszkany. Wciąż przecież nie wiemy, w jaki sposób życie powstało na naszej rodzimej planecie. Ciągle brakuje nam wiedzy, by móc stwierdzić, czy samo jego zaistnienie we wszechświecie jest zjawiskiem powszechnym czy raczej czymś niemożliwie wręcz rzadkim. To, co odpowiada za podtrzymanie życia już istniejących organizmów może być niewystarczające do jego zapoczątkowania.
Dużym atutem publikacji jest wnikliwość i skrupulatność autora. Hand nie ogranicza się jedynie do stwierdzenia, że na okrążającej Jowisza Europie, pokrywa lodowa ma konkretną grubość, lecz tłumaczy, w jaki sposób informacje te zostały przez naukowców pozyskane. Astrobiolog wciągająco opisuje historię poszczególnych misji kosmicznych, zdobytych przez nie danych oraz tego, jak nad ich analizą pracowały rzesze specjalistów. Narracja nie ogranicza się wyłącznie do stwierdzania faktów, ale wskazuje czytelnikowi ścieżki, którego do nich prowadziły. Nie jest to wcale rzecz oczywista, nawet w publikacjach popularnonaukowych, a wielce pożądana!
O ile pierwsza część „Pozaziemskich oceanów” mocno trzyma się realiów i prezentowania obecnie posiadanych przez nas informacji, tak druga część jest bardziej filozoficzna i ciut więcej w niej „gdybania”. Po tym, gdy Hand uzbroił nas w wiedzę na temat warunków panujących na gazowych olbrzymach i rządzących naturą praw przyrody, pozwala sobie na snucie rozważań nad tym, jakie hipotetyczne organizmy moglibyśmy spotkać poza Ziemią. W moim odczuciu naukowiec czasem odrobinę za daleko wkraczał w sferę fantazji, niemniej podobnego rodzaju refleksje pozostają ciekawym ćwiczeniem intelektualnym.
Z początku astrobiolog zastanawia się nad możliwą budową potencjalnego mieszkańca Europy lub Enceladusa – czy tam również organizacja biologiczna opierałaby się na węglu? Być może istniałaby szansa na wykorzystanie w tym celu przez naturę innego pierwiastka, jak pokrewny węglowi krzem? Dalej autor rozmyśla nad zmysłami tych organizmów – czy byłyby wyposażone choć w niewielkim stopniu w podobne do naszego węch, słuch, smak i dotyk? Wydaje się, że powinno tak być, chociaż niezwykle gruba pokrywa lodowa, hamująca światło docierające do morskich głębin takiego księżyca, mogłaby stanowić przeszkodę w wytworzeniu się narządu wzroku.
Trochę za daleko idące uważam dywagacje dotyczące ewentualnych wierzeń tych hipotetycznych istot zamieszkujących księżycowe oceany, ale znów – samo w sobie pytanie stawiane przez Handa jest interesujące, a wnioski mogą być inspirujące. W końcu czy organizmy, których świat ograniczony jest grubą warstwą lodu – niemożliwego przez nich do przebycia – i które mogą nigdy nie ujrzeć światła gwiazd, w ogóle wpadłyby na to, że istnieje coś takiego jak przestrzeń kosmiczna i inne ciała niebieskie? Jak rozwinęłaby się kultura w środowisku tak hermetycznym? Na Ziemi przecież nie tylko człowiek spogląda od tysiącleci w gwiazdy. Czynią tak również inne zwierzęta, używając ich do nawigacji.
W „Pozaziemskich oceanach” K.P. Hand wielokrotnie stosuje porównania warunków ziemskich z występującymi na omawianych w książce księżycach. Astrobiolog sporo miejsca poświęca zwłaszcza kominom hydrotermalnym w głębinach naszych oceanów. Ich odkrycie w latach 70. XX wieku było zaskoczeniem dla naukowców, przekonanych, że w takim środowisku nie może przetrwać żaden żywy organizm. Gorąca temperatura, wysokie ciśnienie, brak tlenu lub jego niewielkie ilości i ogromne stężenie substancji toksycznych dla wielu stworzeń, miałyby być dla życia skuteczną barierą. Okazało się jednak, iż pozornie nieprzyjazne mu otoczenie, jest tym życiem przepełnione. Dla Handa to argument za tym, że niedoceniane przez nas obecnie surowe środowisko niektórych pozaziemskich obiektów, w gruncie rzeczy może skrywać wiele niesamowitości.
Nawet jednak, jeślibyśmy nigdy żadnego życia poza Ziemią nie odkryli, to i tak każda kolejna misja kosmiczna na inne planety i ich księżyce, każda wysłana tam sonda, łazik lub inny przyrząd, pozwalają nam lepiej zrozumieć również naszą własną planetę. Autor „Pozaziemskich oceanów” wielokrotnie wymienia przypadki, gdy badanie geologii innych ciał niebieskich znacznie pogłębiło rozumienie pewnych procesów występujących na ziemskim globie.
Książka posiada wkładkę z kilkunastoma kolorowymi zdjęciami, które wraz z komentarzami autora są ciekawym dodatkiem, ułatwiającym zrozumienie niektórych z omawianych zagadnień, a z pewnością dodających walorów estetycznych publikacji.
Kevin Peter Hand trudne kwestie omawia w prosty sposób. Narracja w „Pozaziemskich oceanach” jest przystępna i prowadzona w nieco gawędziarskim stylu. Absolutnie nie jest to suchy wywód, a informacji z lektury można wyciągnąć naprawdę sporo.