Podglądając wieloryby. Historia i przyszłość gigantów z głębin
Kopalnia wiedzy o przeszłości, życiu współczesnym i przyszłości wielu gatunków waleni. Literatura popularnonaukowa napisana jak kryminał - zagadki, kości, dużo... bardzo dużo krwi i stopniowe odkrywanie tego wszystkiego, co wiemy o niezwykłych ssakach, które 50 milionów lat temu postanowiły wrócić do wody.
Na wstępie, dla porządku, należy zaznaczyć, że nie ma czegoś takiego jak wieloryb. To znaczy – nie ma takiego taksonu w systematyce zwierząt. To potoczne określenie, którym nazywa się największe z waleni, takie jak płetwale czy kaszaloty. Książka Nicka Pyensona – paleontologa i badacza waleni – dotyczy nie tylko tych największych, ale całego rzędu, począwszy od pierwszych gatunków wielkości psa, które wróciły do morza 50 milionów lat temu, przez przegląd najciekawszych okazów zębowców (kaszaloty, orki, delfiny, narwale) i finszbinowców (płetwale, walenie).
Opowieść o waleniach podzielona jest na trzy części, opisujące ich przeszłość, czas teraźniejszy i hipotetyczną przyszłość. Każda część podzielona jest jeszcze na rozdziały, z których każdy jest samodzielną, nadającą się do oddzielnej lektury całością. Można więc czytać to, co nas interesuje, a pominięcie części – jak zobaczymy zaraz, to ważne – nie sprawi, że stracimy wątek. To, co łączy wszystkie trzy części, to język badacza, który opowiada o waleniach, zawsze przez pryzmat swoich prac badawczych.
Może sobie na to pozwolić, ponieważ od lat jest badaczem zajmującym się waleniami i kuratorem sekcji kopalnych ssaków morskich w amerykańskim National Museum of Natural History (Smithsonian), które ma największą na świecie kolekcję skamielin waleni, zajmującą potężny hangar na obrzeżach miasta. Chociaż więc dominująca narracja książki to „o waleniach wiemy naprawdę niewiele”, to akurat Pyenson to „niewiele” wie zapewne najlepiej ze wszystkich.
Książka może mieć różnych czytelników. Dorosły chłopiec zafascynowany dinozaurami odnajdzie się świetnie w wątkach paleontologicznych. Kości nawet największych dinozaurów są niczym wobec czasek waleni, największych kości, największych zwierząt w historii świata. Pyenson, jako paleontolog, ma tu naprawdę sporo ciekawostek jak i systemowych informacji do przekazania – wygląda na to, że znajduje się w samym centrum paleologii ssaków morskich i jeżeli gdzieś na świecie pojawia się znaczące odkrycie, zwykle można go tam spotkać.
Także osoby, którym na sercu leży przyszłość planety znajdą tu – w ostatnich rozdziałach przede wszystkim – sporo istotnych danych. Jedne mówią o skali destrukcji, jaką ludzkość poczyniła pośród waleni w ciągu ostatnich 200 lat. Inne świadczą o tym, jak istotną rolę w ekosystemach odgrywają walenie, a nawet… ich zwłoki, które stają się czasem dla pustego morskiego dna tym, czym przewrócone ogromne drzewo w lesie. W obu przypadkach śmierć jednego okazu jest początkiem i ośrodkiem życia całych kolonii wielu gatunków bakterii, roślin i zwierząt. Pyenson nie jest emocjonalnym sprawozdawcą, ale nie ma wątpliwości, że jest zwolennikiem ochrony zagrożonych gatunków.
Najwięcej emocji budzi jednak centralna część książki, w której autor opowiada o swoich badaniach nad współczesnymi morskimi gigantami. Tytuł książki – „Podglądając wieloryby” – może sugerować zainteresowanemu, że będzie to historia bezpieczna i łagodna, przekazana w dominującej dziś w podobnych tekstach opowieści pełnej poszanowania, zrozumienia i braku ingerencji w życie tych niezwykłych zwierząt. Nic bardziej mylnego. Narracją tej książki rządzi dysonans między ekologiem i naukowcem. Walenie żyją w ukryciu. Nie możemy ich po prostu obserwować, ponieważ dużą część swojego życia spędzają w niedostępnych nam morskich głębiach, a we wielu sytuacjach te inteligentne stworzenia nie życzą sobie cudzej obecności. Możemy przyczepić im sondy i śledzić przemieszczanie, ale w rezultacie otrzymamy tylko dość powierzchowne dane. Nie możemy zamknąć płetwala w basenie, bo jest po prostu na to za duży i nigdy nie uda nam się sztucznie naśladować jego naturalnego środowiska. Badania anatomiczne są ogromnym wyzwaniem, bo nie da się tych dużych ssaków położyć na stole i albo wsadzić do aparatu wykonującego rezonans magnetyczny. Walenie umierają w morzu, a zwłoki wyrzucane czasem na brzeg są już zwykle w pewnym stadium rozkładu.
Z tego powodu badacze wielorybów muszą wchodzić w porozumienie z łowcami wielorybów. Praca, która ma przynieść szerszą wiedzę o tym, jak wyglądają największe walenie i jak są zbudowane, jest pracą rzeźnika, któremu przemysł wielorybniczy na chwilę „wypożycza” złowione okazy, a na dłużej oddaje te jego części, które nie przydadzą się w przetwórstwie mięsnym i farmaceutycznym. Właśnie tą drogą Nick Pyenson dokonał przełomowych odkryć w zakresie działania szczęki i sposobu odżywiania się fiszbinowców. Środkowe rozdziały tej książki nie są przeznaczone dla osób wrażliwych i myślących o nauce o życiu jako o łagodnym i ekologicznym współistnieniu z tym życiem.
Dla osób nieprzywykłych do tego, jak żmudny i powolny w dochodzeniu do wiedzy jest warsztat naukowca, książka może się czasem wydać mało dynamiczna. Tak samo jak w przypadku badań naukowych, tak też w opowieści Pyensona, nasza wiedza budowana jest stopniowo i szczegółowo, konkluzje są dość ostrożne, a rewelacje dawkowane są w takim tempie, w jakim obserwuje się wieloryby na pełnym morzu. Kiedy jednak przyswajamy kolejne rozdziały, w końcu dociera do nas, jak obszerną i interesującą wiedzą na temat waleni teraz dysponujemy.
Link do strony wydawcy: https://www.ccpress.pl/podgladajac-wieloryby-276