Jesteś tutaj

Krótka książka Stephena L. Petranka Jak będziemy żyć na Marsie to pierwszy futurologiczny podręcznik zasiedlania nowej planety, który nie należy do czystej fantastyki. To naprawdę się dzieje!

Jak będziemy żyć na Marsie
Autor:
Stephen L. Petranek
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Relacja. Seria: TEDBooks
Miejsce i rok wydania:
Warszawa 2018

Mars robi się modny. Kosmos robi się modny. W jednej z popularnych sieci odzieżowych zamiast ubrań z motywami roślinnymi lub hasłami typu "Keep calm and...", kupić można bluzy z logo NASA. W mediach słychać przedziwne historie o czerwonych samochodach lecących w Kosmos przy muzyce Davida Bowiego i o międzynarodowych konkursach na marsjańskie łaziki, w których Polacy święcą triumfy. Grając na komputerze albo w grę planszową, możemy już nawet sami skolonizować i przystosować do ludzkiego życia Czerwoną Planetę. Nawet na poziomie memów – bawi nas to, że prezenterka TVP myli Księżyc z planetą. Popularne kino i telewizja wracają z Gwiezdnymi wojnami i Star Trekiem. I bardzo myli się ten, kto uważa, że fantazje, które stawiają przed nami producenci filmów i odzieży, nie przekłada się na to, jak myślimy o otaczającym nas świecie.

Nasze wyobrażenia są dziś bardziej międzyplanetarne niż kiedykolwiek. I właśnie dzięki temu coraz łatwiej uwierzyć nam w to, że już wkrótce ludzka stopa odbije swój ślad na powierzchni Marsa. A w dalszej perspektywie – że tak, jak dziś na Ziemi, tak kiedyś na Marsie i kolejnych gwiezdnych lokalizacjach (w kolejce jest Wenus i Europa, księżyc Jowisza), trudno będzie znaleźć miejsce, na którym tych śladów jeszcze nie było. W takiej sytuacji dobrze jest spojrzeć w hipotetyczną przyszłość i zadać sobie pytanie: „Jak będziemy żyć na Marsie”. O tym właśnie jest krótka, niezwykle interesująca książeczka wydana w serii TEDBooks.

Stephen L. Petranek, autor książki i mówca TED, jest futurologiem, który przedstawia się jako realista. W tym, co opowiada o kolonizacji Marsa nie ma ani grama zawahania. Nie mówi „jeśli”, tylko „kiedy”, a całą swoją opowieść zaczyna od relacji z lądowania na Marsie w 2027 roku, opowiadanej w czasie teraźniejszym, z uwzględnieniem drobnych szczegółów i bardzo precyzyjnym opisem kolejnych działań.

Nie ma miejsca na żadne wątpliwości, bo wątpliwości nie są dla zdobywców świata. Oni muszą sięgać znacznie bardziej w przód niż wszyscy pozostali. Wyprawa na Marsa jest czymś wyobrażalnym dla większości ludzi – to po prostu nieco dalsza wycieczka niż ta, którą pół wieku temu zrobiliśmy na Księżyc, a podobno technicznie była możliwa już dawno temu. Dlatego autor nie zajmuje się w swojej książce wyłącznie taką drobnostką. O tym można było myśleć w latach 50-tych XX wieku, czytając Das Marsprojekt Wernhera von Browna. Teraz zająć nas powinny znacznie poważniejsze projekt - kolonizacja, terraformacja i nowa ekonomia międzyplanetarna, czyli zadania na następne 1000 lat!

W swoim rozmachu Petranek bardzo przypomina Elona Muska, jednego z głównych bohaterów tej książki, wizjonerskiego założyciela SpaceX i Tesli. Jego rola dla Petranka jest jednoznaczna – to on poruszył cały przemysł kosmiczny, to on sprawił, że marzenia o życiu na Marsie wykraczają poza niewielką grupę The Mars Society. I wreszcie, zdaniem autora, nie ma wątpliwości, że pierwsze pojazdy, które wylądują na Marsie będą miały na „karoserii” logo SpaceX.

Musk świetnie nadaje się na takiego bohatera. Jego historia, pełna ryzykownych przedsięwzięć biznesowych, które nie raz prowadziły go na skraj katastrofy i bankructwa, ale ostatecznie zawsze kończyły się sukcesem, każe nam przypuszczać, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. A Musk mówi, że wylądujemy i będziemy żyć na Marsie. Mówi nawet kiedy to się stanie, ale do dat w przypadku Muska nie należy się przywiązywać, co najlepiej pokazują stałe opóźnienia w kolejnych odsłonach Tesli.

Ostatecznie jednak to Musk zostanie zapamiętany jako zdobywca Marsa – mamy na to „dowody”: w serii Star Trek: Discovery, której akcja dzieje się około 2250 roku, jednym ciągiem wymienia się braci Wright, Elona Muska i Zeframa Cochrane'a (fikcyjną postać z uniwersum Star Treka, wynalazcę napędu warp, który pozwala przekroczyć prędkość światła), jako ciąg największych pionierów Kosmosu.

Jak będziemy żyć na Marsie jest dobrze uporządkowaną książką, nadawałaby się na podręcznik. W każdym rozdziale znajdujemy informacje i wiedzę, które składają się na jeden spójny obraz – jesteśmy już prawie gotowi do drogi! Trzeba tylko zacząć wybierać z wielu możliwych rozwiązań – jak dolecieć, jak dowieźć wyposażenie i zachować stałą komunikację. A dalej – jak pozwolić przeżyć pierwszym „kolonistom” (Petranek często porównuje to przedsięwzięcie do kolonizacji Ameryki) i jak stopniowo „czynić sobie Marsa poddanym”. To ostatnie w fachowej terminologii nazywamy "terraformacją Marsa". Terraformacja, czyli uformowanie na kształt Ziemi, to przedsięwzięcie, którego zakres wydaje się nieprawdopodobny. Jak zmienić klimat całej planety, wykorzystać pokłady zamarzniętej wody i dostosować atmosferę do potrzeb człowieka? Inżynierowie-marzyciele prześcigają się w pomysłach.

A może to ludzki organizm możemy dostosować? W tym zakresie Petranek jest jeszcze wyraźniejszym optymistą (nieco przerażającym, jeśli pamiętamy historię ludzkich marzeń eugenicznych): „Zbliżamy się – pisze autor – do momentu, w którym to człowiek, a nie matka natura będzie sprawować kontrolę nad procesem ewolucji” (s. 91). Nie ma dla nas rzeczy niemożliwych. Ale – co do tego Petranek też nie ma wątpliwości – są rzeczy trudne i z pewnością na naszej drodze popełnimy wiele błędów. Przecież to, że już wkrótce być może będziemy musieli przenosić się na inne planety wynika z tego, że inżynieria planetarna, o której autor pisze z takim rozmachem, na naszej planecie się nie sprawdza. Jest coraz brudniej i coraz cieplej. Naukowcy przestrzegają: dla Ziemi wkrótce będzie za późno. A może eksperymentowanie na ciele innej planety, nauczy nas czegoś o tym, jak uratować naszą?

Jak będziemy żyć na Marsie przypomina w swojej formie, co naturalne, wystąpienia na konferencjach TED, doskonale przystosowane do recepcji słuchaczy. Książka jest zwięzła i interesująca, a przy tym pozostawia po sobie wrażenie profesjonalizmu i rzeczowego omówienia tematu. To po prostu dobra publicystyka. Oczywiście, lektura nie będzie trwała 15 minut – tyle zakłada się zwykle dla mówców TED – ale jest na tyle krótka, żeby można ją było przeczytać podczas podróży pociągiem z Warszawy do Katowic, w drodze do strefy kosmicznej na Śląskim Festiwalu Nauki Katowice 2019.