Martin Elvis jest astronomem w Smithsonian Astrophysical Observatory, gdzie przez długie lata badał supermasywne czarne dziury i kwazary. Obecnie jego zainteresowania skierowały się ku asteroidom i górnictwu asteroid. Publikuje artykuły na temat „gospodarki” kosmicznej oraz kosmicznego prawa i etyki. Na jego cześć została nazwana asteroida 9283 Martinelvis.

Martin Elvis, "Asteroidy. Jak miłość, strach i chciwość zadecydują o naszej przyszłości w kosmosie", Copernicus Center Press, Kraków 2022.
Autor:
Martin Elvis, tł. Klaudia Żerańska
Wydawnictwo:
Copernicus Center Press
Miejsce i rok wydania:
Kraków 2022

Swoją opowieść o asteroidach autor rozpoczyna od przypomnienia towarzyszącej ludzkości od zarania dziejów potrzeby poznawania nowego, przekraczania kolejnych granic i poszerzania horyzontów. Tęsknota za podróżami doprowadziła nas na Księżyc, a ziemscy emisariusze lądowali na niemal wszystkich planetach Układu Słonecznego (lub w ich okolicach), „dotykaliśmy” Słońca, a dwie sondy opuściły nasz układ, powędrowały poza heliopauzę i znalazły się w przestrzeni międzygwiezdnej. Za ludzką ciekawością i potrzebą poznania idzie jednak potrzeba korzyści czysto materialnych. Autor nazywa ją dość dosadnie chciwością. Zwraca uwagę na fakt, że ludzkości często przyświeca chęć posiadania bogactw ukrytych na innych planetach, księżycach czy asteroidach. Przypomina to intencje, które przyświecały setki lat temu odkrywcom Nowego Świata, którzy w Ameryce Południowej szukali srebrnych rzek czy złotych miast. Nie zauważali przy tym unikatowego piękna i bogactwa przyrody nowo odkrytych krain, niosąc ze sobą śmierć i zniszczenie.

Martin Elvis zwraca uwagę, że analogicznie do czasów wielkich odkryć geograficznych, dziś zaczyna panoszyć się ruch o nazwie Nowy Kosmos (ang. New Space), który wprowadza do sektora kosmicznego komercyjne podejście. Dzieje się to przy aprobacie agencji kosmicznych. Według niego powiedzenie, że żyjemy w złotych czasach astronomii, zakrawa na banał, zaś obecna tzw. eksploracja kosmosu, to „romantyczne bajdurzenia”. Dzisiejsze pokolenie eksploratorów kosmosu wyrosło na legendzie programu Apollo i takich filmach, jak Star Trek czy 2001: Odyseja kosmiczna. Prosta arytmetyka pokazuje, jak ogromne nakłady finansowe są potrzebne, aby realizować ambitne plany. Jednym z pomysłów na obniżenie kosztów jest według autora zarabianie na kosmosie. Ale jak można zarabiać na kosmosie? Za cel swoich obserwacji wybrał asteroidy. Te stosunkowo niewielkie obiekty mogące z jednej strony doprowadzić do katastrofy na skalę globalną, z drugiej – mogą przynieść korzyści w postaci biznesu – kosmicznego górnictwa.  

Pierwszą, sporą część swojej książki autor poświęcił przybliżeniu czytelnikom natury ciał niebieskich nazywanych asteroidami lub planetoidami. Przypomniał historię ich odrywania, szczególnie pierwszej i do dziś największej zaobserwowanej asteroidy – Ceres, krążącej wewnątrz pasa planetoid między orbitami Marsa i Jowisza. Została odkryta w XIX wieku.  Początkowo nowo odkryty obiekt był uznany za planetę, po kilkudziesięciu latach zaczęto określać go jako planetoidę, a gdy w 2006 roku wprowadzono termin planeta karłowata, Ceres została zaliczona do tej grupy. Jej odkrycie poprzedził ciekawy proces badawczy, który wynikał z tajemniczego prawa Titusa-Bodego. Zgodnie z tą regułą odległości poszczególnych planet od Słońca wynikają z prostego prawa arytmetycznego. W ten sposób odnaleziono Urana – mówiąc inaczej: szukano go tam, gdzie teoretycznie powinien być i był. Brakowało jeszcze jednego obiektu – pomiędzy Marsem a Jowiszem. W poszukiwania obiektu zaangażowało się wielu astronomów, którzy stworzyli nieformalny klub „Lilienthal Society”, później nazwany „Himmelspolizei” (Policją Nieba). I jak można się domyślić, tak długo szukano, aż 1 stycznia 1801 roku włoskiemu astronomowi wchodzącemu w skład klubu Giuseppe Piazziemu udało się potwierdzić istnienie „brakującej planety”.

Początkowe odkrycia asteroid były związane z chęcią poznania i zrozumienia Układu Słonecznego. Szybko uzmysłowiono sobie, że te ciekawe obiekty nie są tylko obiektami obserwacji naukowych, mogą stać się realnym zagrożeniem dla naszej planety i ludzkości. I tak od miłości autor przeszedł do strachu. Ów strach pojawił się, gdy naukowcy dowiedli, że 65 milionów lat temu zabójcza asteroida uderzyła w Ziemię, doprowadzając do masowego wymierania. Efektem impaktu było wyeliminowanie z listy gatunków żyjących na naszej planecie dinozaurów. Uznano, że kwestią czasu jest uderzenie kolejnej asteroidy. Zresztą jedną z teorii pojawienia się oceanów na Ziemi jest pogląd, że powstały w wyniku deszczów asteroid bogatych w wodę. Jeśli tak rzeczywiście było, asteroidy przyczyniły się do powstania życia na trzeciej planecie od Słońca. Ale tak jak kiedyś mogły nieść życie, dziś mogą przynieść zagładę.

W celu zdiagnozowania skali zagrożenia powołano do życia Minor Planet Center, organizację działającą pod egidą Międzynarodowej Unii Astronomicznej. Jej celem jest obserwacja i badanie m.in. potencjalnie niebezpiecznych obiektów. Według przyjętych założeń, za obiekt niebezpieczny uznano ciało o średnicy powyżej 140 metrów, choć autor zauważa, że kryterium wielkości zostało wybrane dość arbitralnie, gdyż planetoida o średnicy 20 metrów wprawdzie nie dokonałaby zagłady planety, ale mogłaby wywołać spustoszenie na skalę lokalną. Aktualnie znanych jest ponad ok. 1000 potencjalnie niebezpiecznych obiektów, ale żaden z nich nie znajduje się na trajektorii kolizyjnej względem Ziemi, a przynajmniej nie w najbliższym stuleciu. Niemniej autor podkreśla, że przecież wiele razy zdarzyło się, że duży obiekt przelatujący koło Ziemi zauważyliśmy w ostatniej chwili.

Martin Elvis przywołuje przykłady obiektów, które uderzyły w powierzchnię Ziemi lub weszły w jej atmosferę, wywołując spustoszenie. Omawia takie obiekty jak meteor nad Czelabińskiem, asteroidę tunguską, planetoidę z Wabar (Arabia Saudyjska) czy asteroidy, które pozostawiły ogromne kratery np. Barringera i słynny Chicxulub, który jest dowodem na wyginięcie dinozaurów.

Obecnie obserwacją nieba pod kątem potencjalnie niebezpiecznych obiektów zajmuje się kilka bardziej lub mniej formalnych grup czy organizacji na całym świecie, w tym wywodzące się z NASA Biuro Koordynacji Obrony Planetarnej (Planetary Defense Coordnation Office) czy Międzynarodowa Sieć Ostrzegania o Asteroidach (International Asteroid Warning Network).

Trzecim motywatorem poszukiwań, obserwacji i badań asteroid jest według autora chciwość. Mimo iż słowo chciwość samo w sobie ma wydźwięk negatywny, to zdaniem Elvisa wejście chciwości na kosmiczną scenę jest pozytywnym obrotem spraw. To właśnie chciwość może przyczynić się do spadku kosztów związanych z działalnością w przestrzeni kosmicznej.

Poszczególne asteroidy mogą zawierać duże ilości różnych surowców: metali szlachetnych takich, jak platyna, pallad, iryd, osm, rod, ruten, zwanych platynowcami, które znajdują się w grupie 10 najdroższych metali szlachetnych (pozostałe to złoto, srebro, ren i ind). Ich wykorzystanie jest zaskakująco szerokie: dyski twarde, wyświetlacze LCD, kable światłowodowe, ale też nawozy, leki przeciwnowotworowe, rozruszniki serca. Asteroidy mogą być również zasobne w… wodę. Wydobycie tego pozornie prozaicznego związku, ma szanse stać się opłacalne. Trzeba pamiętać, że woda w przestrzeni kosmicznej jest niezwykle cenna, a koszt jej transportu nawet na niską orbitę przyprawia o zawrót głowy.

Autor jest przekonany, że prędzej czy później kopalnie na asteroidach powstaną i będą rentowne. Czy jednak przyczynią się do lepszej przyszłości i ekspansji gatunku ludzkiego w Układzie Słonecznym? Martin Elvis zauważa, że w nowej przyszłości z jednej strony potrzebne będą nowe prawa i struktury zarządzania, z drugiej zaś – ludzkość będzie musiała nauczyć się funkcjonować w przestrzeni kosmicznej, a co za tym idzie wynaleźć nowe sposoby na przetrwanie w nieprzyjaznych dla ludzkiego organizmu warunkach, a także odnaleźć i wykorzystywać niezbędne zasoby do podtrzymania życia. Dziś wydaje nam się, że Układ Słoneczny ma wręcz niewyczerpane zasoby, ale czy za 400 lat też tak będziemy uważać? Autor nie jest taki pewny. Pewny jest natomiast, że kosmiczne górnictwo pomoże w rozwoju ludzkości i jest naszą przyszłością.

Książka Martina Elvisa to świetnie napisana opowieść. Pasja naukowca, wsparta ogromną erudycją, łączy się z talentem pisarskim i umiejętnością popularyzatorską. To niezwykłe kompendium zawierające w sobie najważniejszą wiedzę dotyczącą asteroid, ale również poparte osobistym doświadczeniem astrofizyka. Książka napisana jest zaskakująco przyjaznym językiem i powinna być zrozumiała nawet dla średniozaawansowanych amatorów astronomii.