Jesteś tutaj

Od czerwca 2016 roku Europa przygotowuje się do Brexitu politycznego i ekonomicznego. Brexit geograficzny dokonał się już wiele tysięcy lat temu. A spowodowały go potężne lodowe wodospady.

Przez miliony lat Wyspy Brytyjskie były częścią kontynentu europejskiego. Wysoki wapienny grzbiet – słynny białe kredowe klify w Dover (od ich koloru Anglia zawdzięcza poetycką nazwę Albion, czyli ‘biały’) – rozciągał się niegdyś aż do dzisiejszej Francji i pozwalał się swobodnie przemieszczać zarówno ludziom, jak i mamutom. Tę swoistą groblę zniszczył około 450 tysięcy lat temu potop o niewyobrażalnych rozmiarach. Niedawne badania pokazały, skąd ów potok zniszczenia się wziął i jak uszkodził grzbiet.

Koncepcja gigantycznej powodzi, która wyrzeźbiła brzegi Kanału Angielskiego lub – jak woleliby Francuzi – Kanału La Manche, pojawiła się po raz pierwszy w 1985 roku. Wtedy właśnie geolog Alec Smith z londyńskiego Bedford College zauważył na mapach dna morskiego Kanału ogromne, przenikające się bruzdy. Tamtejsze formy erozyjne przywoływały na myśl tzw. Channeled Scablands – to unikatowa erozyjna rzeźba terenu w stanie Waszyngton, ukształtowana przez katastrofalne powodzie, których źródłem było prehistoryczne jezioro Missoula w stanie Montana.

Podobne jeziora lodowcowe istniały w Europie. Około 450 tysięcy lat temu masywny lodowiec pokrywający Skandynawię sięgał aż do dzisiejszych Wysp Brytyjskich, a u jego podnóży istniało ogromne lodowcowe jezioro. Szacuje się, że mogło mieć kilkaset kilometrów szerokości i prawdopodobnie wypełniało południową część dzisiejszego Morza Północnego. Ponieważ tak duża ilość wody była przechowywana na lądzie w postaci lodowca, poziom morza był prawdopodobnie o jakieś 120 metrów niższy niż dzisiaj, a dno Kanału Angielskiego/La Manche było odsłonięte.

Grzbiet kredowy tworzył dla wspomnianego jeziora lodowcowego zaporę na południu, podczas gdy Ren oraz inne rzeki wpływały do niego i konsekwentnie podnosiły jego poziom wody. Smith zaproponował hipotezę, zgodnie z którą jezioro ostatecznie przelało się poza kredowe klify. Jako dowód Smith wskazał ogromne głębokie wgłębienia przy podstawie byłego grzbietu – tzw. kotły eworsyjne utworzone przez siłę wodospadów i wypełnione później osadami. Inną konsekwencją potopu miałyby być bruzdy na dnie kanału. Model ten nie wyjaśniał jednak, co spowodowało olbrzymia powódź.

Propozycja Smitha nie znalazła uznania w środowisku naukowym, dlatego kilka lat później geolog przeszedł na emeryturę. Jego koncepcja przepadła na ponad 30 lat, a on sam zmarł w 2015 roku. Hipotezę o wielkim potopie podjął ponownie prof. Sanjeev Gupta z Imperial College London. Przy pomocy danych z brytyjskich, belgijskich oraz francuskich statków badawczych zespół stworzył dokładny obraz siedmiu kotłów eworsyjnych na dnie kanału: każdy z nich ma 1 kilometra szerokości oraz do 140 metrów głębokości – to nawet więcej niż szacował Smith.

Strumienie wody przelewającej się przez brzeg jeziora lodowcowego i spadającej z klifów mogły mieć nawet powyżej 50 metrów wysokości. Bezlitosne uderzenia mas wodnych mogły skutecznie naruszyć bloki skalne u podstawy klifów, tworząc kotły rozciągające w głąb podłoża. Takie „podkopywanie” mogło w znaczny sposób osłabić grzbiet i doprowadzić ostatecznie do jego upadku – taki scenariusz wydarzeń zaproponowali prof. Gupta i jego współpracownicy na łamach „Nature Communiactions”.

Jak wyjaśnia badacz, na razie nie da się ustalić, jak długo zajęło wodospadom erodowanie kredowego grzbietu. Dałoby się to określić jedynie poprzez wwiercanie się w osady, które później wypełniły baseny, i analizę geologiczną zebranych w ten sposób próbek, ale to rozwiązanie bardzo, bardzo trudne do zrealizowania biorąc pod uwagę ciągły ruch statków na akwenie oraz tamtejsze prądy morskie. To niebezpieczny obszar do badań geologicznych i uzyskanie podwodnych zdjęć było już sporym osiągnięciem.

Ten materiał fotograficzny pokazują także rozmiar procesów erozyjnych, do których doszło podczas kolejnej katastrofalnej powodzi w kolejnej epoki lodowcowej. Możliwe, że 160 tysięcy lat temu – to datowanie jest niepewne – ogromne powodzie „wykopały” to, co nazywamy dzisiaj Kanałem Lobourg o szerokośc10 kilometrów oraz głębokości 20 metrów. Według prof. Gupty było to prawdopodobnie już ostatnie naruszenie resztek kredowego grzbietu.

Te bliźniacze powodzie oznaczały kłopoty dla prehistorycznych podróżujących między Brytanią i Europą będących na łasce i niełasce morza. Wcześniej, kiedy poziom wody wzrósł i kiedy nawet zalane zostało dno, kredowy grzbiet wciąż był „przejezdny”.  Ale kiedy pierwszy z katastroficznych potopów rozerwał groblę, Brytania oddzieliła się po raz pierwszy – oczywiście, gdy poziom morza wystarczająco spadł, Kanał Angielski znowu wysychał, a zwierzęta i ludzie znów mogli przemieszczać się tam i z powrotem.

W ten sposób Brytania po raz ostatni stała się wyspą około 9 tysięcy lat temu. Kiedy Zjednoczone Królestwo sfinalizuje proces wychodzenia z Unii Europejskiej stanie się nawet czymś więcej niż wyspą.

 

Opracowano na podstawie artykułu „The original Brexit: How tremendous ice age waterfalls cut off Britain from Europe” opublikowanego na portalu Sciencemag.org

Biały kliffy w okolicach Dover. Fot. pixabay.com
Słowa kluczowe (tagi):