Jesteś tutaj

Wieki temu wypełniliśmy oceany mitycznymi krakenami i wężami morskimi. Potrzebowaliśmy jednak nowoczesnych sprzętów i podmorskich ekspedycji, by zrozumieć, że faktycznie żyjące tam stworzenia, są dużo bardziej zadziwiające niż obrazy tworzone przez naszą wyobraźnię.

Okładka książki pt.„Otchłań” Helen Scales
Autor:
Helen Scales, tłum. Rafał Śmietana
Wydawnictwo:
Copernicus Center Press
Miejsce i rok wydania:
Kraków 2022

Już w szkole uczymy się, że morza i oceany obejmują blisko 70% naszej planety, ale rzadko kiedy ta liczba staje się czymś więcej niż tylko ciekawostką. Fakt, że Ziemię pokrywa gargantuiczna ilość wody, którą zamieszkują przeróżne organizmy wszelkich rodzajów i ze wszystkich królestw, raczej rzadko przebija się do naszej świadomości. Jeszcze rzadziej prowokuje do (choćby jedynie intelektualnego) zanurzenia się w tę otchłań, by sprawdzić, co na co dzień chowa się w niej przed światłem słonecznym. A znajdziemy tam nie tylko dziwne zwierzęta, ale też zachwycające krajobrazy przecinane podwodnymi górami czy równinami abisalnymi.

Luki w wiedzy o charakterze i zwyczajach panujących w oceanicznych głębinach próbuje swą książką pt. „Otchłań. Ukryte życie oceanów i grożące mu niebezpieczeństwa” zapełnić Helen Scales – biolożka morska, pisarka, dziennikarka, popularyzatorka nauki, wykładająca na brytyjskim Uniwersytecie w Cambridge oraz pełniąca funkcję doradczyni naukowej organizacji charytatywnej Sea-Changers, której celem jest ochrona środowiska morskiego.

Publikacja, która ukazała się nakładem wydawnictwa Copernicus Center Press to pozycja popularnonaukowa, adresowana do osób zainteresowanych podwodnym światem przyrody i ochroną środowiska. Lekki styl pisania autorki sprawia, że „Otchłań” wydaje się tytułem przystępnym i nie wymaga od czytelnika specjalistycznej wiedzy. Jednocześnie książka jest kopalnią ciekawostek, mniej lub bardziej znanych, ale zawsze zapadających w pamięć.

Helen Scales opisuje np. historię polowań na kaszaloty spermacetowe, które niemal zostały doszczętnie wybite przez wielorybników na przełomie XIX i XX wieku. Skutecznie działania obrońców tych łagodnych olbrzymów pozwoliły jednak na stopniowe odbudowanie ich populacji. Z lektury „Otchłani” dowiadujemy się szeregu ciekawych faktów na temat samych wielorybów, jak choćby to, że ich mięśnie (podobnie jak mięśnie wydr, fok lub delfinów) posiadają aż dziesięć razy więcej mioglobiny niż przeciętny człowiek. Jak wyjaśnia biolożka, to magazynujące tlen białko, gdy występuje w takiej ilości, powinno zbijać się w organizmie kaszalota w bryłki usztywniające jego ciało. Tymczasem pozostaje ono elastyczne, „ponieważ w procesie ewolucji pojawiła się u nich postać nieznacznie dodatnio naładowanej mioglobiny, co sprawia, że jej cząsteczki odpychają się nawzajem”.

W podobnym stylu jest prowadzona narracja w całej „Otchłani”, a autorka zręcznie żongluje danymi i liczbami, wplatając je w anegdoty i historie ze swoich (lub swoich kolegów naukowców) ekspedycji w głąb oceanów. Dzięki temu, całość naprawdę dobrze się czyta.

Badaczka tłumaczy w swej publikacji, jak bardzo – zwłaszcza w ostatnich dekadach – zmienia się nasze postrzeganie podwodnych światów. Gdy w latach 70. XX wieku, na północ od Wysp Galapagos, pod taflą oceanu zniknął podwodny pojazd „Alvin”, naukowcy po raz pierwszy ujrzeli kominy hydrotermalne, w dodatku tętniące życiem! Wcześniej przypuszczano, że tak nieprzyjazne środowisko, gdzie nie dociera światło słoneczne, a wysokie ciśnienie zmiażdżyłoby człowieka, nie może sprzyjać żadnym organizmom. Tym większy szok wywołały zarejestrowane podczas wyprawy obrazy stworzeń zamieszkujących kominy hydrotermalne. Ich odkrycie doprowadziło m.in. do stworzenia jednej z hipotez na temat początków życia na Ziemi.

Popularyzatorka wymienia na kartach książki liczne gatunki przedstawicieli świata ożywionego, którzy wciąż wzbudzają podziw, a nieraz i konsternację badaczy. Na mnie wrażenie wywarły zwłaszcza dwa przykłady zwierząt żyjących w pobliżu kominów hydrotermalnych – kraba Hoffa (Kiwa tyleri) oraz ślimaka łuskowatego (Chrysomallon squamiferum).

Największe samce wspomnianego kraba grupują się u szczytów kominów, gdzie temperatura może sięgać kilkuset stopni Celsjusza. Dla K. tyleri miejsca te stanowią szwedzki stół i to obfitości jedzenia, zawdzięczają spore rozmiary. Spożywanie tego pokarmu wiąże się jednak dla nich z ogromnym ryzykiem. Zaobserwowano, że pewien osobnik błyskawicznie cofnął kończynę, którą zanurzył w strumieniu wody wypływającej z komina. Gdy zbadano okaz w laboratorium, okazało się, że ramię całkowicie się ugotowało, kalecząc zwierzę.

W przypadku ślimaka łuskowatego, długo zastanawiano się, dlaczego posiada on żelazną skorupę i stopę pokrytą setkami żelaznych łusek. Początkowe podejrzenia badaczy, iż chodzi o ochronę przed drapieżnikami okazały się błędne. Ślimak bowiem chroni się przed zagrożeniem pochodzącym z własnego wnętrza. Bytujące w jego ciele chemosyntetyzujące bakterie dostarczają mu pożywienia, lecz jednocześnie uwalniają toksyczną siarkę, której zwierzę musi się nieustannie pozbywać. Ta, stykając się z żelazem zawartym w wodzie, tworzy nanocząsteczki siarczku żelaza i stąd biorą się czarne, błyszczące łuski.

Helen Scales nie ogranicza się wyłącznie do oczarowywania nas oceanicznymi cudami. Biolożka nie tylko edukuje, ale również wyraża przestrogę przed nadmierną eksploatacją głębin. Wśród największych zagrożeń dla podwodnego świata wymienia: nadmierne połowy, zanieczyszczenie plastikiem i toksycznymi substancjami oraz górnictwo – coraz bardziej łakomym wzrokiem na tamtejsze zasoby naturalne spoglądają różne przedsiębiorstwa i kraje. Autorka uczula na powszechniejące zjawisko „greenwashingu”, kiedy to jako ekologiczne przedstawia się nam produkty, które wcale takimi nie są.

Jednym z przykładów niech będzie organizacja non profit z siedzibą w Londynie – Marine Stewardship Council. Certyfikat nadawany przez MSC ma być gwarantem tego, że pozyskany produkt spełnia standardy zrównoważonego rybołówstwa. Przytaczane przez biolożkę wyniki kontroli wykazały jednak, iż ponad jedna trzecia łowisk ze znaczkiem MSC była przełowiona i wyczerpana. Sama organizacja finansowana jest m.in. z opłat licencyjnych od sprzedaży ekologicznych ryb, co też nie sprzyja wprowadzaniu przez nią surowszych procedur skutkujących pozyskaniem certyfikatu.

„Otchłań” jest więc pozycją, która dość szeroko podchodzi do popularyzacji wiedzy o morzach i oceanach. Autorka, obok szerzenia nauki, postawiła sobie za cel również informowanie o konkretnych zagrożeniach dla środowiska, w tym ze strony konkretnych instytucji czy państw. Helen Scales wychodzi z założenia, że dopiero coś, co zrozumiesz i poznasz, będziesz w stanie odpowiednio chronić, a przede wszystkim będzie ci na tym zależało. Warto zatem po tę książkę sięgnąć i dać się oczarować podwodnym organizmom, coraz bardziej narażonym na wyginięcie z powodu działalności człowieka.

Weronika Cygan