Jesteś tutaj

Jeżeli uważasz, że prawdziwa nauka to dane, analizy, wykresy i znowu dane – nie czytaj tej książki. Jeżeli sięgasz po książki po to, żeby zaktualizować swój stan wiedzy – lepiej omiń tę książkę. A jeżeli myślisz, że fizyka jest niezrozumiała, a filozofia oderwana od życia – to tak, masz rację. Ale nie tym razem. Wywiady, relacje i inne formy, w których Karol Jałochowski prezentuje niezwykłe postaci współczesnej fizyki, biologii, kosmologii, teorii informacji czy filozofii to prawdopodobnie najoryginalniejsza przygoda intelektualna na jaką może się zdobyć dzisiejszy świat nauki.

Źródło: Copernicus Center Press
Autor:
Karol Jałochowski
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego
Miejsce i rok wydania:
Kraków 2019

Wymienianie nazwisk i dyscyplin nie ma tu sensu. Dyscypliny w tej książce są wyłącznie „papierowe” i każda rozmowa ucieka od nich, najdalej jak się da. Nazwiska natomiast są zaskakująco mało znane, jak na informację, że mamy do czynienia z „największymi umysłami naszych czasów”. Są oczywiście gwiazdy, ale branżowe (nobliści) – żadnych Hawkingów, Dawkinsów czy Habermasów. A jednak, okazuje się, że niewysoka medialność tych postaci nie ma tu znaczenia – każdy z nich to umysł ostry jak brzytwa i niepowtarzalny. Oryginalność poglądów i sposobów ich wyrażania jest zasadą łączącą bardzo różne tematycznie i gatunkowo teksty. Ta oryginalność jest tym ciekawsza, że prowadzi od sprzeczności do sprzeczności – można by zabawić się w zestawianie ze sobą tych tekstów, po to, żeby pokazać, jak często jeden przeczy drugiemu.

Książka Heretycy, buntownicy, wizjonerzy jest owocem kilkunastu lat pracy Karola Jałochowskiego jako dziennikarza i popularyzatora nauki (większość tekstów, w skróconej formie, była publikowana w tygodniku „Polityka”). Sam autor jest też naukowcem, fizykiem, co ma niebagatelny wpływ na wybór jego rozmówców, na jego umiejętność wchodzenia w dyskusję na tyle głęboko, żeby przestawała być banalna, ale także na jego przepiękną ignorancję wobec niektórych wycieczek innych ścisłowców w dziedziny im niezbyt dobrze znane.

Symboliczną scenerią, która odzwierciedla charakter tej książki, jest Santa Fe Institute – jednostka naukowa, którą założyli „uciekinierzy” z Projektu Manhattan po to, by zajmować się badaniem zjawisk złożonych. W Los Alamos pracowano pod nadzorem, w konkretnym celu i z wyraźnym podziałem zadań. Tu wychodzi się ponad dyscypliny, ponad krótkoterminowe plany i cele. Próbuje się raczej opowiadać niż ustalać rzeczywistość, choć zdecydowanie nie oznacza to braku wyrazistości poglądów rozmówców Jałochowskiego.

Kwantowa intuicja

To, co przyciąga uwagę i budzi najbardziej skrajne emocje w postaciach prezentowanych w kolejnych częściach książki, to fakt, że najwięksi ponoć naukowcy naszych czasów są często bardzo odlegli od typowej dla naukowego wzorca postawy scjentystycznej. Bohaterowie często wcale nie trzymają się twardych faktów i chętnie uciekają do tego, co potencjalne, prawdopodobne, a nawet tylko intuicyjne. Bardzo rzadko na kartach tej książki przeprowadza się rzetelny i krytyczny dowód naukowy. Wydaje się raczej, że umysły tych naukowców są nieustająco w trybie stawiania hipotez. Owszem, później te hipotezy będą poddawane weryfikacji, ale najwyraźniej nie jest to – zdaniem autora i jego rozmówców – warte tak dużej uwagi, jak genialna intuicja.

Z takiej postawy wyłania się fizyka, której patronem mógłby być Heraklit – filozof, który w zmienności i nietrwałości, którą symbolizował ogień, widział istotę wszechrzeczy. Dlatego pytania, które interesują rozmówców Karola Jałochowskiego, to zwykle pytania o przyczynę, proces i sens, a nie pytania o konkretny wynik. To nie ważne, jakie są stałe fizyki i z jaką dokładnością potrafimy je ustalić. Istotne jest co innego – dlaczego są takie, a nie inne? Czy muszą być właśnie takie? Czy wszędzie we Wszechświecie – albo: czy w każdym wszechświecie – fizyka i jej prawa są identyczne?

Nie bez przyczyny jednym z wiodących tematów tej książki jest fizyka kwantowa, obecna, chociażby przelotnie, mniej więcej w co drugiej rozmowie. Jest to przecież ten zakres nauk ścisłych, który najpoważniej zagraża teraz deterministycznemu charakterowi nauki, gdzie kwestionowane są podstawowe prawa fizyki w skali makro i gdzie ostateczne odpowiedzi jeszcze nie padły.

Banały i błędy

Skoro owi geniusze nauki nie wahają się myśleć odważnie i zaglądać w nieznane im regiony, charakterystyczne dla innych dziedzin nauki, to naturalne jest, że są skazani na popełnianie błędów, wypowiadanie truizmów, a także myśli, które specjalistom z tamtych dziedzin muszą wydać się. cóż, powiedzmy, nieortodoksyjne. Dla autora niniejszej recenzji, którego droga kształcenia miała spory odcinek związany z filozofią, najtrudniejszym doświadczeniem i szkołą tolerancji była lektura fragmentu „Brzytwa Bennetta”. Charles H. Bennett, fizyk i matematyk, działający w zakresie teorii informacji, odważnie wchodzi tam na pole etyki i produkuje tam tak kuriozalne tezy, jak nie przymierzając humaniści, którzy próbują mówić o filozofii i kulturze, czerpiąc analogie i pojęcia z fizyki kwantowej. Bennett, pewnie w dobrej intencji, myli zupełnie etykę z ekonomią, pomijając całkowicie rozważania o tym, jak powinniśmy postępować, o współczuciu dla tego, co słabsze i o wartości każdej indywidualności, a wyłącznie zajmuje się kalkulacją wartości wszystkich bytów, zakładając, że podstawą ich oceny jest ich złożoność i przydatność w potencjalnej odbudowie zrujnowanego w jakimś kataklizmie świata. Szczęśliwy Bennett deklaruje, że jego etyka, oparta o matematykę i zbudowana na bitach, jest najbardziej uniwersalna. Zupełnie przy tym nie pojmuje, że tworzy koncepcję najbardziej redukcjonistyczną z możliwych – na dodatek opartą o błędne przesłanki, zmylony przez złudzenie, które w bytach podobnych do niego samego każe mu rozpoznawać byty najlepsze i najbardziej złożone.

To nie jest podręcznik teorii naukowych

Ostatecznie jednak, nieco więcej emocji z pewnością nie szkodzi tej książce. To, że część jej bohaterów się myli, nic nie ujmuje jej wartości. Ostatecznie – i to ważna konkluzja tej lektury – nie należy oczekiwać od nauki prawd ostatecznych. Jesteśmy raczej na początku, a nie na końcu rozwoju takich dyscyplin jak fizyka kwantowa, termodynamika, teoria informacji czy memetyka. Nie powinien jednak sięgać po tę pozycję człowiek, który liczy na szybki, przeglądowy wykład o najaktualniejszym stanie wiedzy naukowej. Nawet jeżeli zdarzają się systematyczne wykłady (filozof i wojujący sekularysta Daniel C. Dennett zyskuje tu nawet swój słownik), to największą siłą Heretyków, buntowników, wizjonerów jest przygoda intelektualna, którą ona oferuje. W tydzień po lekturze można nie pamiętać połowy nazwisk tych dwudziestu dwóch herosów i prześmiewców współczesnej nauki, ale pozostaje się ze wspomnieniem satysfakcji intelektualnej ze sporów współprowadzonych z tymi postaciami. A pewne koncepty, choćby najbardziej irracjonalne i nie do końca zrozumiałe, zostać mogą z nami na bardzo długo.

Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Copernicus Center Press.