Jesteś tutaj

To nie jest książka o biologii ewolucyjnej. Tak jak strażak nie zajmuje się wyłącznie gaszeniem pożarów, tak samo biolog może mieć życie poza roztrząsaniami nad pochodzeniem gatunków. Niemniej podtytuł dobrze oddaje oś tej książki, ponieważ wielka różnorodność zdarzeń przedstawianych w książce jest w niej przesiewana przez umysł biologa, naukowca, człowieka o specyficznym spojrzeniu na otaczające go życie. Tyle, że Robert Trivers nie jest typowym biologiem... 

Robert Trivers: Dzikie życie. Przygody biologa ewolucyjnego
Autor:
Robert Trivers
Wydawnictwo:
Copernicus Center Press
Miejsce i rok wydania:
Kraków 2018

Robert Trivers to niespokojny, wciąż poszukujący umysł, który na ścieżkę biologiczną wstąpił dość późno, próbując wcześniej matematyki, fizyki i kilku innych obszarów życia i nauki. Pewnego dnia jednak biologia powiedziała dość i postawiła przed nim Billa Drury'ego, który wywarł na dwudziestokilkuletnim Triversie takie wrażenie, że w ciągu zaledwie kilku lat szturmem wszedł w dyscyplinę, rozpoczął badania, a (stosunkowo) niedługo później zrobił doktorat na Harvardzie.

Trivers, jak nie trudno się domyślić, nie siedział w laboratorium, ani w bibliotece. Zamiast tego wyjechał na Jamajkę, by badać jaszczurki. Tam też rozgrywa się akcja większości tytułowych przygód. Część z nich ma związek z pracą biologa, ale większość to anegdoty i obserwacje bardziej związane z życiem na Jamajce i życiem Jamajki niż z życiem jako takim. Doświadczenia biologa są rzeczywiście tak ekstremalne, jak zapowiada to we wprowadzeniu. Nie raz ociera się o śmierć, ale zawiedzie się ten, kto liczy – w oparciu o sugestie, które niesie tytuł i okładka – że zagrożenie przychodzi ze strony dzikich zwierząt czy ekstremalnych warunków przyrodniczych. Nie, z opowiadań Triversa widać jednoznacznie, że najniebezpieczniejszym gatunkiem na Ziemi zdecydowanie jest człowiek.

Z resztą, skoro procesy ewolucyjne są uniwersalne, to – jak przekonuje nas autor – najlepiej jest wyjść od spojrzenia na gatunek, który znamy najlepiej. A przecież nawet badacz, który 30 lat życia poświęci jaszczurkom, znacznie więcej niż o życiu i zwyczajach jaszczurki wie, o życiu i zwyczajach człowieka. Szczególnie jeśli żyje pełnią życia, tak jak Robert Trivers.

Autor jest bardzo skoncentrowany na sobie i swoich doświadczeniach. Łatwo ocenić go jako egotyka, który siebie uznaje za absolutne centrum i przy okazji za jednego z najwybitniejszych przedstawicieli swojej dziedziny. Równocześnie jednak całkiem sporą część książki poświęca ludziom, których uznaje za wyjątkowych i istotnych dla biologii (poświęca im kilka rozdziałów i rozsiane po książce fragmenty). Swoją rolę i stosunek do dziedziny dobrze oddaje, pisząc o Genes in Conflict, monumentalnej pracy dotyczącej samolubnego genu, którą napisał razem z Austinem Burtem:

- W pewnej chwili powiedzieliśmy sobie: „Nikt nie powinien nigdy być zmuszony do zrobienia tego po raz drugi, więc zróbmy to od razu dobrze”, co znaczyło, że nie mogliśmy niczego przeoczyć. Oczywiście przeoczyliśmy kilka spraw, ale praca została wykonana – to jedyna synteza tego tematu w historii, na dodatek ogromna, i być może najwspanialsza książka dotycząca genetyki ewolucyjnej znana ludziom i zwierzętom – w każdym razie tak właśnie uprzejmie zasugerowało wielu recenzentów […]. (s. 300)

Być może zawiedzie się ten, kto liczy, że w książce znajdzie sporo informacji z zakresu biologii ewolucyjnej. Oprócz powyższego, oraz krótkiego rozdziału poświęconego jego „pięciu słynnym artykułom”, m.in. jego słynnych teorii altruizmu odwzajemnionego i inwestycji rodzicielskich, niewiele jest tam wiedzy fachowej. Mimo to, nie można odmówić książce roli popularyzatorskiej. Autor nie pisze o sprawach naukowych, ale o wszystkim o czym pisze, pisze z perspektywy naukowca. Czasem do przesady, każde działanie, niemal każdy ruch, który obserwuje, przetwarza w kontekście ewolucyjnym.

Rozważania Triversa zarażają myśleniem ewolucyjnym i takim właśnie sposobem wyjaśniania świata. Dotyczy to także, a może przede wszystkim, człowieka, relacji międzyludzkich i procesów społecznych. Nieprzygotowany na taki atak czytelnik, szybko zacznie sam postrzegać otoczenie i samego siebie w kategoriach tej nauki, która od czasów Darwina ma moc przynoszenia metanaukowych interpretacji świata a pomocą kilku pozornie prostych praw. Biologia ewolucyjna wkracza tam, gdzie nad wyjaśnieniami zwykle pracowała psychologia lub antropologia kulturowa. Wobec tej ostatniej Trivers nie jest zbyt łaskawy („Niestety, większością tych tematów zajmuje się obecnie antropologia kulturowa, w obrębie której właściwie wykluczone jest, aby doszło do jakiegokolwiek postępu naukowego”, s. 287).

„Dzikie życie” to książka nieźle trzymająca w napięciu, choć czasem zbyt długo trwająca przy jednym temacie. Jest pełna niezłego humoru, ale także „gwiazdorzenia” autora i głównego bohatera. Widać Trivers może sobie na to pozwolić, skoro w rezultacie recenzenci porównują go do Richarda Feynmana, który obok bycia genialnym fizykiem, był też wspaniałym narratorem. Jeśli czytelnik jest gotowy przełknąć tę odrobinę bufonady, a przy okazji cieszą, a nie przeszkadzają przekleństwa i nieustanny dym THC buchający z każdej strony książki, to warto po tę pozycję sięgnąć (tym łatwiej, że okładka przyciąga).