Jesteś tutaj

Przed przystąpieniem do prac nikt nie przypuszczał, że to skromne, osadzone na skraju Szombierek wzgórze, zwane popularnie „Małgorzatką”, okaże się źródłem wielu cennych informacji

Uniwersytet Śląski od wielu lat realizuje projekty w ramach programu badawczego „Atlas historyczny miast polskich”. Pod kierownictwem prof. dr. hab. Antoniego Barciaka z Instytutu Historii zostały sporządzone atlasy historyczne Raciborza i Gliwic. Obecnie trwają prace nad szczegółowym opracowaniem dokumentacji Bytomia. Program ten finansowany jest przez Narodowe Centrum Nauki. Obiektem szczególnego zainteresowania badaczy stała się najstarsza część Bytomia, wczesnośredniowieczne grodzisko na terenie Wzgórza św. Małgorzaty. Po raz pierwszy teren ten był obiektem zainteresowania niemieckich naukowców w okresie międzywojennym, niestety po ówczesnych badaniach zachowała się tylko szczątkowa dokumentacja opisowa. Można przypuszczać, że prowadzone wtedy badania związane były z budową drogi wiodącej na cmentarz, a później do klasztoru werbistów. W latach 50. ubiegłego wieku prowadzono tu prace sondażowe w związku z inwestycjami budowlanymi na wzgórzu. Dr hab. Piotr Boroń z Zakładu Historii Starożytnej Instytutu Historii UŚ włączył się do projektu „Atlas historyczny miast polskich” podczas opracowywania dokumentacji Gliwic, obecnie przy współudziale współpracującego z Uniwersytetem archeologa Marcina Paternogi prowadzi prace badawcze na terenie kolebki Bytomia.

Podczas prac wykopaliskowych dokonano kilku przekopów. W jednym z nich odsłanianie kolejnych warstw i dotarcie do calca (warstwy niezawierającej
materiału kulturowego, jałowej pod względem archeologicznym) pozwoliło ustalić pierwotną wysokość grodziska, która sięgała 12 metrów, a analiza nawarstwień przyniosła sensacyjne odkrycie – część wzgórza została sztucznie usypana na istniejącym naturalnym wzniesieniu. Potwierdza to ujawnienie pięciu faz konstrukcyjnych wału. Zweryfikowano więc informację, która zachowała się z czasów badań prowadzonych tu w latach 30. XX wieku podczas budowy klasztoru werbistów, kiedy błędnie uznano, że nawarstwienia mają charakter naturalny. Zdecydowanie przeczą temu przemienne warstwy gliny i drewna, pozostałości
po belkach używanych zapewne do stabilizowania nasypu, którego przeznaczeniem było stworzenie ogromnej warowni.

– Srebro miało w średniowieczu ogromną wartość, służyło nie tylko do wyrobu monet, było także obiektem handlu i wymiany w postaci placków czy odłamków – przypomina dr Boroń. – W grodzie bytomskim zapewne magazynowano przed transportem do dworu książęcego oddawane przez hutników srebro i ołów. Stąd wynikała konieczność silnej fortyfikacji strzegącej dostępu do skarbca. Warunki ku temu były znakomite, z jednej strony wzgórze chroniła rzeka Bytomka, z drugiej jej dopływ, a z trzeciej fosa, ponadto wzniesienie otaczały rozległe mokradła i podmokłe łąki. Warowny gród kasztelański to nic innego jak kolebka dzisiejszego Bytomia. Gród prawdopodobnie został zniszczony podczas wojen husyckich, choć nie znaleziono wiarygodnego potwierdzenia tego faktu. Jego znaczenie skutecznie przyćmił szybko rozwijający się na północ od grodziska ośrodek miejski, w którego najbliższym sąsiedztwie wyrósł zamek książąt bytomskich. Wyjaśnienia wielu niejasności naukowcy spodziewają się uzyskać po specjalistycznych analizach laboratoryjnych pobranych próbek. Być może uda się precyzyjnie określić datę opuszczenia grodu przez kasztelanów, którzy zapewne udali się za osadnikami do centrum miasta. 

– Jedynym powodem osadnictwa w tym miejscu było hutnictwo srebra i ołowiu. W latach 30. XII wieku pojawia się informacja o istniejących tu kopalniach srebra, a o wydobyciu rud srebra i ołowiu w okolicach Bytomia świadczą także zapiski w bulli gnieźnieńskiej z 1136 roku – uważa naukowiec z Instytutu Historii UŚ. Związki grodziska z handlem srebrem potwierdziło odnalezienie w warstwie trzech metrów poniżej poziomu wielu placków glejty ołowiowej.

Dr hab. Piotr Boroń z Zakładu Historii Starożytnej Instytutu Historii UŚ
Słowa kluczowe (tagi):