Byli silniejsi od Homo sapiens i lepiej przystosowani do warunków klimatycznych epoki lodowcowej. W stosunku do współczesnego człowieka mieli też większy mózg, a wielce prawdopodobne również, że porozumiewali się uproszczonym językiem. Dlaczego więc neandertalczycy zniknęli dość niespodziewanie z dziejowej areny?

W roku 1848 roku na terenie posterunku wojskowego w Gibraltarze znaleziono dziwną czaszkę. Dziwną, bo należała bezsprzecznie do istoty człowiekowatej, ale posiadała również cechy „małpie” – gruby wał nadoczodołowy i wysuniętą ku przodowi twarz. Szczątki odnajdywane później na terenie całej Europy potwierdziły jego powszechne występowanie. W 1856 roku w niemieckim Neanderthalu znaleziono niekompletny szkielet tajemniczej istoty. Od nazwy miejscowości nową formę humanoidalną nazwano Homo neanderthalensis.

Na podstawie dalszych prac archeologicznych wykazano, że neandertalczycy żyli na Starym Kontynencie już 200 tysięcy lat temu. I nagle, ok. 30 tysięcy lat temu, zniknęli, co zbiega się mniej więcej z pojawieniem się naszych protoplastów z gatunku Homo sapiens. Prawdopodobnie oba gatunki zaczęły ze sobą rywalizować. Jakimi atutami mógł dysponować neandertalczyk?

Na pewno lepiej radził sobie z zimnem okresu zlodowacenia (choć trzeba zaznaczyć, że za jego czasów klimat nie był już tak chłodny, zdarzały się nawet periody cieplejsze niż ten, który mamy obecnie). Na podstawie szkieletu stworzonego z różnych odnalezionych szczątków wnioskuje się, że przeciętny neandertalczyk mierzył nie więcej niż 165 cm wzrostu (w anglosaskim systemie – 5 stóp i 4 cale), miał stosunkowo krótkie kończyny oraz głęboką i szeroką klatkę piersiową. Niewielka w konsekwencji powierzchnia ciała pozwalała łatwiej utrzymywać ciepło, a najważniejsze organy, osadzone w trzewiach, były skutecznie odizolowane od zimna, również poprzez grubą warstwę mięśni. Problem polegał na tym, że taka budowa ciała wymagała niezwykłych nakładów energetycznych – neandertalczycy potrzebowali ok. dwa razy więcej pożywienia niż my dzisiaj.

Analiza zrekonstruowanego szkieletu wykazała, że neandertalczyk miał zdecydowanie mocniej rozwiniętą prawą część ciała. Mocny chwyt, jakim prawdopodobnie dysponował w prawej ręce, naukowcy wiążą ze sposobem polowania. Wiele wskazuje na to, że żyjąc na obrzeżach lasów (w których było pod dostatkiem opału i materiału do budowania prymitywnych schronów), polował na dzikie jelenie, konie i bydło nie poprzez rzucanie włóczniami (ciężkimi, a przez to mało precyzyjnymi), ale poprzez zasadzanie się na ofiary i potężne pchnięcie dzidą. Przypuszcza się, że neandertalczyk był najbardziej mięsożerną formą ludzką, jaka kiedykolwiek istniała. 

Ale brutalność jego łowczych metod wcale nie oznacza, że prymitywnie myślał. Jego czaszka jest anatomicznie prawie identyczna z czaszką Homo sapiens, przy czym objętość jego mózgu była o 20 proc. większa niż naszego. Nadnaturalnie rozwinięta prawa strona ciała mogła też wiązać się z całkiem nieźle rozwiniętą lewą półkulą mózgu, odpowiedzialną m.in. za myślenie logiczne oraz tworzenie i rozumienie mowy. Jest ona zdolnością wyróżniającą nas w dzisiejszym świecie, ale nie musiała być czymś różnicującym naszych przodków w czasie współwystępowania z Homo neanderthalensis. Posiadał także biorącą udział w ruchach krtani, kość gnykową, od której zależy położenie tkanek miękkich aparatu głosowego. Porównanie profilów aparatów mowy obu gatunków wykazało, że pod tym względem neandertalczykom bliżej było do dzisiejszych pań niż panów, a to oznacza, że mogli mieć głosy znacznie wyższe niż przypuszczamy. Ale zbliżona anatomia klatki piersiowej, jamy ustnej i jamy nosowej oznacza, że nie ma żadnych powodów, dla których mieliby być niezdolni do produkowania kompleksowej gamy dźwięków składających się na mowę.

Można by odnieść wrażenie, że z takim wyposażeniem neandertalczyk powinien być niezwyciężony. A jednak to my, Homo sapiens, wciąż trwamy na Ziemi.

O sukcesie naszego gatunku mogło zadecydować coś znacznie bardziej przypadkowego, mianowicie zmiana klimatu na cieplejszy. W miejsce lasów, dostarczających tak wiele profitów neandertalczykom, zaczęły pojawiać się równiny. Na otwartych terenach polowanie w starym stylu, tj. czekanie w ukryciu na ofiarę i potężne pchnięcie włóczną, stało się niemożliwe. Mniejsze tereny łowieckie błyskawicznie przełożyły się na liczebność gatunku. Nasi przodkowie dysponowali z kolei lekkimi dzidami, których można było używać przede wszystkim jako broni dystansowej. Otwarty teren wymuszał na myśliwych legitymowanie się również trochę innymi cechami niż tylko brutalna siła fizyczna, np. ogólną zwinnością. Według najnowszych badań za tę cechę, a ściślej rzecz biorąc za poczucie równowagi, odpowiedzialne są kanaliki półkoliste w uchu wewnętrznym. Neandertalczyk miał je znacznie mniejsze nie tylko od człowieka współczesnego, ale także od wielu wcześniejszych form człowiekowatych. Nie bez znaczenia był również fakt, że krótkie kończyny i kształt miednicy nie ułatwiały poruszania się i pociągały za sobą kolejny wydatek energetyczny.

Wydaje się więc, że – paradoksalnie – atut neandertalczyka w czasach zimy okazał się jego zgubą w czasach lata.

Model neandertalczyka według projektu Marty Szubert, znajdujący się w zbiorach Muzeum Wydziału Nauk o Ziemi UŚ
Model neandertalczyka według projektu Marty Szubert, znajdujący się w zbiorach Muzeum Wydziału Nauk o Ziemi UŚ