Jesteś tutaj

Rok 2018 został ustanowiony Rokiem Praw Kobiet. 100 lat temu Polki wywalczyły prawo do szerszego udziału w życiu społecznym. To dobry pretekst, żeby porozmawiać nie tylko o prawach wyborczych, ale też o rolach społecznych, stereotypach i o tym jak powoli, lecz nieuchronnie zmienia się nasz dwupłciowy świat. Poniżej wywiad z dr Jolantą Klimczak z Zakładu Badań Kultury Współczesnej Uniwersytetu Śląskiego.

100 lat temu...

Polki uzyskały prawa wyborcze znacznie wcześniej niż Amerykanki, Szwedki, Francuzki…

– Uzyskały? Raczej wywalczyły. Podpisanie dekretu poprzedziła wieloletnia, ciężka i niebezpieczna praca kobiet w (nielegalnych wówczas) organizacjach niepodległościowych, konspiracyjnych kursach samokształceniowych, Uniwersytecie Latającym, czego efektem była aktywizacja ruchów kobiecych i wzmożona walka o dostęp do edukacji i praw obywatelskich.

Kobiety wspierały także samego Józefa Piłsudskiego i jego Legiony, a wiele z nich po prostu z nim pracowało w konspiracji. Po odzyskaniu niepodległości ta działalność wielu środowisk kobiecych nie gwarantowała jednak realizacji ich postulatów obywatelskich. Wyczuwając wahania swoich środowisk politycznych i samego Piłsudskiego, 28 listopada 1918 roku Kazimiera Bujwidowa, Teodora Męczkowska, Justyna Budzińska-Tylicka, czyli niekwestionowany triumwirat ówczesnego ruchu feministycznego, przez wiele godzin pikietowały pod oknami willi Naczelnika, swoje żądania wystukując o bruk (symbolicznymi już) parasolkami.

Pod wpływem tej presji oraz wsparcia postulatów przez Aleksandrę Piłsudską – żonę Naczelnika, feministkę, a niegdyś działaczkę POW – tego dnia Józef Piłsudski podpisał „Dekret o ordynacji wyborczej do Sejmu Ustawodawczego” przyznający prawa wyborcze wszystkim osobom posiadającym obywatelstwo polskie „bez względu na płeć”.

… i dziś

Patriarchalizm nie jest anachronizmem. Ani 49 noblistek, ani kobiety sprawujące najwyższą władzę w potęgach gospodarczych nie powstrzymało uprzywilejowania mężczyzn. Męski prymat nadal pozostaje faktem i ten stereotyp kulturowy funkcjonuje niemal we wszystkich społecznościach na całym świecie.

– To prawda, z jednej strony mamy coraz więcej kobiet osiągających sukcesy naukowe, biznesowe i polityczne. A z drugiej strony mamy wspomniane stereotypy kulturowe, które redukują postrzeganie naszych szans i możliwości m.in. jako kobiet i jako mężczyzn do pewnych schematycznych zestawów cech. Te 49 noblistek jest jednak najlepszym dowodem na to, że potencjał i talenty kobiet wykraczają poza kulturowe skrypty. Także Pani swoim IQ i zawodowymi osiągnięciami przeczy stereotypowym wyobrażeniom o blondynce. Nie dość, że życie kwestionuje wiele stereotypowych wyobrażeń, to także, zdaniem badaczki Alice Eagly, stereotypy ewoluują i zmieniają się pod wpływem rzeczywistości społecznej. I choć nadal pozostaną one schematami upraszczającymi, to dostosowują się do wzorców, które są najczęściej obecne i dostrzegalne. Życzmy więc sobie więcej noblistek, słynnych badaczek, mądrych polityczek, sprawnych menedżerek itd.

Często nie uświadamiamy sobie wpływu stereotypu na nasze postępowanie. Pomnik przed naszym rektoratem przedstawia mężczyznę, choć większość osób studiujących na UŚ to kobiety. Główna strona internetowa uczelni zawiera słowa: student, kandydat, doktorant, pracownik.

– Nie ukrywam, że z nadzieją czekam na pomnik studentki, bo czasy Nawojek ukrywających swoją płeć przed akademikami i żakami już minął. Mówiąc jednak zupełnie poważnie, mamy tu do czynienia ze zjawiskiem androcentryzmu jako normą i wynikającymi stąd praktykami definiowania podmiotu tylko pozornie neutralnego płciowo. To zjawisko zakorzenione jest w dominującej kulturze, a ta, jak wiemy, ewoluuje powoli, dostosowując się z czasem do zmian w społecznej rzeczywistości. Od stu lat kobiety mogą w Polsce studiować, ale dopiero dwie dekady temu zaczęły masowo korzystać z tego prawa. I pod wpływem tego procesu kultura organizacyjna uniwersytetów zaczęła się zmieniać, czego świadectwem są chociażby korekty w regulaminie studiów wprowadzające urlopy macierzyńskie i rodzicielskie oraz tworzenie przestrzeni dla matek karmiących czy zabaw dla dzieci. Te zmiany kultury materialnej i społecznej zapewne z czasem zmienią kulturę symboliczną.

Z ogromnym oporem społecznym spotykają się formy: premiera, ministra. Nie przetrwały posełki, a przecież tak nazywano pierwsze parlamentarzystki. Kobiety z tytułem profesorskim nie satysfakcjonuje zwrot: pani profesorko.

– Ma Pani rację, w okresie międzywojennym kobiety w Sejmie nazywane były posełkami albo posełkiniami, a z czasem utrwaliła się forma posłanki. Z kolei członkinie Senatu nazywano senatorkami. To się zmieniło w PRL-u, gdy narzucono męską formę jako obligatoryjną dla wszystkich, bez względu na płeć. I to ta tradycja nadal obowiązuje, choć w praktyce parlamentarnej funkcjonuje także przedwojenna posłanka. Pozostałe wymienione przez Panią formy borykają się albo z konotacjami uprzedmiotawiającymi, albo dewaloryzującymi. Bo gdy słyszymy premiera, bliżej nam do znaczenia odsyłającego nas do teatru czy filmu, a gdy słyszymy profesorka, częściej myślimy o nauczycielce szkoły średniej. Język jest jednak plastyczny, zmienia się i ewoluuje, a o dominującym znaczeniu pojęć decyduje praktyka.

Profesor Jan Miodek zauważa, że „im silniejsze jest poczucie ważności danej funkcji sprawowanej przez panie, tym silniejsza skłonność do posługiwania się brzmieniem męskim”…

– Tam, gdzie zawód czy stanowisko na mocy zwyczaju czy prawa dostępne były tylko albo głównie mężczyznom, forma męska nadal jest normą. Gdy dodatkowo wiązało się to ze statusowo wysoko lokowaną profesją, konotowało i konotuje prestiż oraz władzę. Kobiety, wchodząc więc do tego świata postrzeganego do niedawna jako męski, muszą dowieść swojego profesjonalizmu i uniknąć efektu tokena, czyli kogoś nieprzystawalnego do obowiązującego wzorca, ocenianego po pierwsze przez pryzmat (w tym przypadku) roli płciowej, a dopiero w drugiej kolejności roli zawodowej. Męska forma pozwala zminimalizować działanie stereotypów kobiecych, daje także dostęp do całego instrumentarium symbolicznego związanego ze sprawowaną funkcją. Kuszące, prawda?

Szklany sufit ma się dobrze, ale nawet członkowie Rady Języka Polskiego stwierdzają, że językowi nie należy niczego narzucać.

– Żadne akty prawne nie są w stanie automatycznie uczynić profesorki z kobiety profesora czy premiery z kobiety premiera. To praktyka społeczna normatywizuje to, co swego czasu wydawało się nienormalne (i vice versa). Media mainstreamowe przyzwyczaiły nas już jednak do dziennikarki, posłanki, dyrektorki, prezeski, kuratorki, policjantki, strażniczki itd. Uobecnianie kobiet w języku trwa. A przy przebijaniu szklanego sufitu ważniejsza od żeńskich końcówek jest kobieca kompetencja, determinacja i matronat.

Rozmawiała
Maria Sztuka

Dr Jolanta Klimczak z Zakładu Badań Kultury Współczesnej Uniwersytetu Śląskiego zajmuje się między innymi społecznymi rolami płci i sposobami przedstawiania kobiet i mężczyzn we współczesnych mediach.

Tekst jest fragmentem wywiadu opublikowanego pod tytułem Jest co świętować w „Gazecie Uniwersyteckiej UŚ” [nr 6 (256) marzec 2018].

Rys. Łukasz Kliś
Dr Jolanta Klimczak z Zakładu Badań Kultury Współczesnej Uniwersytetu Śląskiego. Fot. Agnieszka Sikora