Jesteś tutaj

Pierwsi benedyktyni przybyli na ziemie polskie w X wieku. To dzięki ich pomocy budowano podstawy administracji nie tylko kościelnej, ale i państwowej. Dzięki staranności i cierpliwości benedyktyńskich kopistów przetrwało wiele arcydzieł literatury średniowiecznej, to oni zainicjowali rozwój budownictwa sakralnego i przyczynili się do rozkwitu rzemiosła artystycznego, także z ich inicjatywy postało wiele szpitali, szkół i przytułków dla ubogich.

Odtworzenie ponadtysiącletniej historii pobytu benedyktynów w Polsce jest niezwykłym wyzwaniem dla naukowców. Zasoby zachowanych źródeł nie mogą równać się z bogactwem archiwaliów dominikanów czy franciszkanów. Niedobór ten jest wynikiem zarówno zniszczeń dokonanych podczas licznych wojen, czy – jak w przypadku klasztoru w Tyńcu – trwającej 123 lata kasacji opactwa, a także specyficznej struktury zakonu.

Historyk, mediewista br. dr hab. Michał Tomasz Gronowski z Zakładu Historii Średniowiecznej i Nauk Pomocniczych Historii na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego jest benedyktynem, w klasztorze w Tyńcu przebywa od 1995 roku, gdzie w 2000 roku złożył śluby wieczyste.

O historii opactwa w Tyńcu wie niemal wszystko, nie dziwi więc fakt, że to właśnie bratu Michałowi powierzono pieczę nad przyklasztornym muzeum, a kolejnym niezwykłym wyzwaniem stało się Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec (powołane w 1991 roku), którego jest redaktorem naczelnym.

Od dziesiątków lat badacze dyskutują nad kształtem monografii benedyktynów.

– W przeciwieństwie do dominikanów czy franciszkanów, którzy tworzą scentralizowaną strukturę z czytelnym podziałem na prowincje czy poszczególne regiony i klasztory, benedyktyni nie tworzą typowego zakonu, mimo że od końca XIX wieku istnieją luźne struktury zwane kongregacjami, de facto każdy klasztor zachowuje swoją własną autonomię i zwyczaje. Na przestrzeni wieków ta indywidualność była jeszcze bardziej zróżnicowana, w związku z tym trudno powiedzieć, czy wykonalne jest napisanie historii zakonu benedyktynów – twierdzi dr hab. Michał T. Gronowski.

8 września 1816 roku mocą dekretu cesarza austriackiego Franciszka I opactwo tynieckie uległo kasacji. Znaczna część jego archiwum (łącznie z biblioteką) została wywieziona do Lwowa i złożona w bibliotece Uniwersytetu Lwowskiego, gdzie podczas Wiosny Ludów w 1848 roku wiele cennych zabytków strawił pożar. Ocalało to, co zostało odpisane przez tamtejszego bibliotekarza Aleksandra Batowskiego.

Po kasacji klasztoru kilku mnichów przeniosło się do niepołomickich Staniątek, zabierając ze sobą stare księgi. Zapomniane, upchnięte gdzieś w kącie odkrył po latach historyk Ambroży Grabowski i to za jego namową zabytkowe folianty parafia sprzedała hrabiemu Wiktorowi Baworowskiemu, który umieścił tynieckie rękopisy z XVII i XVIII wieku w bibliotece we Lwowie. Tragiczne losy książnicy Baworowskich podczas okupacji sowieckiej, a później niemieckiej, nie oszczędziły benedyktyńskiego dziedzictwa. Nie ulega wątpliwości, że część tynieckich archiwaliów została rozgrabiona.

Najstarszym dokumentem, który obecnie znajduje się w zbiorach Archiwum Narodowego w Krakowie, jest dokument tyniecki z datą formalną 1105 – został on zakupiony około 1904 roku na aukcji antykwarycznej w Wiedniu przez profesora UJ Stanisława Krzyżanowskiego, organizatora i dyrektora Archiwum Akt Dawnych Krakowa. Jaką drogę przebył ten pergaminowy dokument?

– Nie dotarł na pewno do biblioteki, musiał być przechowywany gdzieś w domu, nie był bowiem znany dwóm wielkim badaczom: Wojciechowi Kętrzyńskiemu i Stanisławowi Smolce, którzy w 1875 roku na podstawie odpisów Batowskiego wydawali dokumenty tynieckie – tłumaczy brat Michał.

Rozproszenie archiwaliów i ich znikome ocalałe zasoby to nie jedyne przeszkody w odtwarzaniu historii benedyktynów. Zachowane średniowieczne źródła są specyficzne, dokumentują najczęściej wszelkiego typu transakcje czy lokacje w dobra, nie mówią natomiast nic o codziennym życiu w klasztorze.

– Nie mamy źródeł niezwykle popularnych w zachodniej i południowej Europie, czyli kronik, zwyczajników, ceremoniałów... Trudno powiedzieć nawet, czy je wówczas w polskich klasztorach prowadzono, może pojawiły się w późnym średniowieczu, ale niestety nie zachowały się – ubolewa historyk.

Ograniczenie zasobów archiwaliów wymusiło na mediewistach konieczność sięgania do źródeł nowożytnych, wiele dociekań wspiera się także analogią do znacznie pełniejszej dokumentacji zgromadzonej w klasztorach europejskich, których kwerendy potwierdzają ciągłość pewnego schematu, niezmiennego od czasów wczesnego średniowiecza.

W przypadku Tyńca bardzo ciekawym źródłem pozostają księgi rachunkowe z początku XVI wieku, które obrazują mechanizm wewnętrznego funkcjonowania opactwa. Informacje o różnorodności zakupów, począwszy od żywności, a skończywszy na elementach wyposażenia kościoła, są dla badacza kopalnią wiedzy i pozwalają na odtworzenie modelu funkcjonowania opactwa oraz jego domów zależnych.

Szczególną czcią benedyktyni darzą św. Hieronima, twórcę Wulgaty. W zdecydowanej większości klasztorów zakładanych we wczesnym średniowieczu gromadzono biblioteki, a mnisi zajmowali się kopiowaniem ksiąg na potrzeby liturgii, osobistego studium, a także do użytku w szkołach.

– Współczesne wydawnictwo jest niczym innym, jak kontynuacją tej bardzo starej idei, choć oczywiście współczesne skryptorium wykorzystuje nowoczesne technologie – mówi redaktor naczelny. Misją wydawnictwa jest w pierwszej kolejności przybliżanie i popularyzowanie wielkiego skarbca literackiego i tradycji monastycznej. Seria „Źródła Monastyczne” liczy już ponad 80 tomów, są to głównie przekłady z języków klasycznych oraz orientalnych najciekawszych i najcenniejszych dzieł mnichów z okresu antyku chrześcijańskiego i średniowiecza.

 

Pełna wersja artykułu ukazała się w "Gazecie Uniwersyteckiej UŚ" [nr 4 (254) styczeń 2018].

Opactwo w Tyńcu. Fot. Agnieszka Sikora
Br. dr hab. Michał Tomasz Gronowski OSB z Zakładu Historii Średniowiecznej i Nauk Pomocniczych Historii na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego. Fot. Agnieszka Sikora